Rozdział 23

1K 37 0
                                    

- Za nie bicie tracisz życie. Naprawdę Luc, mógłbyś się skupić. Już trzeci raz cię ogarami w warcaby. - stwierdziłam kręcąc głową. Włożyłam pionki do pudełka i położyłam na stoliku. Spojrzałam na brata, który ewidentnie był bardzo daleko myślami. - Lucas słuchasz mnie?

- Co? Mówiłaś coś?

- Tak, że znowu przegrałeś. O czym tak myślisz? - zmarszczyłam brwi i czekałam na to co mi powie.

- Twoja twarz już nie jest opuchnięta. W końcu znowu wyglądasz jak człowiek.

- Dzięki, a teraz możesz odpowiedzieć na moje pytanie. - chwyciłam go za jego dłonie i spojrzałam mu prosto w oczy. - Pamiętaj, że możesz mi wszystko powiedzieć. Nie ważne co to jest, możesz na mnie liczyć.

- Ah. Nie mogę ci powiedzieć. - odparł z westchnieniem.

- Niby dlaczego?

Czułam, że coś jest na rzeczy. Zwłaszcza kiedy nie patrzył na mnie, a na widok za oknem. Nagle mężczyzna wstał i patrząc na mnie, w końcu odpowiedział.

- Dex mi zabronił.

Nie wiedziałam, że coś może tak szybko wyprowadzić mnie z równowagi, jak wspomnieniem tej jednej osoby.

Co on sobie wyobraża. Leżę tutaj już prawie miesiąc, a on ani razu nawet do mnie nie zadzwonił, co dopiero mówiąc o odwiedzinach. Tymczasem zabrania mojemu bratu, z którym zawsze sobie o wszystkim mówimy, dzielić się ze mną jakąś informacją. Co za dupek.

- Luc masz w tej chwili powiedzieć mi co się dzieje, albo wypisuje się na własne żądanie! - krzyknęłam wściekła.

- Możesz spróbować, ale i tak stąd nie wyjdziesz. - chłopak zrobił wielkie oczy i zakrył dłonią usta. Po jego minie wiedziałam, że żałuję swoich słów.

- Co masz na myśli? - jego milczenie jasno dało mi do zrozumienia, dlaczego tak długo znajduje się w szpitalu. - Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że Dex im zabronił mnie wypisać?

- Nie mówię, sama na to wpadłaś.

Patrzyłam na niego całą trzęsąc się ze złości. Przez niego nudzę się jak mops, a za pewne już dawno wróciłabym do domu.

- Masz mi w tej chwili wytłumaczyć, co on kombinuje!

- Dobra. Przed twoim wypadkiem, Dex u mnie był. Chciał mnie powiadomić, że przeprowadzasz się do Nowego Jorku.

- Słucham! Jakim prawem decyduje za mnie.

- Naprawdę Silv. Dopiero teraz do ciebie dotarło jaką ma władzę. On nikogo nie musi pytać o zdanie. Zawsze osiąga swój cel i najwyraźniej jesteś jednym z nim. Czego się spodziewałem po pierwszym waszym spotkaniu. Nie próbuj wmówić mi, że tego nie przewidziałaś.

Jak zwykle ma rację. Gdzieś w środku czułam, że będę musiała to zrobić, ale nie wiedziałam, że nastąpi to tak szybko.

Po raz kolejny zastanawiam się po co mi to było. Dlaczego musiałam spotkać akurat jego. Jest tyle ludzi na tej planecie. Zwykli, przeciętni obywatele. Tymczasem musiałam trafić na najpotężniejszą osobę w tym kraju. Co najgorsze pomimo, że powinnam być przerażona, to wcale tak nie jest. Na początku tak było. Zwłaszcza jak go poznałam, ale później zaczął mnie coraz bardziej fascynować i mój lęk stopniowo się zmniejszał. Choć obawy wróciły, gdy dowiedziałam się od dziewczyn czym jeszcze się zajmuje, to ciągle nie mogę przestać o nim myśleć. Zaprząta moje myśli tak często jak to tylko możliwe. Co najgorsze nie potrafię przestać. Co chwilę zastanawiam się co robi w danym momencie, dlaczego jeszcze mnie nie odwiedził. Nawiedza mnie nawet w snach. Od wspomnień naszych wspólnych nocy, robi mi się gorąco i cała drżę.

W książkach często piszą jakieś banały o miłości, ale ja w nią nie wierzyłam. Nie tylko po tym co zrobił Jackson, ale też z powodu naszych rodziców, którym nigdy na nas nie zależało. Nigdy nas nie kochali. Co inne było dla nich priorytetem. Jak choćby ciągła zabawa, narkotyki i alkohol. Były momenty kiedy się nami interesowali, ale były to krótkie chwilę. Jednak po ich śmierci, to właśnie je staram się zachować w pamięci, a te najgorsze z niej wyrzucić.

Wolę wspominać jak mama tuliła mnie do snu, a nie o tym, że śmierdziała alkoholem. O tacie, który nosił mnie na barana, a nie o tym, że wieczorami wychodził z kolegami się zabawić i wracał nad ranem w opłakanym stanie. Przez lata wręcz ignorowałam ich wady i trzymałam się pozytywnych stron. Nie można jednak cały czas kłamać i żyć w bańce mydlanej.

Lucas już dawno wyszedł, a ja patrzę w sufit i próbując zasnąć, choć nie jest wcale późno, a ja nie jestem zmęczona.

Nie wiem dlaczego przypomniała mi się sytuacja ze sprzątaczką. Tego dnia jechałam z Luciem do jego mieszkania i przyłapaliśmy kobietę na gorącym uczynku, kiedy przeszukiwała gabinet. Przestała robić zdjęcia dokumentów, kiedy nas zauważyła. Była w takim stopniu zaaferowana tym co robi, że nie usłyszałam kiedy weszliśmy. Stałam oparta o regał, a Luc zastanawiał się co w takiej sytuacji zrobić. Zwłaszcza, że dokumenty, które widziały dotyczyły ważnej kwestii w interesach. Kobieta cała blada siedziała na krześle i patrzyła na swoje dłonie.

- Za mało ci płacę? Odpowiedź!- krzyknął i uderzył ręką w biurko.

- Niee.

- Na pewno? Bo wydaje mi się, że tak skoro, musiałaś sobie dorobić szpiegując nas. No cóż wiesz czym się zajmujemy i nie możemy tak tego zostawić.

Mężczyzna sięgał po coś do szuflady, ale kobieta nie czekając ani chwili dłużej, szybko wybiegła z pomieszczenia. Na jej nieszczęście potknęła się o dywan przed schodzi i z nich spadła, skręcając sobie przy tym kark.

- Chyba, za bardzo ją wystraszyłeś. - stwierdziłam, patrząc na jej martwe ciało. Pierwszy raz byłam świadkiem czegoś takiego. Nikogo nigdy wcześniej nie zabiłam ani mój brat.

- Skąd miałem wiedzieć, że spanikuje. Przecież chciałem jej zapłacić za milczenie. Co teraz zrobimy? -  spytał, przeczesując ręka włosy, zawsze tak robił jak się stresował.

- Nie mam pojęcia. Może myślała, że sięgasz po broń i chcesz ją zastrzelić?

- Czy ty mnie słuchasz?

- Nie za bardzo. Nie mogę przestać myśleć, że chyba za dużo naoglądała się filmów.

- Dobra muszę się napić.

Po godzinie i opróżnieniu butelki wódki, postanowiliśmy wywieźć ją do lasu. W końcu tak robią w filmach.

Z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że to był głupi pomysł, ale na nasze szczęście się udało. Nikt nas z tym nie powiązał. Nikt nigdy nie zgłosił jej zaginięcia i policja nie był wstanie ustalić kim jest. Gdyby nie to, że była zima i było dużo na minusie, za pewne byśmy ją zakopali, a tak po jej ciele niewiele zostało. Zwierzęta były naprawdę głodne tamtego roku.
Jak dobrze, że żadne z nas nie było tego świadkiem.

Od tamtego zdarzenia ustaliliśmy zasadę, że wszystkie dokumenty będą w klubie, skryte na dnie sejfu. Musiałam wtedy odpocząć od tego wszystkiego i całkowicie przejęłam zadanie ich sprawdzanie. Wcześniej robiliśmy to na zmianę.

N.A.R.A




Nie Przegrywam #1 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz