Rozdział XLVIII

47 1 1
                                    

Laigen rozejrzał się po wzniesieniu.
Znajdowali się dosyć wysoko, z miejsca, gdzie stał z Pyiotrem widać było całą kotlinę. Kailo wyglądało stąd jak niewielkie skupisko drobnych bloczków, spośród ciemnych i niebieskich dachów wyróżniało się czerwone Centrum Pokemon. Dzięki niecce, w której miasto się znajdowało reszta kotliny nie była dla mieszkańców aż tak widoczna, przez co Lugia mógł swobodnie latać niezauważony.
Profesor uśmiechnął się z własnego szczęścia sprzed dziesięciu lat i spojrzał w górę dostrzegając niewielką szarą kropkę szybującą wysoko na niebie.
To miejsce było prawie idealne dla Lugii.
Spojrzał spowrotem na ziemię.
Prawie.
- To tutaj, profesor? - Zapytał się Pyiotr ściągając karabinek z pleców. Jedną rękę oparł o wybrzuszenie w miejscu, gdzie pod kitlem powinna się znajdować kieszeń spodni. Fearrow i Ponyta przyglądali im się zaciekawieni.
Wszyscy byli w miarę wypoczęci po przespanej nocy. Staruszek wiedział, że wspinaczka będzie ciężka, więc postanowił oszczędzać sił na tyle ile się da.
- Tak - Odparł Laigen, lecz pokręcił głową - Ale jego już dawno tu nie ma. Schodzi pewnie po drugiej stronie góry. Chodź. Musimy się pospieszyć - Odwrócił się i ruszył w stronę Pokemonów.

On tu jest.

Profesor zatrzymał się gwałtownie i rozejrzał.
- Profesor? - Pomocnik spojrzał na niego pytająco pozwalając, by karabin zwisał mu na piersi.

Wyczuwam go, Saburo. On tu jest - Powtórzył Lugia

- Gdziekolwiek jesteś - Ryknął profesor do głazów - Wyłaź! Chwyć broń za lufę i trzymaj ją nad głową, żebym ją widział!
Odpowiedziało mu milczenie.
- Profesor? - Pyiotr podszedł do staruszka rozglądając się we wszystkie strony - Może...
HUK
Wystraszone Pokemony rozpierzchły się w dół stoku przerażone nagłym hukiem, który rozniósł się echem po górach.
Pyiotr odwrócił się gwałtownie i jęknął, a jego kitel rozdarł się w lewym barku szkarłatną linią. Rosjanin sięgnął tam drugą ręką i spojrzał zaskoczony na krwawy ślad, który pozostał na dłoni. Profesor chwycił go i, szarpnięciem pociągnął w stronę kamieni rzucając się w ukrycie.
Kiedy pierwszy szok minął pomocnik ryknął z bólu rzucając przy okazji stosem słów, których profesor nie potrafił zrozumieć.
- Nie jęcz - Warknął Laigen siadając i spoglądając na ranę - Odbiła się tylko od kości, nic Ci nie będzie.
- K-kurwa! - Stęknął Pyiotr w odpowiedzi, z trudem składając słowa po japońsku - Pali!
- Wiem! Daj mi broń! - Pomógł mu przełożyć pas przez głowę i chwycił za karabin. Sięgnął też pod połę kitla pomocnika i wygrzebał magazynek z kieszeni jego spodni. Między czarnymi ząbkami naboje błysnęły brudnozłotym mosiądzem.
Cholera, pomyślał, kiedy jego ręce zadrżały próbując utrzymać ciężar broni podczas wkładania magazynka do broni, za stary jestem na to...
Podkulił nogę zapierając się plecami o głaz i wziął głęboki oddech.
Cisza.
Wszędzie panowała nienaturalna cisza, nawet wiatr, który dotąd wiał silnym podmuchem ucichł, nie poruszając najmniejszym listkiem na nielicznych drzewach. Jedynym odgłosem jaki Laigen słyszał były jęki Pyiotra oraz głośny huk krwi w uszach staruszka.
I to profesora przerażało.
On nie był piechurem, tylko starym, emerytowanym pilotem. Tylko trzy razy w życiu trzymał w dłoniach karabin, w dodatku to było pół wieku temu, na wojnie. Osiadł w Kailo by uciec od niej, ratować życie, nie je niszczyć...
W dodatku, dodał w myślach, nawet nie wiem, gdzie ten posraniec jest. Wychylenie się jest równoznaczne ze śmiercią...
Tak więc czekał z cicho pojękującym Pyiotrem, nie wiedząc, czy kłusownik uciekł, czy może wciąż czeka, aż czyjaś nieuważna głowa wychyli zza głazu za którym się chowali.
Był przerażony, a ta niepewność dodatkowo go dobijała.

Wyjdź

To nagłe słowo zadudniło w jego głowie jak gong. Rozejrzał się, szukając właściciela tego donośnego głosu, całkowicie zapominając o tym, iż nie należy on do człowieka.

Pokémon Eevee AdventuresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz