Victor otworzył oczy.
Wszędzie wokół było jasno, mężczyzna dostrzegł nad sobą przelatujące cienie. Chyba Spearrowy.
Pochylił głowę do przodu, z jękiem czując, jak jego kark strzela głośno w boleśnym proteście z każdym ruchem.
Musiałem przysnąć, pomyślał niezadowolony.
Jego sen powoli zacierał się w jego umyśle, lecz wciąż pozostawał wyraźny, jakby wydarzył się rzeczywiście.
Ponownie się skarcił.
Przecież wydarzył się rzeczywiście.
Biegł przez powoli ciemniejące ulice Kailo, trzymając w rękach coś ciemnobrązowego. Nogi go paliły, lecz parł dalej przed siebie, zdeterminowany. Czuł, jak rękawy jego kurtki namakają i ciemnieją, a za sobą na chodniku pozostawiał czarne plamy...
Nigdy nie zapomni momentu, kiedy pierwszy raz walczył o życie Evanlyn.
Rozejrzał się.
Po prawej las wciąż był nieco ciemny, chociaż gdzieniegdzie wschodzące słońce przebijało się przez sklepienie klonów, sosen oraz innych drzew, tworząc pojedyncze promienie opadające na ziemię.
Po prawej zaś, za kanałem skalna ściana stopniowo opadała, częściowo ukazując panoramę Kanto; Victor dostrzegł poszczególne wieżowce miasta Saffron oraz parę domków należących do Celadonu, ukrytego za Górą Księżycową. Jeszcze dalej zaś można było dostrzec ledwo widoczną zatokę, na brzegu której majaczyły mgliście domy miasta portowego Vermilion. Całą przestrzeń pomiędzy nimi pokrywały pola i lasy, pięknie dopełniając krajobrazu, nadając mu swego rodzaju bajkowego wyrazu.
Victor uśmiechnął się na ten widok, otrząsając się ze złych wspomnień.
Mimo, że większość regionu zakrywała naga skała, ten niewielki skrawek sprawiał, że trener czuł się wolny, mógł pójść gdzie tylko zechce, zrobić cokolwiek dusza zapragnie... Nie dało się tutaj dostrzec trosk mieszkańców okupowanego Saffronu, nie widział tutaj umierających we wnykach Pokemonów, czy napadające na podróżnych Drużyny R. Kotlina, w której mieszkał również była obszerna i niesamowicie piękna, lecz nikt nie miał prawa zagłębić się w nią dalej niż na to pozwalały granice Kailo. Profesor Laigen dobrze o to zadbał.
Tutaj zaś przed nim rozciągał się świat, który Victor mógł obejrzeć z bliska, dotknąć, powąchać... Odczuwał nieodpartą potrzebę jego zwiedzenia i dotknięcia.
Westchnął i ponownie się rozejrzał.
Na ziemi leżał stos jego rzeczy, nietknięty od momentu, kiedy wysypał wszystko na wierzch. W śpiworze spali Vill i Evanlyn. Mała leżała na brzuchu, z głową leżącą na skrzyżowanych łapkach, a Mały spał na boku. Mimo, że zabierał większość miejsca w śpiworze, to opierał się lekko grzbietem o bok Małej.
Vidząc to uśmiech Victora stał się jeszcze szerszy. Chyba zaczęła na dobre uznawać Villa za jednego z nich. Widać też było od razu, jak Mały jej ufa. Coś mu mówiło, że gdyby wciąż się jej tak panicznie bał, to raczej nie leżałby tak blisko, praktycznie się do niej wtulając.
Spojrzał na plecak.
Był rozpięty, a z jego wnętrza wystawał grzbiet skulonego Sandhrew.
Teraz Victor mógł przyjrzeć się bliżej jego grzbietowi.
Był on jasny, można było dostrzec, że jego sklejona sierść była żółtawa, pokryta cienką skorupą siwego piachu. Gdzieniegdzie na pomarańczowo błyszczały krople żywicy, jakby Pokemon regularnie się nią obcierał i tarzał w piasku. Szczeliny pomiędzy poszczególnymi grubymi "płytami" odkrywały różową skórę. Victor był pewien, że kiedy Sandhrew się prostuje, szczeliny się przymykają dając Pokemonowi swobodę w poruszaniu się.
Victor poruszył się, żeby znaleźć wygodniejszą pozycję.
Poczuł coś grubego i płaskiego uciskającego go w tylnej kieszeni.
Sięgnął tam.
To był Pokedex.
Trener uświadomił sobie, że nie wie kompletnie nic o Sandhrew. A powinien wiedzieć przynajmniej to, czym ten Pokemon się żywi.
Spojrzał jeszcze raz na stos przedmiotów.
Victor dostrzegł między nimi swoje zapasy jedzenia - Mięso Pidgeotto szczelnie zawinięte w folię i mały woreczek z jagodami. Kanapki już dawno się skończyły. Musiały się skończyć, ponieważ dzisiaj byłyby już całkowicie obrośnięte zielonym futerkiem pleśni.
Spojrzał jeszcze raz na urządzenie.
W sumie co mu szkodzi spróbować.
Uruchomił Pokedex i wstał, starając się jak najmniej szeleścić ubraniami.
Ostrożnie podszedł do Sandhrew i przyłożył urządzenie czujnikiem do jego grzbietu.
Po chwili na Pokedexie pojawiły się informacje:
CZYTASZ
Pokémon Eevee Adventures
AventuraJest rok 1996. Młodzi Red, Green, Ash i Gary wyruszają w swoją podróż Pokemon, pierwsza dwójka by spełnić marzenie profesora Oaka dotycząca uzupełnienia Pokedexu, a druga - by zostać mistrzami Pokemon... Ale to nie będzie opowieść o nich. Victor B...