Rozdział dziewiętnasty

3.3K 108 8
                                    


Starał się nie biec zbyt szybko; tak, by nie wzbudzić podejrzeń innych uczniów, ale to było silniejsze od niego. Fakt, że nie było jej w Wielkiej Sali, napawał go prawdziwą paniką. Nigdy nie sądził, że Hermiona byłaby zdolna do czegoś tak bezsensownego, jak samobójstwo... Zbyt pewnie stąpała po ziemi. Jednak musiał to sprawdzić, inaczej się nie uspokoi. Zresztą zawsze może skłamać, że martwił się o Blaise'a. Choć była to oczywiście nieprawda, bo jak to się mówi – „złego diabli nie biorą", a przecież Zabini to prawdziwy, rasowy Diabeł, w którym sam Lucyfer widziałby konkurencję. Nie, jemu na pewno nic nie jest.

Ostatnią kondygnację schodów pokonywał praktycznie po trzy naraz. Jeszcze jeden zakręt i wreszcie będzie przed Skrzydłem Szpitalnym. Tak się rozpędził, że dosłownie w ostatnim momencie dostrzegł burzę kasztanowych włosów należących do osoby siedzącej z boku pod ścianą i szlochającej cicho. Ulga, jaką poczuł na jej widok, zaskoczyła nawet jego samego. To tak, jakby ktoś nagle zwrócił mu zdolność oddychania, a jego serce przypomniało sobie, jak prawidłowo powinno bić.

Bez zbędnej zwłoki podszedł do załamanej Hermiony. Dziewczyna była naprawdę w fatalnym stanie. Głowę miała schowaną w ramionach opartych na swych kolanach. Jej włosy były potargane, a ciałem co chwilę targał silny spazm. Bardzo mocno płakała. Musiało się stać coś naprawdę strasznego...

Draco, wahając się nieco, przyklęknął przy niej i delikatnie dotknął jej ramienia. Nawet na tak niewinny kontakt Hermiona gwałtownie uniosła głowę. Jej oczy były zapuchnięte, a cała twarz zaczerwieniona. Spojrzała tymi swymi brązowymi tęczówkami w niebieskoszare oczy Ślizgona.

– Co się stało? – szepnął Malfoy, z całej siły starając się ukryć, jak bardzo przejął się jej widokiem.

Hermiona praktycznie od razu spontanicznie objęła go za szyję i wtuliła się w niego jak małe zrozpaczone dziecko. W tej chwili nie obchodziło jej, że nie powinna tego robić. Nie pamiętała, że Malfoy to dawny wróg, że ostatnio był dla niej dość oschły i że przecież on ma dziewczynę. Potrzebowała teraz bardzo wsparcia drugiej osoby... Zapewnienia, że wszystko będzie dobrze.

Smok zdziwił się trochę jej reakcją, ale również od razu odwzajemnił jej uścisk. Czuł, że ona tego teraz potrzebuje, a on nie miał zamiaru narzekać, skoro dane mu było móc bezkarnie potrzymać ją w swoich ramionach. Merlinie, jakże ona ślicznie pachniała! Blondyn przymknął oczy i nieświadomie mocniej przytulił Gryfonkę, pozwalając jej wypłakiwać się w swoją jasnozieloną koszulę. Po jakimś czasie wyczuł, że Hermiona nieco się uspokaja, więc najdelikatniej jak potrafił, odsunął ją od siebie, by ponownie spojrzeć jej w oczy.

– Możesz powiedzieć, co się stało? – poprosił cicho.

Herm znów mocniej zaszlochała.

– To Gin... Ginny... ona... Blaise... – nie potrafiła przestać beczeć, a łzy obficie spływały po jej policzkach.

Draco, niewiele myśląc, znów przyciągnął ją bliżej. Widać potrzebowała jeszcze chwili, by móc mu odpowiedzieć. Hermiona łkała, a on praktycznie bez udziału świadomości głaskał ją po głowie, jednocześnie czule tuląc do siebie.

Po kilku minutach sama się od niego lekko odsunęła.

– Przepraszam – wyszeptała. Draco potrząsnął swoją blond czupryną, by dać jej do zrozumienia, że nic się nie stało. – Ginny... ona chyba skoczyła do jeziora...

Nowy strumień łez popłynął po jej zarumienionej buzi i Draco poczuł, jak jego zimne dotąd serce boleśnie zaciska się na ten widok.

– Blaise to widział? – spytał, mając nadzieję, że ta rozmowa odsunie jej uwagę od tej rozpaczy, jaka ją ogarnęła.

Dramione - Dwa Światy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz