Rozdział trzydziesty dziewiąty

3.3K 111 4
                                    


Stał przed nią. Uśmiechnięty, wyluzowany... Cały on. Nie potrafiła wprost uwierzyć, że jest tak blisko niej. Jeden krok i znów mogłaby znaleźć się w tych znajomych ramionach, poczuć się bezpieczna, kochana... Ale to już minęło. I nie wróci. Ona wyjdzie za mąż, a on nadal będzie widywany z pięknymi modelkami. Przełknęła gorzkie łzy, które pojawiły się doprawdy nieproszone.

Zmusiła się do przybrania obojętnego wyrazu twarzy.

– Co tu robisz? – zapytała go wyniośle.

– Co ja tu robię? Zważywszy na to, że to ty stoisz pod moim teatrem i głaszczesz moje zdjęcie, to raczej ja powinienem zadać ci to pytanie, Wiewiórko. Nie uważasz? – spytał, uśmiechając się kpiąco.

– Ja... Hermiona umówiła się tu ze mną – wyjąkała, nieco zawstydzona.

– Doprawdy? Widać nasza Miona przejmuje powoli ślizgońskie cechy swojego chłopaka... Jestem bardzo ciekawy, co za dzieci powstaną z dwójki tak pomysłowych rodziców – parsknął śmiechem.

– To twój teatr? – odważyła się spytać, patrząc jednocześnie na wielki napis „Dwa Światy".

– Tak. Zdziwiona, że nie wybrałem wygodnej posadki w ministerstwie?

– Trochę... – przyznała.

– Wolę mieć coś swojego, bo pracę w ministerstwie zawsze można stracić. Wystarczy tylko, że zadrzesz z kimś, kto cię nie lubi. A właśnie, jak tam twoi bracia? Nadal bez pracy? Jak coś to poszukujemy właśnie sprzątacza i portiera. Może mają ochotę zgłosić się na rozmowę kwalifikacyjną?

– Skąd wiesz, że Bill i Percy stracili pracę? – zdziwiła się, trochę zaniepokojona jego miną.

– Powiedzmy, że słyszałem plotki...

– Pewnie kochasz plotki! Zwłaszcza na temat siebie i twojej dziewczyny-modelki! – wygarnęła mu ze złością.

– Chyba rzadko czytasz ostatnio prasę, rudzielcu. Ja i Yasmine już nie pojawiamy się w rubrykach towarzyskich.

– Och, a cóż to za tragedia się stała? Zrozumiała, jaki naprawdę jesteś i cię rzuciła? – warknęła, ale niemal od razu pożałowała tych słów, gdyż Blaise z miną drapieżnika zrobił krok w jej stronę.

– A jaki naprawdę jestem? No dalej, powiedz mi... – wyszeptał, pochylając się nad nią.

Ginny stała jak sparaliżowana. Jej wzrok natrafił na jego pełne usta i nie potrafiła skupić się na niczym innym niż myślenie o nich... – Ja za to ostatnio natrafiłem w gazecie na wzmiankę o twoim planowanym ślubie... Pozwól sobie pogratulować.

Zdziwiła ją gorycz, jaką usłyszała w jego głosie.

– To za trzy miesiące – wyjąkała, znów nie wiedząc, czemu chce jej się płakać.

– Życzę ci dużo szczęścia... – mruknął, patrząc jej głęboko w oczy.

Stali tak, nie mogąc zerwać kontaktu wzrokowego... Jednak Diabeł pierwszy opuścił głowę, po czym odwrócił się na pięcie, chcąc odejść.

– Blaise! – zawołała za nim, zupełnie nie wiedząc, dlaczego to robi... To wołanie wydobyło się chyba prosto z jej serca.

Powoli ponownie na nią spojrzał.

– Tak? – Widać było, że jest mu niezwykle ciężko.

– Przyjdziesz na ślub? – spytała cicho.

Harry nalegał, by zaprosić wszystkich, którzy chodzili z nimi do Hogwartu... Czyli jego też...

– Sądzisz, że musisz mi dobitnie pokazać, że mam nie robić sobie więcej nadziei? Nie martw się. Moja nadzieja umarła już w pociągu, kiedy wracaliśmy z Hogwartu...

Dramione - Dwa Światy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz