Rozdział 27

996 36 8
                                    

W końcu wolność. Po tylu tygodniach, mogę opuścić mury tego nudnego szpitala. Po naszej rozmowie, Dante poszedł do lekarki, po mój wypis. Dzięki czemu już po kilku minutach mogłam w końcu odetchnąć świeżym powietrzem. Oczywiście tyle o ile jest to możliwe w Nowym Jorku.

Staram się nie myśleć, co mnie czeka. W końcu zapewne przez długi czas nie wrócę do mojego małego, choć przytulnego mieszkania w Rochester. Nie będę też tak często widziała się z bratem. Choć nigdy bym się do tego nie przyznała, będę za nim tęsknić. Mimo, że często się sprzeczaliśmy, zawsze dochodziliśmy do porozumienia. Przez większość mojego życia był niedaleko, a teraz zostanę sam na sam z Dexem.

Choć już nie obawiam się go tak jak na początku, to czułam się pewniej gdy przebywałam z nim w miejscu w którym się wychowałam i znałam na wylot. Tutaj nie znam praktycznie nikogo. Jedynym plusem jest to, że mam bliżej do dziewczyn. Co jest pocieszające.

Obróciłam się i zobaczyłam jak sprzątaczki wynoszą wszystkie zwiędłe już kwiaty. No cóż i tak dosyć długo wytrzymały.

- Po co tak właściwie kupiłeś mi tyle kwiatów?

- Nie wiedziałem jakie lubisz, a pomyślałem, że może ich widok cię pocieszy. Zwłaszcza, że nie mogłem cię odwiedzać. - pokiwałam głową, ponieważ to był naprawdę miły i niespodziewany gest z jego strony. Nawet powiedziałbym, że uroczy, choć jakoś dziwnie mi jest używać tego słowa w stosunku do Dexa.

- Nie lubię kwiatów. Ale jakbym miała wybrać, to chyba kaktusy są spoko. Nie trzeba zbytnio się nimi zajmować i dosyć długo rosną.

- Będę pamiętał.

Wyszliśmy, a ja stanęłam i wzięłam głęboki wdech.

- Nareszcie wolność. - rozłożyłam ręce i z zamkniętym oczami, czerpałam radość z tej chwili.

- Naprawdę,było aż tak źle?

- Nie tyle co źle, po prostu było nudno. - kiedy doszliśmy do samochodu, naszła mnie pewna myśl. - Co tak właściwie będę robiła?

- Nic, a co masz robić.

- Nie jestem przyzwyczajona do nicnierobienia. Zawsze miałam jakieś zajęcie.

- Twoim jedynym obowiązkiem będzie stanie u moim boku.

Jego słowa mnie zirytowały. Czy on naprawdę myślał, że będę siedział spokojnie w mieszkaniu, a on będzie zajmował się interesami. Zapewne nieraz ryzykując życie. Niedoczekanie jego. Nie dam się zamknąć, żadna ze mnie kura domowa. Albo ozdoba, którą kładzie się w widocznym miejscu i tylko od czasu do czasu się na nią zerka. Czymś mało istotnym, bez czego spokojnie można było się obejść, zwłaszcza, że często zbiera kurz.

- Nie ma mowy! - zaprotestowałam.
- Chyba poznałeś mnie już do tego stopnia, żeby wiedzieć, że nie będę siedziała w mieszkaniu. Wystarczająco długo się nudziłam.

- Liczyłem, że jednak się na to zgodzisz. - westchnął. - No cóż mogłem się tego spodziewać.

Spojrzałam na niego zdziwiona. Zdecydowanie za szybko mi poszło. Przecież on jest tak samo uparty jak ja, jeśli nie bardziej.

- I tyle? Tak po prostu odpuszczasz i zgadzasz się, żebym czymś się zajęła? - zapytałam, nie mogąc uwierzyć w jego słowa.

- Pewnie. Jak tylko ustalimy co to dokładnie będzie.

- Dobrze się czujesz?

- Tak, dlaczego pytasz?

- Za szybko się zgodziłeś. - ten tylko wzruszył ramionami. Po chwili do mnie dotarło. - Gdzie haczyk?

- Nie ma żadnego haczyka.

- W takim razie będę handlować narkotykami. - postanowiłam go sprowokować, bo miałam już dość jego lakonicznych odpowiedzi.

- Nie. - odparł stanowczo.

- Przecież przed chwilą mówiłeś co innego.

- Nie będziesz miała do czynienia z żadnymi narkotykami. Wymyśl coś całkowicie z tym niezwiązanego. Może prowadzenie jakiegoś sklepu?

- Żarty sobie robisz. A gdzie w tym wszystkim zabawa! Ja potrzebuje chociaż jakieś minimum adrenaliny.

- W takim razie zacznij uprawiać sport. Koniec tematu. - odparł już lekko wkurzony, a ja postanowiłam na moment zamilknąć. Nie ma sensu się z nim teraz o to kłócić. Najpierw muszę wymyślić, czym chce się zajmować.

Umiem tylko sprzedawać narkotyki i wszystko co się z tym wiąże. Nigdy nawet nie zastanawiałam się co innego mógłbym robić. Zawsze myślałam, że będę się tym zajmować, do momentu aż nie będę w stanie tego robić. Czyli za pewne do śmierci. W końcu każdy wie, że w tym świecie żyje się krótko, ale bardzo intensywnie.

Kiedy w końcu dojechaliśmy, byłam miło zaskoczona. Nie znajdowaliśmy się w samym centrum. Choć byłam tym faktem nieco zaskoczona. Poznałam Dantego od tej zupełnie innej strony. W końcu w Rochester wynajmował pokój w najdroższym hotelu i to na dodatek w najlepszym pokoju. A tu taka niespodzianka.

Wnętrze było przytulne i nowoczesne. Salon był połączony z kuchnią, co dawało otwartą przestrzeń. Parsknęłam śmiechem, gdy zauważyłam mini barek w kącie salonu. Przestrzeń bardzo przypomniała mi jego hotelowy pokój. Choć tutaj nie było windy. Przez okna było widać całą panoramę miasta. Widok był niesamowity, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. A myślałam, że moje miasto nocą wygląda niesamowicie, tymczasem nie umywa się do widoku na Nowy Jork.

- Niech zgadnę u góry masz taras z jacuzzi.

- A co chciałabyś wypróbować? - zapytał z lekkim uśmiechem.

- Naprawdę? Żartowałam. -wybuchnęłam śmiechem. - Już przynajmniej wiem czym kierowałeś się przy wyborze pokoju hotelowego.

- Być może, ale tutaj mam też kręgielnie, stół bilardowy i strzelnicę.

- Strzelnicę?

- Tak mogę ci później pokazać.

- Gdzie ty to wszystko mieścisz?

- W piwnicy.

- Musi być naprawdę duża. - mężczyzna przycisnął mnie do swojego ciała i zaczął całować po szyi. - Tam jest twoja tzw. męska jaskinia.

Mruknęłam gdy przygryzł mój płatek uszny.

- Można tak to ująć. Chociaż wolałbym teraz porozmawiać o czymś ciekawszym. Na przykład o wyglądzie mojej sypialni.

- W takim razie możemy zacząć od niej zwiedzanie.

Obrócił mnie do siebie przodem, a ja mocno go pocałowałam. W momencie kiedy podniósł mnie, owinęłam nogi wzdłuż jego bioder. Po kilku minutach już wspinaliśmy się po schodach. Przez to, że miał zajęte ręce, musiał otworzyć drzwi kopnięciem. Te uderzyły z hukiem o ścianę. Oderwałam się od jego ust i ze śmiechem stwierdziłam.

- Uważaj, bo zrobisz dziurę w ścianie.

- Nie obchodzi mnie to. - odparł i brutalne mnie pocałował. Od nadmiaru wrażeń, aż zrobiło mi się słabo i strasznie gorąco.

Położył mnie na łóżko, jednak kiedy zaczął ściągać ze mnie ubrania, a ja z niego, usłyszeliśmy dźwięk telefonu. Mężczyzna przeklął, ale od razu go odebrał. Po jego minie wiedziałam, że najwyraźniej usłyszą dobrą nowinę.

- Znaleźli go.

N.A.R.A

Nie Przegrywam #1 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz