Rozdział pierwszy

5K 146 24
                                    

Jak na październik pogoda była całkiem przyjemna. Świeciło słońce, nie było wiatru, a trawa wciąż jeszcze nie straciła swej zielonej barwy. Idealny dzień na trening.

Harry Potter, który ponownie został kapitanem drużyny, zaplanował całą taktykę gry i teraz ze znaną sobie determinacją dążył do celu - czyli do zdobycia przez Gryffindor Pucharu Quidditcha. Skład drużyny pozostał bez zmian, choć panująca w niej atmosfera nie była najlepsza. Harry po rozstaniu z Ginny trochę zmienił swoje postępowanie. Stał się bardziej śmiały i wymagający. Idealnie wpasował się w schemat bohatera – zbawcy narodu, dlatego też wymagał od drużyny rzeczy niemal niemożliwych, co spotykało się z niezbyt zadowolonymi minami jego zawodników.

Smuga szkarłatu świsnęła nad głową Hermiony, która z irytacją zmrużyła oczy. Nie znosiła tej głupiej gry, ale wiedziała, że jeśli nie przyszłaby na trening, dwójka jej najlepszych przyjaciół byłaby zawiedziona. Pomimo wszystkiego, co udało im się przeżyć i pomimo rozstania z Ronem - nadal pozostawali przyjaciółmi, a Hermiona robiła wszystko, by przyjaźń ta przetrwała wszystkie upadki i kryzysy. Na trening zaś przychodziła również ze względu na Ginny, która bardzo źle znosiła nowe oblicze swojego byłego chłopaka. Najmądrzejsza Gryfonka westchnęła ciężko i od niechcenia pomachała do Rona, który krążył nad pętlami, gotowy do obrony. Starała się znosić cierpliwie piski i wrzaski Lavender Brown oraz długie monologi Parvati Patil dotyczące akcji na boisku. Z dużo większą przyjemnością pogrążyłaby się teraz w książce o transmutacji, która była jej ulubioną dziedziną magii. Wciąż rozmyślała nad tym, czy nie powiązać z nią swojej przyszłości.

– Czy on nie jest cudowny? – spytała Lav, wzdychając głośno.

Hermiona zacisnęła zęby. Co prawda nie była już z Ronem, ale i tak trochę przeszkadzało jej, że koleżanka z jej roku znów planuje poderwać rudzielca.

– Cudowny! I tak mu do twarzy w zielonym! – zapewniła gorliwie Parvati.

Herm podniosła brew w geście zdziwienia i spojrzała na dziewczyny.

– Kiedyś się do mnie odezwał! Serio...! To była taka romantyczna chwila... – Lav najwyraźniej pogrążyła się w sferze marzeń, ale głośne chrząknięcie koleżanki przywróciło ją do świadomości.

– Lavi, on do ciebie powiedział: "Cześć, Lefender". Chyba nie o taką rozmowę ci chodziło, co? – Blondynka wyraźnie zirytowała się przytykiem swej najlepszej przyjaciółki.

– O kim wy mówicie? – wtrąciła się wreszcie Hermiona, gdy jej - nieskromnej postaci inteligencja - wydedukowała, że nie chodzi tu o Rona.

– Jak to o kim? O boskim Smoku! – zawołały obie.

– Smoku? – zdziwiła się Hermiona, a jej wzrok powiódł w kierunku wejścia na stadion. – Aaa, o tym Smoku – wypluła jak najgorszą obelgę, patrząc na platynowe włosy Malfoy'a, który z wrodzoną dumą i pychą wmaszerował na środek stadionu, wiodąc za sobą swą drużynę w zielonych szatach. Mimo porażki swojego pana, szanowny książę Slytherinu nadal pozostawał zadufanym w sobie bucem, jak zwykła zwać go w myślach Miona.

– Wspaniały, prawda? – zapytała ją Lavender.

Hermiona w odpowiedzi tylko prychnęła z pogardą. Nie miała zamiaru zachwycać się Malfoy'em, chociaż robiła to prawie cała żeńska część szkoły. Był przystojny, to fakt, ale przy tym zepsuty i pusty.

– Zdecydowanie ładna buzia nie zastępuje wszystkiego! – przekonywała samą siebie Herm, choć obiektywnie musiała przyznać, że wredny Ślizgon był tak przystojny, że trudno było znaleźć dla niego konkurencję w tej szkole.

Dramione - Dwa Światy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz