Rozdział dziesiąty

3K 124 13
                                    


Czarne jeansy, biała bluzka ze srebrnymi wzorkami, jedna z ładniejszych, jakie kupiła jej mama. Do tego czarna, skórzana kurtka, bo za oknem dość pochmurnie, ale na szczęście jeszcze nie pada.

Hermiona po raz ostatni spojrzała w lustro, poprawiając upięte włosy. Wyglądała OK, w sam raz na sobotni wypad na zakupy do wioski. Najpierw trzeba jednak zjeść śniadanie. Postanowiła zejść do Pokoju Wspólnego, gdzie miała się spotkać z Ginny. O tej porze całe pomieszczenie było pełne ludzi spieszących na śniadanie albo wymieniających ostatnie uwagi przed wyjściem do Hogsmeade.

Ginny nie było na horyzoncie, więc Hermiona zdecydowała się na nią poczekać w swoim ulubionym fotelu przy kominku. Zanim jednak do niego dotarła, na jej drodze stanął Ron. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jest naprawdę wściekły.

– To prawda? – wycedził przez zaciśnięte zęby.

Hermiona wzdrygnęła się od jego złowrogiego tonu.

– Niby co?

– Naprawdę wczoraj latałaś na miotle z Malfoy'em?

Dziewczyna w odpowiedzi nerwowo przygryzła wargę. Kto mu o tym powiedział? I co teraz? Przyznać się? A może zaprzeczyć? Jednak z drugiej strony... Ron przecież od dawna nie był jej chłopakiem! Nie musi mu się z niczego tłumaczyć!

– Nie twoja sprawa – odpowiedziała i spróbowała go wyminąć.

– A więc jednak! Spotykasz się z nim? Jesteście razem? – zaczął krzyczeć, co zwróciło uwagę większości osób zgromadzonych w Pokoju Wspólnym.

– Oczywiście, że nie! Co też ci przyszło do głowy, Ron?! – warknęła na niego wściekle.

– No nie wiem! Ty mi powiedz, do diabła! Setki razy...! Nie! Miliony razy prosiłem cię, byś polatała ze mną na miotle, ale słyszałem tylko: „Nie Ron, boję się", „Ron, odczep się" i „Daj mi spokój, Ron"! A tu proszę, jak gdyby nigdy nic, robisz sobie podniebną wycieczkę z tym parszywym, brudnym Śmierciożercą!

Hermiona starała się opanować. Nie ma sensu wrzeszczeć teraz na niego, to pogorszyłoby sprawę.

– To był tylko głupi zakład. On mnie sprowokował i tyle. Nie rób z tego problemu – powiedziała cicho, nie chcąc, by cały dom wiedział, o co się kłócą.

– Sprowokował? Tak samo, jak sprowokował cię, byś się z nim obściskiwała, gdy leżał w Skrzydle Szpitalnym? Albo jak sprowokował cię, żebyś poszła z nim na randkę? Kogo ty oszukujesz, Miona?!

– Dobrze wiesz, że to nie było tak – broniła się dziewczyna.

– Nie wiedziałem, że taka jesteś! Naprawdę bardzo się na tobie zawiodłem – wygarnął jej rudzielec, po czym odszedł, zostawiając ją czerwoną i rozdygotaną.

Usiadła w fotelu i schowała twarz w dłoniach. I co? Warto było? – pytała samą siebie. Dlaczego pozwalała prowokować się temu głupiemu Malfoy'owi? Dlaczego dała się wykorzystywać jako narzędzie zemsty? Czy tylko dlatego, że była zła na przyjaciela za to, jak ją traktował? Czy może chodziło o to, że zarówno Harry, jak i Ron odsunęli się od niej, a czas spędzony ze Ślizgonami pozwolił jej na chwilę o tym zapomnieć?

– Wszystko w porządku, Herm? Słyszałam, że pokłóciłaś się z Ronem. Nie martw się. Mój brat to czasem straszny idiota – pocieszała ją Ginny.

– To nic. Nic się nie stało. – Hermiona nie wiedziała, czy chce tym przekonać siebie, czy Ginny.

– Idziemy na śniadanie? – zachęciła Ruda z uśmiechem.

Dramione - Dwa Światy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz