- Aj! - syknął Victor.
- Nie bądź baba - skarciła go siostra.
Siedział zgarbiony w kuchni w mieszkaniu Helen, która stała za nim z miską wypełnioną czerwonofioletowym płynem i szmatką i opatrywała jego plecy.
- Co to w ogóle jest? - Chodziło mu o zawartość miski.
- Woda z manganem - Odparła - Dzidzia chce znieczulenia?
- Bardzo śmieszne - Mruknął - Mam nadzieję, że Evanlyn i Villowi jest już lepiej.
- Joy zna się na rzeczy - Uspokoiła go siostra - Od lat leczyła Pokemony z najgorszych paskudztw, jakie mogły im się trafić.
Zostawił oba Pokemony w Centrum Pokemon. Spotkał tam też tamtego chłopaka, z którym walczył. Zwrócił mu Poke Balla, którego upuścił.
Nie czuł się zbyt dobrze po tym, jak zobaczył, jaką masakrę zrobił Vill ze skrzydeł Zubata. Cała bajka o zostaniu trenerem straciła swój urok.
Przypomniał sobie jednak tamto podekscytowanie, zanim wszystko wyszło spod kontroli. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuł, to było niesamowite uczucie. Chętnie poczułby coś takiego jeszcze raz, lecz nie chciał ryzykować życiem Villa i Evanlyn. Podjął decyzję.
- Dzwonię do Damiena - Oznajmił - Chrzanić przysługę, nie chcę, żeby coś takiego się powtórzyło.
- Takie rzeczy się powtarzają nawet teraz, tylko Ty ich nie widzisz.
- Mówię o Villu i Evanlyn.
- Jestem pewna, że dobrze się bawili - Odparła siostra - Nie polowali od tygodni, a Ty próbujesz z nich zrobić nieszkodliwe Mareepy.
- Gdybyś widziała to, co ja zobaczyłem w ich oczach... - Zaczął brat.
- Wiesz, co to jest adrenalina? To są drapieżniki, Victor, oni na codzień polują, zabijają, żeby się najeść. Niemożliwe, żeby podczas walki się bały.
- Omal nie złapał Evanlyn.
- No dobra, tego mogła się bać... - Siostrze zabrakło kontrargumentów.
- Gdyby nie Vill, straciłbym ją na samym początku podróży.
- Daj spokój, rozumiem, opiekowałeś się nią, przywiązałeś się do niej, ale daj jej podążyć własną ścieżką. I nie bój się, jeśli dostanie parę zadrapań. Co ty masz, dziesięć lat?
- Pozwoliłem jej odejść - Odparł - Ale postanowiła zostać. Właśnie od tego się zaczęła ta walka. Dzieciak podsłuchał, że jest dzika.
- Słuchaj, nie poznaję Cię. Zawsze byłeś uparty, jak coś sobie wymyśliłeś, to robiłeś wszystko, byleby to osiągnąć. A teraz co? Zobaczyłeś krew i spanikowałeś? Masz dwadzieścia pięć lat, czy dwanaście?
- No dwadzieścia pięć... - Zaczął Victor.
- To zachowuj się na dwadzieścia pięć! Jutro z rana bierzesz swoje rzeczy i ruszacie jeszcze raz. I nie chcę słyszeć żadnych ale!
Zapadła chwila milczenia.
- Naprawdę chcesz odzyskać mieszkanie tylko dla siebie? - Zapytał się brat.
- A żebyś wiedział.
- Mogę spać w Centrum, jak normalny trener. Wystarczyło tylko powiedzieć.
- Nie, możesz zostać.
- Na pewno?
- Tak
Kolejna chwila milczenia.
Nagle Victor coś sobie uświadomił.
Odwrócił się na tyle, na ile pozwalał mu zraniony bark.
- Ty masz kogoś!
Siostra się zaczerwieniła.
- Może.
- Czemu mi nie powiedziałaś? - Zapytał się uśmiechnięty.
- Po prostu nie wiedziałam, jak zareagujesz. Zawsze byłeś na nie, kiedy kogoś miałam - Zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
- Ponieważ oni nie byli Ciebie wart. Kto to?
- Pyiotr Charkov. Jest po prostu uroczy!
- Pyiotr? - Victor był pewien, że słyszał już gdzieś to imię.
- Pracuje w laboratorium profesora Laigena.
- A! - Teraz sobie przypomniał - Ten Sowiet?
- Ej! - Helen klepnęła go w zraniony bark sprawiając, że ten wygiął się do tyłu z bólu - ZSRR się rozpadło, on jest z Rosji! Ma taki piękny akcent...
- Widziałem go. Na pierwszy rzut oka wydaje mi się w porządku, ale ledwo otworzył przede mną drzwi, już chciał mnie wyprosić.
- Nic dziwnego, skoro zobaczył taki szkielet... - Siostra parsknęła śmiechem.
- Hej! Ty nie jesteś lepsza! - Zawołał Victor.
To była prawda. Helen była nadzwyczaj wysoka i szczupła, jeśli nie koścista, podobnie jak jej brat i ojciec. Po matce miała jedynie podłużną twarz i błękitne oczy. Victor był niemalże idealną kopią ojca - Kawadratowa szczęka, szare oczy oraz dołek w podbródku. Jedyną cechą, jaką zachował od matki był węższy nos.
- Może przyjść? - Zapytała się.
- To Twoje mieszkanie.
- No... Ostatnio jak zaprosiłam Hattoriego do domu, to omal Cię nie przełamał na pół, kiedy się na niego rzuciłeś.
- Zwykłe nieporozumienie.
- Nazwałeś go damskim bokserem i kazałeś mu się wynosić, bo "zedrzesz mu tą śliczną buźkę".
- Ty to pamiętasz? - Zdziwił się trener - A tak poza tym co Ty w nim widziałaś? Trzy metry wzrostu, łysa pała i tona mięśni! Nic dziwnego, że obawiałem się o Ciebie.
- Hiroko?
- Idiota.
- Ginsel?
- Jeszcze większy.
- A Ty bijesz ich na głowę. Hiroko ma teraz doktorat z psychologii, a Ginsel jest menadżerem w Silph.
- Damien mi mówił, że nieciekawie tam jest ostatnio. Drużyna R...
- Jestem ciekawa, kiedy w końcu zrobią z tym porządek?
- Policja...
- Nie mówię o policji, tylko o Elitarnej Czwórce. Kiedy w końcu ruszą swoje tłuste dupy z Indigo Plateau?
- Nie wiem. Powinni kiedy tylko zaczął się atak.
- No właśnie! A gdzie oni teraz są? Siedzą sobie w swoich salach i czekają, żeby dzieci ich pobiły!
- A Liderzy Sal?
- To samo. Safron ma własną salę, a jej liderka nawet nie wychyliła stamtąd nosa! Tylko mistrzowie Dojo coś tam robią, ale też niewiele.
Victor znowu się obrócił do niej.
- Czekaj, a skąd Ty to wiesz?
- Podawali dzisiaj w telewizji.
- A.
- Dobra, podnieś rękę, nałożę bandaż - Poleciła siostra jedną ręką przyciskając gazy, a drugą sięgając po białą rolkę - To jak?
- Co jak?
- Spróbujesz jeszcze raz?
Trener zastanowił się. Cóż, Helen miała rację, pomyślał. We wszystkim, co mówiła o Villu i Evanlyn. Nie może ich traktować jakby byli ze szkła, to są bezlitosne drapieżniki. A Victor musi ich opanować, żeby sytuacja z Zubatem się nie powtórzyła.
- Tak - Stwierdził - Jutro z rana idę do Cerulean i spojedynkuję się z Misty.
Misty była Liderką Sali Pokemon w nadrzecznym miasteczku Cerulean, które było dla Kailo bramą na całe Kanto.
- Misty skończyła z byciem Liderką. Teraz pałeczkę przejęły jej siostry.
- Co?
- Nie wiedziałeś? Już miesiąc temu wyruszyła z jakimś młodym trenerem. Co ty, telewizora w serwisie nie miałeś?
- Tak się składa, że nie. To był serwis, nie restauracja. Nie chciałem się rozpraszać.
- Mhm - Siostra zapięła bandaż - Gotowe. I jak?
Victor poruszył ręką. Skrzywił się, kiedy bark ostro zaprzeczył.
- Nieźle. Dzięki!
- Nie ma za co. Yyy, Pyiotr będzie tu za jakieś piętnaście minut, pomożesz mi ogarnąć tutaj?
- Jasne.
Jak się okazało, Pyiotr przyszedł kilka minut wcześniej. Victor właśnie zamiatał w przedpokoju, kiedy nagle zadzwonił dzwonek.
Otworzył drzwi, podpierając się na miotle.
Za nimi stał ten sam ciemnowłosy chłopak, który tydzień temu otworzył mu drzwi w laboratorium profesora Laigena.
Uśmiechnięty, ubrany w czarny garnitur z białym krawatem, trzymał w dłoniach bukiet białych róż. Mina mu trochę zrzedła, kiedy zobaczył, kto mu otworzył drzwi.
- Dzień dobry - Powiedział nieśmiało silnym akcentem, mimo, że był już wieczór.
- Dobry - Odparł trener. Wskazał na kwiaty - To dla mnie?
Chciał trochę odstresować chłopaka, ponieważ widział, jak się męczy, lecz przyniosło to odwrotny skutek; Rosjanin spojrzał nerwowo na bukiet, po czym potrząsnął głową.
- N-nie, przepraszam, pomyłka - Już się odwracał, kiedy Victor się odezwał:
- Pyiotr, tak?
- Yyy... Tak...
- To zapraszam - Mężczyzna otworzył szeroko drzwi wpuszczając gościa do środka.
- To Pyiotr? - Zawołała Helen z łazienki przekrzykując suszarkę, którą miała włączoną od jakiegoś czasu.
- Tak! - Odkrzyknął jej brat zamykając drzwi wejściowe - Helen zaraz wyjdzie, zapraszam do kuchni.
Czuł się jak rodzic, który miał sprawdzić chłopaka swojej nastoletniej córki, czy aby jest dla niej dobry, czy nie jest ostatnią gnidą. Zawsze tak się czuł, kiedy siostra kogoś przyprowadzała. Sęk w tym, że ta "córka" miała trzydzieści lat i była od niego starsza.
- Kawy, herbaty? - Zapytał się, otwierając szafkę ścienną.
- Kawa, ja prosić - Odparł Rosjanin, kładąc kwiaty na stole. Victor uśmiechnął się, słysząc odpowiedź.
Rzeczywiście, pomyślał, na swój sposób to było urocze.
- Jak długo jesteś w Kanto? - Victor zaczął "przesłuchanie" wsypując ziarna do młynka.
- Jeden miesiąc.
- A ile się uczysz angielskiego?
- Uczę się od kiedy przyjechałem.
- Uuu... - Skrzywił się Victor, opierając się o blat i mieląc kawę - Musisz mieć ciężko, nie?
- Ciężko? - Zapytał się Rosjanin, nie rozumiejąc.
Trener uśmiechnął się i zastanowił, jak inaczej sformułować pytanie.
- Nie masz łatwo, dobrze mówię?
- Oh, tak, ekhem... Przepraszam.
- Każdy popełnia błędy. Skąd jesteś?
- Z Rosji - Pyiotr spojrzał na Victora, jakby się zastanawiał, jak rozmówca nie zdołał się zorientować.
- W sensie z jakiego miasta.
- A! Polarny... - Znowu spojrzał na trenera, tym razem z niepokojem - To jest... Yyy... - Szukał słowa - Ś-śle...
- Przesłuchanie?
- Yyy... Tak.
Trener uśmiechnął się.
- Chyba mam prawo wiedzieć, z kim zadaje się moja siostra, nie?
- O... Tak... - Pyiotr zamyślił się - Helen to Twoja siostra?
- Inaczej mnie by tu nie było - Rozłożył ręce i roześmiał się. Mimo, że chłopak był młodszy od Victora, przypadł mu do gustu. A przynajmniej nie wydaje mu się, żeby ten miał w najbliższym czasie wywieźć Helen na Syberię - No to?
- Polarnyje Zori. Jest bardzo piękne. Na północy. Chcę kiedyś zaprosić Helen. Jeśli może - Dodał szybko, patrząc na trenera.
- Cóż... Jest starsza ode mnie, więc jej się pytaj - Odparł.
Jak na zawołanie, w dzwiach pojawiła się jego siostra.
- Co się dzieje? - Rozejrzała się po kuchni spoglądając podejrzliwie na uśmiechniętego Victora, oraz na zdenerwowanego Pyiotra - Hej, Pyiotrek!
- Helen! - Gość wstał, po czym oboje zaczęli się całować nad stołem niczym para nastolatków.
Victorowi zbledł uśmiech.
- Hej, ja tu jestem! - Przypomniał o sobie.
Pyiotr chciał się oderwać, lecz siostra przyciągnęła go z powrotem.
Brat westchnął z niesmakiem.
- Pójdę po Evanlyn i Villa - Powiedział, kierując się do przedpokoju - W czajniku gotuje się woda, w młynku jest kawa. Zmieliłem tylko trochę, żebyście nie skakali całą noc po suficie.
Wszedł do gościnnego po kurtkę. Ubierając ją, jego wzrok mimowolnie padł na oparty o kanapę, nierozpakowany plecak; Helen prawie od razu kazała mu się rozebrać i iść do kuchni.
Po chwili namysłu zarzucił go sobie na plecy.
CZYTASZ
Pokémon Eevee Adventures
AventureJest rok 1996. Młodzi Red, Green, Ash i Gary wyruszają w swoją podróż Pokemon, pierwsza dwójka by spełnić marzenie profesora Oaka dotycząca uzupełnienia Pokedexu, a druga - by zostać mistrzami Pokemon... Ale to nie będzie opowieść o nich. Victor B...