Rozdział dwunasty

3.4K 120 16
                                    


 Była zagubiona. Czuła się niezrozumiana. Co więcej – ona nie rozumiała samej siebie. Działo się coś, na co nie była przygotowana i nie wiedziała, co zrobić z tym dalej...

– Dalej, dalej Slytherin! – Darła się tuż przy jej uchu Lavender.

Hermiona oderwała się od swoich ponurych rozmyślań i spojrzała na boisko. Mecz Quidditcha odbywał się przy zachmurzonym niebie i istniało ryzyko, że za chwilę lunie deszczem. Zawodnicy walczyli zajadle, by zdobyć jak najwięcej punktów, a szukający nerwowo rozglądali się za zniczem.

– Och! On jest taki cudowny! – zachwycała się Brown, gdy Draco, goniąc złotą piłeczkę, przeleciał blisko ich trybun.

Herm skrzywiła się lekko. Lav potrafiła być czasem taka irytująca... Jednak tym razem nie mogła się dziwić reakcji blondynki. Niemal wszystkie dziewczyny obecne na meczu Ślizgonów z Puchonami przyszły tu głównie po to, by podziwiać przystojniaków na miotłach. A już zwłaszcza przystojniaków w zielonych szatach... Spojrzała na Blaise'a, który właśnie leciał w stronę trzech złotych pętli, by zdobyć kolejne punkty po przerzuceniu kafla przez obręcz. Był naprawdę świetnym ścigającym. Parvati siedząca obok Lavender pisnęła z zachwytu, gdy Blaise przelatywał rundę honorową nad trybunami. Slytherin prowadził sto do czterdziestu. Żółty sektor Puchonów wydzierał się, ile mógł, by dopingować swoich zawodników, ale i tak Ślizgoni byli dziś o wiele lepsi na boisku.

– Coś czuję, że będziemy mieć z nimi ciężką przeprawę w naszym meczu – mruknęła Ginny siedząca po drugiej stronie Hermiony.

Chłodny wiatr targał jej rude włosy, ale Gryfonka całą uwagę skupiała na grze. Herm musiała przyznać jej rację. Drużyna Malfoy'a rzeczywiście była bardzo dobra, a Harry będzie musiał się naprawdę postarać, jeśli będzie chciał ich pokonać. W następnym tygodniu miał odbyć się mecz Gryffindor kontra Ravenclaw i wtedy okaże się, na jakim poziomie jest drużyna Domu Lwa.

– Słuchają się go bez najmniejszego mrugnięcia okiem – burknęła do siebie Ginny.

– O czym mówisz? – zdziwiła się Hermiona.

– O tym, że Malfoy jest niezłym kapitanem. Drużyna od razu wykonuje wszystkie jego polecenia. U nas ostatnio bywało różnie... Harry zmienił formę treningów i były już pewne przejawy buntu, a do tego Ron ostatnio gra jak jakaś ofiara – westchnęła ciężko Ginny.

W tym czasie Slytherin znów zdobył kolejne dwadzieścia punktów, a Hufflepuff jedynie dziesięć, więc Terry Boot, który komentował mecz, głośno wykrzykiwał aktualny wynik sto dwadzieścia do pięćdziesięciu dla Węży. Trybuna Gryffindoru znajdowała się naprzeciwko stanowiska nauczycieli, ale nawet z dużej odległości Hermiona mogła dostrzec triumfalny uśmiech Snape'a. Zaraz obok niego siedział równie zadowolony Lucjusz Malfoy. Zdziwiła się widokiem mężczyzny. Znalazł czas, by przyjechać na mecz syna? Nie robił tego od ich drugiej klasy, kiedy to Draco widowiskowo przegrał z Potterem.

Ginevra syknęła cicho ze złości, co odwróciło uwagę Hermiony.

– Co jest?

– Nic. Tylko wkurza mnie ta cała Flores.

Gryfonka rozejrzała się i spostrzegła, że dwa rzędy niżej siedzi Harry wraz ze wspomnianą Puchonką, która uwiesiła się na nim jak diabelskie sidła. Zbawca świata czarodziejów nie wyglądał na zachwyconego tym faktem...

– Nie martw się. Harry ma niezbyt zachęcającą minę. Chyba ma już dosyć tej całej Samary – brązowowłosa próbowała pocieszyć przyjaciółkę.

– I co z tego? Zerwie z nią i zaraz znajdzie sobie następną, równie głupią i sztuczną. – W oczach Rudej błysnęły łzy.

– Daj mu trochę czasu, Ginny. Przeżył prawdziwy koszmar, a to jego sposób na odreagowanie.

Dramione - Dwa Światy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz