Rozdział czterdziesty pierwszy - Scena dodatkowa

3.5K 116 14
                                    


Jak na październik pogoda była całkiem przyjemna. Świeciło słońce, nie było wiatru, a trawa wciąż jeszcze nie straciła swej zielonej barwy. Idealny dzień na mecz Quidditcha.

Smuga szkarłatu świsnęła nad głową Hermiony, która z irytacją zmrużyła oczy. Wciąż nie darzyła sympatią tej głupiej gry, ale wiedziała, że jeśli nie przyszłaby na ten mecz, nowe trio Hogwartu byłoby tym bardzo zawiedzione.

– Czy on nie jest cudowny? – spytała ładna, ciemnowłosa dziewczyna, wzdychając głośno.

Hermiona spojrzała na nią z zainteresowaniem.

– Idealny! I tak mu do twarzy w zielonym! – zapewniła gorliwie siedząca obok niej blondynka.

Obie miały na sobie szaliki Gryffindoru i z uwagą śledziły grę toczącą się na boisku.

– Pamiętasz, jak się do mnie odezwał? Boże! Jaka to była wspaniała chwila! – Brunetka najwyraźniej pogrążyła się w sferze marzeń, ale głośne chrząknięcie koleżanki przywróciło ją do świadomości.

– Amanda, on do ciebie powiedział: ,,Cześć, Amelia". Chyba nie o to ci chodziło, co?

– No, niby nie o to, ale to nie zmienia faktu, że jest boski! – zirytowała się Amanda.

Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Wydawało jej się, że ledwie wczoraj słuchała bardzo podobnej rozmowy swoich koleżanek. Mimo upływu lat tak niewiele się zmieniało w tych sprawach...

– Nie mogę oderwać od niego wzroku – wzdychała Amanda.

– Aulus Malfoy jest zdecydowanie najprzystojniejszym ciachem w tej szkole – zgodziła się druga dziewczyna.

Hermiona parsknęła krótko śmiechem. No cóż, jej zdaniem dziewczęta miały absolutną rację. Wysoki, niebywale przystojny siedemnastoletni blondyn właśnie szybował na swojej najnowszej miotle w pogoni za złotym zniczem.

Jednak ciemnoskóra piękność z drużyny Gryffindoru siedziała mu na ogonie, nie mając zamiaru pozwolić na odebranie jej zwycięstwa.

– Dalej, Georgiana, pokaż mu! – szeptała siedząca obok niej Ginny zaciskająca ze wszystkich sił kciuki.

– Aulus, nie daj się! – zawołała głośno Hermiona, patrząc, jak jej syn robił wspaniały zwrot.

Nie lubiła Quidditcha i nie była zadowolona, gdy Draco od najmłodszych lat uczył syna latania na miotle, ale nie mogła zaprzeczyć, że Al, jak zwykli go wszyscy nazywać, był naprawdę świetnym zawodnikiem.

– Hej! Po co chciałaś siedzieć na trybunach Gryffindoru, skoro kibicujesz Slytherinowi? – zganiła ją Ginny z kpiącym uśmieszkiem.

– Myślisz, że miałam wybór? Miałabym siedzieć tam razem z nimi? – Wskazała jej przeciwległą trybunę, na której Draco i Blaise darli się jak nienormalni, jednocześnie podskakując niczym dwa ping-pongi. A zaraz obok nich dziesięcioletnia szatynka stała na ławce i ze wszystkich sił wymachiwała zieloną chorągiewką, wykrzykując imię brata.

– Yasmine jak nic zedrze sobie gardło – stwierdziła z rezygnacją Hermiona.

– Tak! Świetne zagranie, Frida! Jeszcze raz tym tłuczkiem, no! – dopingowała dalej Ginny.

Jej dwie siedemnastoletnie córki bliźniaczki były podporą i dumą drużyny z Domu Lwa.

– Blaise wykupi dla nich pół Londynu, jak dalej będą tak dobrze grać – zaśmiała się Hermiona.

– Rozpieszcza je do granic zdrowego rozsądku – narzekała Ginny.

– Dlaczego by nie. Są takie kochane!

Dramione - Dwa Światy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz