Rozdział trzydziesty szósty

2.7K 112 19
                                    


Pół roku później...

– A karoca powinna być sześciokonna! – ekscytowała się Pamela.

– Sześciokonna? – powtórzyła niepewnie Narcyza Malfoy.

– Koniecznie! I jeszcze druhny, najlepiej parzyście... Tak ze cztery? – zaśmiała się szatynka, wymachując widelcem.

– Może od razu dwanaście. Po co sobie żałować – burknął Blaise znad swojego talerza.

– Och, Diabełku! Ty to zawsze masz świetne pomysły! – zaśmiała się Trixe, blondynka

o wydatnym biuście, która była zaproszona na ten obiad chyba tylko po to, by udowodnić, że czasem plastik umie mówić bez pomocy magii.

– Kwiaty powinny być dobrane pod kolor obrusów i oczywiście krawata pana młodego. – Pamela wyszczerzyła się do Draco, który chyba w ogóle nie zdawał sobie sprawy, że ona na niego patrzy.

Od samego początku obiadu w jego rodzinnym domu młody arystokrata był jakby nieobecny duchem.

– Pamelo, powiedz mi, proszę, jak ci się pracuje w Departamencie Międzynarodowej Współpracy? – zagadnął ją Lucjusz Malfoy, chyba chcąc odwrócić uwagę dziewczyny od tematu ślubu, o którym nikt – poza nią – nie chciał rozmawiać.

Zresztą o czym tu gadać? Przecież Pamela i Trixe były tylko koleżankami Dracona z pracy... Z pracy, której podjął się trochę wbrew sobie, a która okazała się bardzo ciekawa. Po skończeniu szkoły zaplanował swój wyjazd za granicę, ale uległ błaganiom mamy, by tego nie robił. Postanowił zostać... chociaż na pół roku. Pół roku, które właśnie powoli dobiegało końca. Pamela była jedną z sekretarek w jego departamencie, a Trixe zajmowała się umowami międzynarodowymi. Obie były piękne, ale obie równie płytkie i powierzchowne. Bardzo imponowały im pieniądze i pozycja Dracona, dlatego też chętnie przyjęły zaproszenie na obiad do jego domu. Niestety Pameli chyba coś się uroiło, jeśli sądziła, że po tym spotkaniu dojdzie do czegoś więcej pomiędzy nią a blondynem. Dotychczas wszystkie jej próby jego uwiedzenia go nie wypaliły.

***

Grudniowe powietrze mroziło jego blade policzki, ale i tak nie chciał jeszcze wracać do środka. Cieszył się, że ten przeklęty obiad dobiegł już końca, a dwójka irytujących kobiet wreszcie sobie poszła. Poprzysiągł sobie, że nigdy więcej...

– Stary, jak chciałeś mnie torturować, trzeba było użyć crucio, a nie zapraszać te idiotki na obiad! Albo nie zapraszać mnie na obiad, wiedząc, że przychodzą na niego takie idiotki! – skarcił go Diabeł, wchodząc do jego sypialni.

– Mówiłeś, że Trixe jest seksowna. Byłem pewien, że wykorzystasz taką szansę... – mruknął, nawet nie odwracając się do przyjaciela, tylko wciąż stojąc na zaśnieżonym balkonie.

– Naprawdę jest seksi, ale mózg to chyba oddała pod zastaw do mugolskiego lombardu. – Draco uśmiechnął się lekko pod nosem. Diabeł i jego teksty od zawsze były dla niego lekarstwem na skopany humor. – Po co w ogóle je zaprosiłeś? Przecież żadna z nich nawet nie jest w twoim typie...

– A skąd ty wiesz, jak wygląda mój typ? – sarknął nieuprzejmie blondyn.

– Obaj doskonale wiemy jak. I obaj wiemy, że to właśnie przez ten typ masz ostatnio tak wisielczy nastrój...

– Umowa – warknął Draco.

– Wiem. Mamy o niej nie rozmawiać. Ty nie pytasz, co u niej, ja nie opowiadam... ale przecież widzę, że aż cię nosi przez ostatnie kilka dni. Zbliżają się święta, a ty masz minę jak na chwilę przed własnym pogrzebem.

Dramione - Dwa Światy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz