Victor wygramolił się z krzaków.
Według mapy droga zataczała szeroki łuk, który, według trenera, warto będzie ściąć. Później jednak uznał, że prędzej już by mu zajęło przejście wzdłuż drogi, lecz jak już poszedł tędy, to już przejdzie go do końca. Za to Vill Evanlyn czuli się jak Magikarpy w wodzie, zwinnie przeskakując między gałęziami i wyjadając pobliskie jagody z krzaków.
Trener spróbował parę. Miały słodki i świeży smak, kojarzący się z lasem. Zebrał parę do woreczka po kanapce, którą zjadł po drodze.
Stanął na obszernej polanie, na której końcu stała niewielka, drewniana chata.
Z jednej strony bał się iść do Billa. To, czego ten młody wynalazca dokonał może i jest niesamowite, ale także po części przerażające. Niezbyt mu się podobała perspektywa pomocy w testowaniu jego wynalazków.
Z drugiej jednak strony ciekawość wzięła nad nim górę. Mimo tego, że Victor mieszkał tak blisko Billa, nigdy nie odwiedził jego pracowni w Kanto. Pamiętał, jak parę razy tata go zabierał ze sobą do Goldenrod. W garażu swojej matki, niczym z jakiegoś filmów w stylu "Od nerda do superbohatera", Bill miał swoją pracownię. To tam powstał transporter od Systemu Przechowywania Pokemonów, a Victor był świadkiem jego tworzenia. Podawał klucze, czasami przełączał jakiś przełącznik. Poniekąd był z tego dumny i nie mógł się doczekać następnego spotkania.
Ale po tym, co usłyszał od Helen... Nie, to już jest przesada. Musi odwieść Billa od tego pomysłu, bo to już jest szaleństwo.
Tak więc stał teraz przed domem przyjaciela jego ojca, wspominając dawne czasy. W końcu westchnął i ruszył w stronę drzwi. Zapukał.
- Otwarte! - Rozległ się głos, którego trener nie słyszał od lat.
Victor uchylił ostrożnie drzwi.
Pierwsze, czego doświadczył to uderzającego smrodu niemytego ciała i niedojedzonej smażeniny. Dopiero potem dostrzegł wnętrze chaty.
W środku panował... Nieporządek to mało powiedziane. Po podłodze walały się kartony oraz papiery z jakimiś obliczeniami wypisanymi grubo markerem, których Victor nie rozumiał. Zawsze był słaby z matematyki. Były również pudełka i reklamówki z reatauracji. Ściany były poobklejane i pospinane kartkami podobnymi do tych leżących na ziemi, część na tablicach korkowych, a reszta bazpośrednio przypięta pinezkami do ścian, których barwa była niedostrzegalna. W rogu stało łóżko, a pod ścianą naprzeciwko znajdowały się dwie cylindryczne komory połączone ze sobą grubą, zieloną rurą ciągnącą się nad ich dachami. Mniej więcej na środku pomieszczenia stało biurko z komputerem, pod którym stał Jigglypuff i przyglądał się niespodziewanemu gościu.
Oparł ręce o biodra w niespodziewanie ludzkim ruchu. Lecz kiedy otworzył pysk, nie dobiegł z niego uroczy pisk, lecz męski ludzki głos.
- Ha! Nie wierzę! - Zawołał - Patrzcie, kto w końcu postanowił mnie odwiedzić! Najpierw Helen, a teraz Ty!
Victora zatkało. Nie był przygotowany na coś takiego. Mimo tego, co mu powiedziała siostra i Mat, nie potrafił się przygotować. Vill i Evanlyn, którzy ostrożnie rozglądali się po pomieszczeniu zza nóg trenera, spojrzeli na Pokemona zaskoczeni. Mały warknął.
- Bill? - Wykrztusił w końcu Victor.
- Nie, Jigglypuff... Oczywiście, że Bill! Chyba Helen Ci o wszystkim powiedziała? Otwórz szerzej te drzwi, niech no Ci się przyjrzę...
Trener zrobił to, wciąż oniemiały.
- Wyrosłeś - Stwierdził wynalazca.
- A Ty zmalałeś - Ten sarkastyczny tekst to było jedyne, co wpadło Victorowi do głowy.
Pokemon roześmiał się po ludzku. Wyglądało to wyglądało tak nienaturalnie, że aż Victor rozgryzł sobie policzek. Skrzywił się, kiedy poczuł metaliczny smak krwi.
Bill jakby tego nie zauważył.
- Dobre! Wejdź, nie stój tak w progu!
Victor zrobił to. Vill i Evanlyn przez chwilę się wahali, lecz w końcu weszli za nim.
Wynalazca spojrzał na nich.
- Ha! Tego się po Tobie nie spodziewałem! Eevee? - Upewnił się zainteresowany - Jak zdołałeś je uspokoić?
Victor zmarszczył brwi. Pierwsze wrażenie, jakie Bill na nim zrobił minęło, lecz wciąż był zdezorientowany całą tą sytuacją.
- To znaczy?
Pokemon cofnął się do wnęki w biurku i oparł się ramieniem o ściankę.
- W stadzie Eevee robią się nadzwyczaj agresywne. Atakują wszystko, co zobaczą, nie licząc członków własnej grupy.
Victor spojrzał szybko na Evanlyn, która nie spuszczała wzroku z Jigglypuffa. Tydzień temu Helen dostrzegła grupę Eevee, kiedy wracała do Kailo. Od tamtego momentu wydarzenia potoczyły się tak, że do Victora i Evanlyn dołączył Vill, a mężczyzna został trenerem.
- Prawie zawsze byli spokojni - Skłamał. Chciał jak najszybciej przejść do odpowiedniego tematu, a sam wygląd Billa mu w tym nieco przeszkadzał. A co dopiero jego pytania - Co Ty z sobą zrobiłeś?
- Podśpiewuję - Odparł ten z sarkazmem - Miałem drobny... Wypadek przy pracy...
- Nie byłeś przypadkiem Clefairy?
- Byłem, i Helen mi pomogła wrócić do siebie. Jednak wyniki były tak przełomowe, że musiałem je powtórzyć. Tak więc oto jestem! - Przestał się opierać o biurko i rozłożył drobne łapki - To ciało jest niesamowote! Nigdy nie czułem się tak lekko! - Wyszedł spod biurka i podskoczył na jakiś metr. Wylądował miękko na ziemi - Ale muszę wróccić do siebie, spisać wszystko, póki pamiętam. Tym czymś - Wyciągnął górne łapy przed siebie - Nie chwycę widelca, a co dopiero długopisu. A zgłodniałem jak tamten mitologiczny wilk! - Roześmiał się.
Victor nie wiedział, o jakiej mitologii mówi, lecz kojarzył skądś Pokemona o nazwie Wilk. Zrozumiał za to, że Bill chce wrócić do swojego ciała, za co był wdzięczny Ho-Oh, bo już myślał, że młody wynalazca postanowi pozostać Jigglypuffem na dłuższy czas.
- Pomożesz mi? - Zawołał wynalazca - Nie mogę doskoczyć do blatu, a te łapy są za słabe, żebym się podciągnął!
Victor zawahał się.
- Co mam zrobić?
- Po prostu odpal System Speracji Komórkowej, kiedy wejdę do teleportera. Tych puszek - Wskazał kciukiem za siebie na ścianę biurka, lecz Victor zrozumiał, o co chodzi - To wszystko.
Skierował się w kierunku prawej komory. Victor podszedł do komputera, lecz Vill i Evanlyn dalej siedzieli i rozglądali się nerwowo. Nie siedzieli całkowicie, ich zady były lekko uniesione, żeby się w każdej chwili podnieść i uciec.
Trener spojrzał na monitor. Na migotliwym ekranie dostrzegł interfejs zatytułowany TELEPORTER oraz mnóstwo pól z wpisanymi zmiennymi. Na dole ekranu widniał podświetlony duży przycisk "PRZESYŁ".
- Co mam kliknąć? - Zapytał się Victor.
- Przesył - Odparł Bill, otwierając drzwi - Program załatwi wszystko sam. O ile nie pozmieniasz zmiennych, oczywiście.
Drzwi zamkmęły się za wynalazcą.
- Gotów? - Victor usłyszał przytłumiony głos z "puszki".
- Chyba ja powinienem o to zapytać? - Trenerowi udzieliła się ekscytacja, jaką czuł w dzieciństwie, kiedy był u Billa, gdy ten zaczynał testować swoje twory.
- Ha! Coś w tym jest! Odpalaj!
Victor podekscytowany wcisnął Enter.
Nic się nie stało.
- Długo jeszcze? - Zaniecierpliwił się wynalazca.
- Nie działa!
- Że co? Jak to: Nie działa?!
- No... - Victor zastanowił się, jak to rozwinąć, lecz nie miał żadnego pomysłu - Nie działa!
- Szkuźwa... - Drzwi otworzyły się i z "puszki" wydreptał Jigglypuff. Podszedł do trenera - Podnieś mnie.
Ten spojrzał na niego.
- Że co? - Nie wiedział, jak zareagować.
- No sam się nie wespnę!
Victor zawahał się, po czym pochylił się i podniósł Pokemona.
Evanlyn warknęła.
- Spokojnie, Mała - Wymamrotał trener, tymczasem Bill wpatrywał się w liczby na monitorze swoimi ogromnymi oczami.
Jego futro było nadzwyczaj... Miękkie, stwierdził Victor.
- Byłaby z Ciebie świetna maskotka dla dzieci - Zażartował.
- Zamknij się - Mruknął ten - To jest ciało mojego partnera. Chcę go jak najszybciej odzyskać... Czy Ty wcisnąłeś Enter?
- Tak.
- To wyjaśnia, czemu tu nic nie ma - Wskazał na jedno z pól, które było puste - Po prostu wciśnij Backspace i naucz się używać myszki - Machnął łapką w kierunku prostokątnego pudełka z trzema przyciskami.
- Akurat tak się składa, że jestem informatykiem i wiem, jak się obsługuje myszkę - Odparł ten urażony. Wysłuchiwanie o własnych niekompetencjach ze strony klientów zawsze było czymś, co go paliło do żywego i nie potrafił się powstrzymać, żeby się nie odgryźć - Lecz wolę robić to po staremu.
- To teraz rób po nowemu. Dobra, postaw mnie!
Victor postawił Jigglypuffa na podłodze, a ten podreptał spowrotem w stronę komory.
Kiedy drzwi się za nim zasunęły, trener zawołał:
- Gotów?
- Tak!
Wcisnął Backspace, żeby cofnąć nową linię w okienku zmiennej, po czym nakierował myszką w stronę przycisku "PRZESYŁ" i wcisnął lewy przycisk.
Wszystko jakby ożyło.
Wentylatory w komputerze zaczęły pracować, tak samo jak trzy serwery obok "puszek", kitórych dotąd Victor nawet nie zauważył, a na monitorze pojawił się komunikat: "Ładowanie buforu teleportera...".
Vill i Evanlyn rozejrzeli się nerwowo, po czym skulili się, kiedy hałas stał się głośniejszy.
Monitor zamrugał i się wyłączył. Victor zdążył jeszcze dostzec na nim komunikat: "Przesyłanie komórek do bufora..."
Kiedy dźwięk stał już się nie do zniesienia, w wąskiej szybce prawej komory rozbłysło światło, powoli stając się oślepiające, po czym zanikło w ten sam sposób. Na ten czas rozległ się odgłos jakby... Dzwonków?
Po chwili dźwięk powtórzył się, a światło rozbłysło ponownie, tym razem w obu komorach. Kiedy zanikło, wszystko ucichło. Hałas sprawił, że Victor stał się głuchy na buczenie komputera, który po wszystkim ucichł do poprzedniego stanu.
Drzwi lewej komory otworzyły się.
Stanął w nich Bill, już w swoim ciele. Oparł się o framugę i ciężko dyszał.
Victor obszedł biurko i podszedł do niego.
- ...Bill?
Nic nie odpowiedział. Po dłuższej chwili jednak podniósł głowę.
- Ciriff! - Pisnął.
Trener zamarł.
Nie udało się.
Zawiódł Billa.
Zawiódł Helen.
Wynalazca myśli, że jest Pokemonem.
A Victor nie wiedział, jak to odkręcić.
Co może zrobić?
Wsadzić go spowrotem do teleportera i błagać Ho-Oh, żeby Bill został spowrotem Jigglypuffem?
Odejść stąd, jak gdyby nic się nie stało?
Zostać?
Kiedy paniczne myśli kłębiły się Victorowi w głowie, wynalazca uśmiechnął się.
- Szkoda, że nie możesz zobaczyć własnej miny - Wymamrotał.
Tego było już dla Victora za wiele. Poczuł, jak serce mu zamiera, a wzrok ciemnieje. Czuł, że się chwieje, ledwo dostrzegł framugę, której chciał się chwycić, żeby złapać równowagę, lecz ręce odmówiły mu posłuszeństwa.
Poczuł, że spada...
CZYTASZ
Pokémon Eevee Adventures
AventuraJest rok 1996. Młodzi Red, Green, Ash i Gary wyruszają w swoją podróż Pokemon, pierwsza dwójka by spełnić marzenie profesora Oaka dotycząca uzupełnienia Pokedexu, a druga - by zostać mistrzami Pokemon... Ale to nie będzie opowieść o nich. Victor B...