Rozdział dziewiąty

3.2K 124 23
                                    


Co ja tu robię? Nie, to złe pytanie. Co ja tu, do cholery, robię?! To już brzmi lepiej. No bo jak to się stało? Jak do tego doszło? To nie do wiary! Po jakiego ciężkiego gnoma przyszłam na trening drużyny Slytherinu?! Czy mi odbiło od nadmiaru wiedzy, zbyt dużej ilości przeczytanych książek albo z powodu depresji po przeżytej wojnie...? Nie! To na pewno Lavender Brown była przyczyną tego irracjonalnego i głupiego zachowania. Przyszła, spojrzała tym swoim wzrokiem smutnego spaniela, a tuż za nią Parvati z miną pt. „Chodź z nami, albo złamiesz nam serca" i oczywiście się zgodziła! Oj, Granger, Granger, zdecydowanie jesteś zbyt mało asertywna! Najpierw Harry i Ron wykorzystują cię w roli prywatnej maszyny do pisania im prac domowych, a teraz jeszcze twoje dwie „ulubione" koleżanki z roku wykorzystują cię jako wejściówkę na trening Ślizgonów.

Zrezygnowana pokręciła głową nad własną głupotą. To jasne, że Malfoy świetnie się bawił, udając przed Ronem, że właśnie stał się jej dobrym kolegą. Rudzielec od wczorajszego wieczora, gdy tylko dowiedział się gdzie i z kim spędziła popołudnie, biegał wściekły jak osa i warczał na wszystkich wkoło. Wiedziała doskonale, że dokładnie to zakładał plan Malfoy'a. Pytanie tylko, dlaczego pozwalała mu na jego realizację? Była zła na Rona, to prawda. Zasłużył sobie na to, by mu dopiec, to też prawda. A poza tym... Jeśli Ron nie przejrzał prawdziwych zamiarów Ślizgonów (a wątpiła, by przejrzał, nie był aż tak spostrzegawczy...), to cała sytuacja wyglądała tak, jakby Hermiona wpadła któremuś z nich w oko... A co za tym idzie, spędzała swój wolny czas z dwojgiem najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Tak więc Ron teoretycznie nie miał racji, sądząc, że nikt nie chce się z nią umawiać!

Jej chwila triumfu była jednak krótkotrwała, gdyż ona znała prawdę. A nie potrafiła okłamywać samej siebie. Zabini ani ten głupi Malfoy nie zwróciliby na nią najmniejszej uwagi, gdyby nie chęć zemsty na Ronie. Następni, którzy planują ją do czegoś wykorzystać... Czy już nikt nie widzi tego, ile ona naprawdę jest warta?

Dziwne uczucie ścisnęło ją za gardło i postanowiła zakończyć te ponure rozmyślania, zanim się rozryczy. Trudno. Stało się. Przyszła na trening Ślizgonów i patrzyła właśnie, jak Draco dowodzi z powietrza swoją drużyną. Mimo października pogoda była słoneczna i ciepła, więc trening odbywał się naprawdę w dobrych warunkach. Lav i Parvati siedzące obok niej podskakiwały wesoło na swoich miejscach i naprawdę emocjonowały się grą, a zwłaszcza przystojniakami w zielonych szatach, którzy z gracją szybowali na swoich miotłach. Znów były ubrane jak na dyskotekę – mini spódnice i kuse bluzeczki. Hermiona ponownie postawiła na jeansy. Tym razem ubrała do tego ciemno – czerwoną tunikę, włosy rozpuściła i zrobiła lekki makijaż. Daleko jej było do superseksownego wyglądu koleżanek, ale przynajmniej nie wyglądała jak ostatni kocmołuch. Makijaż na trening Slytherinu? Jej chyba naprawdę odbiło!

– Co tu robi szlama i te dwie wywłoki? – Irytujący głos Dafne Greengrass sprawił, że trzy Gryfonki odwróciły się.

Cała grupa Ślizgonek patrzyła na nie z wyższością i nienawiścią, a przewodziła im Pansy Parkinson. Ta jednak patrzyła wprost na Hermionę. Minę miała, jakby bolał ją ząb, ale – o dziwo – nie odezwała się ani słowem.

– Sama jesteś wywłoką, Greengrass. Cała szkoła o tym wie – odgryzła się Parvati z pięknym uśmiechem.

– Przyszłyście tu szpiegować naszą drużynę! – pisnęła cieniutkim głosikiem Astoria Greengrass, młodsza siostra Dafne, szatynka o idealnej figurze i arystokratycznej postawie, za którą szalało mnóstwo chłopaków.

– Niczego nie szpiegujemy! Przyszłyśmy tu, bo nas zaproszono! – krzyknęła Lavender.

– Zaproszono? A kto was chciałby tu zaprosić, zdziro? – Dafne aż poczerwieniała ze złości.

Dramione - Dwa Światy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz