Rozdział V

86 6 31
                                    

Drzwi mieszkania otworzyły się. Światło dnia oświetliło popękane panele, plastikowe odłamki i drzazgi z płyty pilśniowej. W środku było ciemno. Victor wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Eevee leżała na grzbiecie przytrzymywana jego prawą ręką, podczas, gdy drugą zakluczył drzwi.
Nie czuł wściekłości. Bardziej otępienie. Widok ruiny, jaką zastał jakby nie docierał do niego. Przeszedł do kuchni, całej we krwi. Położył Eevee na poduszce pod lodówką, wziął szklankę wody i nalał kranówki. Usiadł przy stole, na którym leżały sztywne, czerwone bandaże i spojrzał bezmyślnie w okno.
Eevee usiadła i spojrzała się na niego z przekrzywioną głową i oklapniętymi uszami, jakby wyczuwała napięcie człowieka siedzącego przy stole. Wstała, zeskoczyła z poduszki i, utykając i popiskując z bólu, podeszła na niego.
Victor nie zareagował.
Szarpnęła go zębami za nogawkę. Dalej nic.
W końcu machnął nogą, żeby ją odpędzić. Odskoczyła, lecz po chwili ostrosznie podeszła i znowu zaczęła go szarpać.
- Co jest? - Zapytał się nerwowo - Czego chcesz? Nie widzisz, że jestem skończony?! Nie stać mnie na remont, sąsiedzi pewnie będą żądać w cholerę wysokiego odszkodowania, a to wszystko przez ciebie i przez to, że dałaś się kilku Meowth!
Eevee puściła jego nogę i patrzyła na niego uważnie słuchając, jakby rozumiała każde jego słowo.
- Gdybym nie ruszył za ich miałczeniem - Teraz już krzyczał - Nie spotkałbym ciebie i nie byłbym w tej sytuacji! - Eevee ostrożnie cofnęła się o krok, nie spuszczając z niego wzroku. Victor był wściekły, miał ochotę wypędzić ją na kopach - Wypierdalaj z mojego domu! - Wstał tak gwałtownie, że krzesło uderzyło o szafkę, po czym poszedł do przedpokoju i otworzył drzwi.
Eevee wychyliła zza futryny kuchni.
- Już! Drzwi klatki schodowej są otwarte!
Pokemon utykając, ruszył powoli w stronę drzwi. Stanęła przed nim i spojrzała na niego wielkimi, brązowymi oczami. Futerko pod szyją było różowe. Odwróciła się i przekroczyła próg.
Ledwo to zrobiła, Victor zamknął z hukiem drzwi. Usłyszał stukanie i przytłumiony krzyk starszej kobiety:
- Hej, cicho tam! Bo zaraz znowu wezwę policję!
Oj, będzie spokój, stara babo. Żebyś wiedziała!
Wszedł do sypialni i odsłonił okno. Złożył łóżko i ubrał się. W tym czasie zdołał ochłonąć. Zaczął znowu myśleć normalnie. Gdyby nie on, przecież Eevee byłaby martwa. Najwyżej sprzeda te cholerne baterie na jakiejś aukcji i będzie miał pieniądze na odszkodowanie. Z satysfakcją sobie przypomniał, jak jednemu z Meowth odpadł złoty talizman z czoła po zetknięciu się ze szczotką.
Potem dotarło do niego, co właśnie zrobił.
Eevee przecież jest w zbyt ciężkim stanie, żeby przeżyć sama!
Ledwo przyjął to do wiadomości, pobiegł do kuchni i zarzucił kurtkę. Nie mogła przecież odejść daleko!
Kiedy tylko o tym pomyślał, usłyszał pisk opon.
Kurwa mać!

********

Eevee stała z podniesioną lekko tylną łapą i patrzyła się z przestrachem w białą tablicę rejestracyjną która zatrzymała się kilka centymetrów przed nią. Była tak blisko, że nie potrafiła skupić wzroku na znakach, które na niej wytłoczono. Cofnęła się o krok, oszołomiona.
Z samochodu wysiadła kobieta.
- Hej, uważaj, gdzie... - Dopiero teraz zauważyła, w jakim jest stanie - O Boże - Kucnęła przed nią - Co się stało? Kto Ci to zrobił?
Eevee cofnęła się o krok. Pogem kolejny. I jeszcze jeden. Nie spuszczała wzroku z tablicy.
- Hej, nie bój się!
- Eevee!
Odwróciła głowę. Na chodniku stał mężczyzna, który ją wypędził. Pobiegł w jej stronę, lecz odskoczył, kiedy inny samochód zapiszczał, hamując przed nim. Okno się otworzyło i wychyliła się głowa mężczyzny.
- Patrz, gdzie leziesz! - Zawołał.
Ten okrążył maskę i ruszył dalej.
Eevee odwróciła się od niego i próbowała uciec, lecz wszystko ją okropnie bolało, więc mogła najwyżej utykać. Jednak w tej chwili coś ją chwyciło, podniosło i ścisnęło tak, że ledwo mogła oddychać.
- Przepraszam - Usłyszała - Przepraszam za wszystko. Nic Ci nie jest? - Wyciągnął ją od siebie na długość ramion i obejrzał. Kiedy uznał, że wszystko jest w porządku, znowu ją przytulił - Chodź. Zabierzemy Cię do doktor Joy.
- Przepraszam - Usłyszał za sobą. Victor odwrócił się. Zobaczył kobietę, która pewnie była kierowcą tego srebrnego volkswagena, który omal nie potrącił Eevee - To Pański Eevee?
- Tak, bardzo przepraszam, to się więcej nie powtórzy...
- Co to miało znaczyć?! - Zawołała - Pozwolić rannemu Eevee, które nie jest nawet zdolne chodzić, wyjść samemu na ulicę?!

Pokémon Eevee AdventuresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz