Rozdział czterdziesty / Epilog

3.7K 115 22
                                    


Pięć lat później...

– Czy naprawdę musimy po raz kolejny przez to przechodzić? – Kobieta spojrzała na niego wzrokiem pełnym wyrzutu.

– Nie wiem, o co ci chodzi – odburknął sarkastycznie, chowając nos w gazecie.

– Są święta, a ty zachowujesz się jak jakiś obrażony na cały świat dzieciak! Doprawdy ostatnio cię nie poznaję... – Smutno pokręciła głową.

– Wciąż nie wiem, czego ty ode mnie chcesz, kobieto! – warknął, sięgając po szklaneczkę z whisky.

– Czego? Może tego, byś po pięciu latach wreszcie się na coś zdecydował! – krzyknęła.

– Niby na co?

– Jeśli sam tego nie wiesz, to ja ci nie powiem! – syknęła ze złością, a łzy bezsilności zalśniły w jej oczach.

Naprawdę w ciągu ostatnich pięciu lat wiele razy miała ochotę przekląć samą siebie za to, że zakochała się właśnie w nim... Przecież wszyscy jej mówili, że do siebie nie pasują, że to się nie uda...

– Nie dramatyzuj już tak. To na mnie nie działa – odpowiedział obojętnie, nawet nie odrywając wzroku od gazety.

Zacisnęła usta i ze łzami w oczach wyszła z jego mieszkania. Na dworze panował siarczysty mróz, a ona nawet nie zabrała ze sobą płaszcza. Brnęła po kolana w śniegu, a zimno przeszywało każdy fragment jej ciała, ale to właśnie było jej potrzebne. Musiała ostudzić swoje emocje i podjąć jakieś decyzje... Przecież zawsze uważała się za tą rozsądną... Co więc jeszcze robiła u boku tego wrednego, byłego Ślizgona?

Usiadła na jednej z kamiennych ławeczek, mimo że ta również była przysypana śniegiem. Zawsze tu przychodziła, gdy potrzebowała chwili na zastanowienie. Kryształowe łzy spłynęły po jej policzkach, a myśli wciąż krążyły wokół tego dziwnego związku, w którym trwała już od tak dawna...

Nagle jej ramiona okryła czarna, znajomo pachnąca peleryna.

– To, że nie działa na mnie dramatyzowanie, nie oznacza, że możesz za karę zaziębić się na śmierć – sarkastyczny uśmiech wypłynął na jego wąskie usta.

– Nie udawaj, że w ogóle cię obchodzę! Myślę, że już dawno nas skreśliłeś... – wyszeptała z goryczą.

– Nie, nie skreśliłem... Nigdy bym tego nie zrobił. Muszę tylko wiedzieć, że jesteś absolutnie pewna, że nadal tego chcesz. Pamiętaj, jakim jestem człowiekiem, pamiętaj, jaką mam za sobą przeszłość...

– Nic mnie to nie obchodzi! Mówiłam ci to wiele razy! Kocham cię i chcę z tobą być... – załkała, łapiąc za przód jego czarnej szaty i spoglądając mu głęboko w oczy.

Jego blada dłoń delikatnie starła łzy z jej lewego policzka...

– Wiem, że nie mówię ci tego zbyt często, ale ja też to czuję... – zawahał się chwilę. – Też cię kocham i chcę spędzić z tobą resztę życia, Mauro.

– Gdybym cię nie znała, pomyślałabym, że to oświadczyny, Severusie – uśmiechnęła się do niego blado.

– A co byś powiedziała na to, gdyby rzeczywiście tak było? – zapytał, sięgając do kieszeni po maleńkie pudełeczko...

***

– Mamo, naprawdę, pozwól mi pomóc – poprosiła Hermiona, znudzona przeglądaniem po raz setny tygodnika „Czarownica".

– Siedź sobie, kochanie. Zaraz zrobię herbatki – odpowiedziała radośnie jej mama.

– Ale ja mam dość bezczynności. Naprawdę daj mi coś do zrobienia! Mogę chociaż obrać marchewki na sałatkę? – zaproponowała udręczona.

Dramione - Dwa Światy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz