Rozdział 5

1.5K 57 3
                                    

Po 55 godzinach wrócił mi prąd, więc postanowiłam wstawić kolejny rozdział. Oby już te wiatry się skończyły.

Akurat w momencie kiedy skończyłam jeść mojego pysznego burgera z foodtracka, pod którym zatrzymał się Dex, oczywiście na moje żądanie, dojechaliśmy pod klub.
Jego nazwa jest naprawdę kreatywna Silcas, a tak na serio to na poczekaniu wymyślona nazwa, która powstała z połączenia naszych imion.

Szybko się wytarłam, bo jak zwykle uświniłam się jedzenie. Co poradzę na to, że byłam głodna, więc nie zwracałam na to uwagę tylko na to jakie jest pyszne. Nie obchodziło mnie nawet pobłażliwe spojrzenia, które kierował w moją stronę czarnowłosy. Na szczęście całą drogę milczał, więc jeszcze nie zdążył mnie niczym zdenerwować, choć mam wrażenie, że jest to tylko kwestią czasu.

Bez uraczenia go choćby jednym spojrzeniem, wyszłam z samochodu i ruszyłam w stronę budynku. Omijając strasznie długą kolejkę, podeszłam do dobrze znanego mi ochroniarza, który jest również jednym z najbardziej zaufanych ludzi w naszych szeregach.

- Cześć Roco. - przywitałam się z uśmiechem.

- Siema Silv, mam nadzieję, że nic nie kombinujesz? - spojrzał na mnie lekko podejrzliwie, choć widziałam iskierki rozbawienia w jego oczach.

- Ja. No coś ty przecież, zawsze jestem grzeczna. - zaśmiałam się, po czym dodałam. - A tak na serio to chciałam powkurzać braciszka. W końcu bezemnie by się nudził. - ten roześmiał się na moje słowa.

- To już bardziej w twoim stylu, w końcu unikasz imprez jak ognia.

- Taa coś w tym jest.

Naszą wymianę zdań przerwało dosyć głośne chrząknięcie. No tak już prawie bym zapomniała o moim towarzyszu. Nim jedynka się odezwałam, Roco spanikowanym głosem odparł.

- Pan Dex najmocniej przepraszam, już Pana wpuszczam.

Kiedy ten się odsunął, głowa mafii chwyciła mnie niezbyt delikatnie za łokieć i brutalnie pociągnęła mnie w stronę wejścia. Od razu po przejściu przez korytarz, wręcz buchnęła we mnie głośna muzyka. Jak zwykle w tym miejscu, na parkiecie było mnóstwo pijanych i najpewniej naćpanych ludzi. Tancerki odziane w skąpe stroje ich zabawiały.

Choć większość i tak zerkała na gwiazdę wieczoru, która wywijała ciałem we wszystkie strony na scenie. Trzeba jej przyznać umie zwrócić na siebie uwagę. No przynajmniej moją, bo mój towarzysz kompletnie nie zwracał na nią uwagę lub choćby na kogokolwiek, uparcie szedł w kierunku strefy dla vipów.

Znajdowała się ona na górnym piętrze i tylko nielicznych było stać na jej wynajem. Kiedy tam dotarliśmy, w końcu mnie puścił.

- Możesz wytłumaczyć mi o co ci tak właściwie chodzi. Najpierw każesz mi tu z tobą przyjechać, a teraz szarpiesz mną jak jakąś szmacianą lalką. - kiedy skończyłam wylewać swoje żale, ten odwrócił się w moją stronę i już po chwili zobaczyłam jego przeszywający mnie na wskroś wściekły wzrok.

- Dlaczego z nim sobie żartujesz, a na mnie co chwilę warczysz? W końcu to ja jestem bossem mafii do jasnej cholery!

- Znam go od dzieciństwa, to kumpel mojego brata, a ciebie znam od jakichś. Uhm pomyślmy. - udałam, że się zastanawiam, żeby po chwili odpowiedzieć. - Niecałe dwa dni, choć nie bardziej dzień, w końcu wczoraj dosyć późno na mnie naskoczyłeś!

- Ja na ciebie naskoczyłem? - zapytał rozbawiony, czym zbił mnie z pantałyku. - To ty zaczęłaś mi pyskować, bez żadnego powodu.

- Czepiasz się szczegółów. - Zrezygnowany zaczął kręcić głową.

Nie Przegrywam #1 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz