Rozdział 13

1.1K 45 0
                                    

O rany znowu to samo. Chyba zaraz umrę, pomyślałam i z trudem otworzyłam oczy. Jasne światło spowodował, że momentalnie je zamknęłam. Nie dosyć, że głowa mi znowu pęka, to suszy mnie jakbym nie piła od kilku dni, a nie godzin.
Dlaczego nie znam umiaru? Mogłam jednak tyle nie pić, przynajmniej teraz bym nie czuła się jak wrak.

Ociężale oparłam się na rakach i usiadłam na łóżku. Jeszcze raz próbowałam otworzyć oczy, co na szczęście mi się udało. Pierwsze co zauważyłam była szklanka wody stojąca na stoliku koło łóżka. Chwyciłam za nią, jak topielec jedynej deski ratunkowej. Całkowicie ją opróżniłam, dzięki czemu chociaż na moment odczułam ulgę. Rozejrzałam się dookoła i kompletnie nie wiedziałam gdzie się znajduje.

Leżałam na łóżku, a za oknem miałam widok na całe miasto. Analizując widok zza okna, doszłam do wniosku, że muszę być w samym centrum. Próbowałam sobie przypomnieć, co się wczoraj stało, jednak jedyne co pamiętam to jak szłam do łazienki z jakimś chłopakiem. Nawet nie pamiętam jak się nazywa, a może w ogóle mi się nie przedstawił? Zastanawiałam się, jednak po chwili stwierdziłam, że nie ma to większego sensu. W końcu klub należy do mojego brata, więc nikt nie mógłby mnie stamtąd wynieść zwłaszcza nieprzytomną. Tylko dlaczego nie jestem w swoim mieszkaniu?

Od tych wszystkich myśli zaczęła mnie jeszcze bardziej boleć głowa. Dlatego postanowiłam w końcu wstać i dowiedzieć się co się stało. Gdy to zrobiłam sięgnęłam po telefon, który leżał na stoliku i aż przeraziłam się swoim odbiciem w ekranie. Makijaż rozmazał się do tego stopnia, że wyglądam jak jakieś straszydło, a przecież halloween dopiero co było.
Podeszłam do najbliższych drzwi, które na moje szczęście okazały się wejściem do łazienki. Pomoczyłam twarz i wycisnęłam na ręce trochę mydła, które ostrożnie omijając oczy, rozprowadziłam po twarz. Z ulgą po wytarciu, znowu przypominałam człowieka. Teraz tylko ręcznik wyglądał okropnie. Położyłam go na brzegu wanny i chwyciłam po męski żel do mycia. Kiedy go powącham oraz perfum znajdujący się na szafce od razu zrozumiałam, w czyim pokoju się znajduje. Jedynym plusem tej sytuacji jest to, że i tak miałam go przypilnować, żeby nie dowiedział się o naszym małym problemie. Oby tylko Luc szybko to załatwił. W końcu nadal jestem zła, że popsuł mi mój plan.

Napiłam się jeszcze wody z kranu, ponieważ znowu zaczęło mnie suszyć i opuściłam pokój. Skierowałam się w stronę dobrze znanego mi salonu. Aż zemdliło mnie na widok mini barku

- Prosze prosze. Śpiąca królewna w końcu się obudziła. Nie wyglądasz na wyspaną, a jest już czternasta. - odparł patrząc na zegarek.

Podeszłam do  kanapy i usiadłam  obok niego.

- Siedząc do mnie tyłem zauważyłeś, że źle wyglądam. Naprawdę? Masz trzecie oko czy jak?

- Nie, byłem zobaczyć czy jeszcze żyjesz jakąś godzinę temu. Chociaż faktycznie bez makijażu wyglądasz nieco lepiej, ale worów pod oczami nie ukryjesz. - prychnęłam na jego słowa.

- Wiesz jak prawić kobiecie komplementy. Jak to się stało, że znowu wylądowałam w twoim apartamencie?

- Nie pamiętasz?

- Skoro pytam, to chyba jasne, że nie. Film mi się urwał. - dodałam nieco zażenowana. Ten tylko ze śmiechem wstał i podszedł do barku. Nalał sobie whiskey, nim jednak się jej napił, zapytał.

- Gdzie moje maniery. Też ci nalać? - miałam ochotę go udusić kiedy wskazał na karafkę. Przeze co jeszcze bardziej chciałam zetrzeć mu ten wredny uśmieszek. Jednak jedyne na co miałam siłę to westchnienie, w którym można było wyczuć jak bardzo źle się czuję.

- Po twojej minie zgaduję, że nie. Żałuj jest bardzo dobra. - wypił wszystko jednym duszkiem, a ja znowu się skrzywiłam. Co za okropny i okrutny człowiek, przynajmniej jedna plotka potwierdzona.

- Nie mam zbyt wiele do opowiedzenia. Byłem wczoraj w klubie i kiedy zauważyłem, że kierujesz się do łazienki razem z tym szczeniakiem, poszłem za wami. Zapomnieliście zamknąć drzwi, nie to żeby zamknięte miały mnie jakoś powstrzymać. Wyciągałem go za fraki i trochę obiłem mu twarz. Możliwe, że kilka razy kopnąłem go między żebra. Jednak nie jestem tego do końca pewny. - poczułam ciarki na plecach, kiedy zaczął się do mnie zbliżać. Robił to bardzo wolno, przez co czułam jeszcze większy niepokój. Zwłaszcza, że byłam na kacu i moje myślenie było spowolnione. Nie zdążyłam wstać, gdy stał już przede mną. Położył ręce na moich kolanach, pochyli się i zaczął mówić wprost do mojego ucha. - Czego w zdaniu, że należysz do mnie, nie zrozumiałaś? A ja moja droga nie lubię się dzielić.

Kiedy skończył mówić odsunął się, dzięki czemu mogłam znowu swobodnie oddychać. Nawet nie zauważyłam, że przestałam to robić. Kiedy jednak więcej tlenu dostało się do mojego mózgu, wstałam  i wściekła zwróciłam się do Dexa.

- Mam już cię serdecznie dość. Nie mam pojęcia co sobie ubzdurałeś, ale w tym momencie mam to gdzieś. Przez ciebie nie dowiedziałam się co policja odkryła na nasz temat. Zniszczyłeś mój plan, a tego już ci nie daruje. - ostatnie zdanie wręcz wywarczałam. Ten tylko wzruszył ramionami.

- Niczego byś się nie dowiedziała, a przynajmniej nie byłoby to nic istotnego.

- Tego nie możesz wiedzieć. Chyba, że jesteś jasnowidzem?!

Moje słowa najwyraźniej go rozbawiły, bo lekko się uśmiechnął i zaczęła kręcić głową.

- O Silvia, Silvia. Nie muszę nim być, żeby wiedzieć wiele rzeczy. Na przykład o tym, że dostawca was wykiwał.

Patrzyłam na niego w szoku i nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą powiedział. Nie miałam pojęcia co zamierza z nami zrobić. Różne krążą pogłoski o jego wymyślnych karach z błahszych powodów. Ten zapewne widząc moje przerażenie kontynuował.

- Jeśli oczywiście uda wam się to naprawić, to być może konsekwencje was ominąć. Albo i nie, któż to wie.

W całym pomieszczeniu było słychać jego głośny i zarazem przerażający śmiech. Kiedy w końcu skończył, spojrzał na mnie takim wzrokiem, aż poczułam jak moje plecy oblewa zimny pot, a moje ciało ogarnął całkowity paraliż. Nigdy wcześniej się tak nie bałam jak w tym momencie, a przeżyłam wiele przerażających rzeczy.

- Zapamiętaj sobie, że ze mnie nie robi się idioty. Zwłaszcza w interesach, rozumiesz?

- Taak. - przełknęłam ślinę i powtórzyłam, próbując się nie jąkać. - Tak rozumiem.

- To świetnie.

Wzdrygnęłam się kiedy poczułam wibracje telefonu. Drżącą ręka odebrałam go i przyłożyłam do ucha.

- Silvia?

- Tak to ja. O co chodzi?

- Mam do ciebie nietypową prośbę, czy mogłabyś przyjechać na komisariat?

- Po co? - spytałam z wyczuwalnym zdenerwowaniem. Nawet nie wiem czy jest ono spowodowane, tą prośbą czy wcześniejszą sytuacją. Po chwili jednak doszłam do wniosku, że moją rozmową z Dexem. Pomijając to, że nigdy nie bałam się policji, gdyby coś na mnie mieli, to przecież by nie prosili o spotkanie, a mieliby nakaz zatrzymania .

- Nie masz się czego obawiać. Chcemy cię tylko o coś spytać. - próbował uspokoić mnie Nick.

- W porządku, będę za jakąś godzinę, dobrze?

- W takim razie, do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Kiedy się rozłączyłam, zobaczyłam zaciekawiony wzrok Dantego. Nie wiem czy to przez strach, ale poczułam nagłą potrzebę, żeby mu wszystko wyjaśnić.

- Mam pojechać na komisariat i spotkać się z osobami, które prowadzą sprawę odnośnie narkotyków.

Ten tylko pokiwał głową, dlatego skierowałam się w stronę widny. Pośpiesznie wcisnęłam przycisk i już miałam wsiąść, gdy zatrzymał mnie jego głos.

- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy.

Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć dlatego przytaknęłam i wsiadłam do windy. Gdy byłam w środku oparłam się o ścianę i z bijącym w szybkim tempie sercem, zastanawiałam się co teraz z nami będzie. A bardziej ze mną. Pierwszy raz w życiu wolałabym być niemową. Wtedy nigdy bym go nie sprowokowała i tym samym zaciekawiła swoją osobą. Mogłam też tamtego feralnego dnia nie wychodzić z mieszkania, a już na pewno nie iść do klubu.

N.A.R.A

Nie Przegrywam #1 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz