Las kończył się wąskim i głębokim wąwozem, który ciągnął się wzdłuż skalistej ściany po drugiej stronie.
Victor westchnął. Musieli pójść w złym kierunku. Wyciągnął Pokegeara i otworzył mapę. Nakierował ją mniej więcej na miejsce, w którym był i przyłożył ekran do twarzy, wpatrując się w rozpikselowany obraz.
- No dobra - Powiedział mrużąc lekko oczy od blasku ekranu - Możemy tędy dojść prosto do Cerulean... - Odnalazł nazwę tej drogi. To był kanał przeciwburzowy. Spojrzał na Villa, który ostrożnie obwąchiwał krawędź skarpy - Tylko musimy najpierw jakoś tam zejść... - Sięgnął za siebie i podrapał Evanlyn za uszami - Trzymasz się, Mała?
- Skririri! - Usłyszał nad uchem. Mimo tego, że paraliż całkowicie ustąpił jeszcze w nocy, uznał, że lepiej będzie, żeby się nie przemęczała. Dlatego włożył ją do kaptura, żeby mieć równieź wolne ręce. Jakimś cudem nie protestowała.
Przyjrzał się uważnie stokowi. Był stromy, ale nie pionowy, więc mógłby spróbować zejść nim na dół.
Usiadł na krawędzi i postukał butem o ścianę sprawdzając, czy jest zbita. Na dole dostrzegł nagą skałę, ale tutaj była ziemia i glina. Jednak wydawała się w porządku, żeby mógł po niej zejść.
Wyciągnął Poke Balla z kieszeni.
- Dobra, Mały - Podrapał Villa wolną ręką pod brodą - Będę musiał Cię na chwilę zamknąć...
Otworzył Poke Balla i przymknął go lekko. Vill rozbłysł czerwonym światłem i został wchłonięty przez kulę, która zatrzasnęła się samoistnie.
- Dobra - Spojrzał w lewo, czując policzkiem ciepłą sierść Evanlyn - Gotowa?
Mała odwróciła głowę, wsadzając mu przy okazji chłodny nos w oko.
- Skri?
- Aj! - Syknął, zabierając głowę i przecierając oko - Trzymaj się.
Wstał, stawiając nogi na stromym stoku i kucnął, chwytając się kępki trawy dla uzyskania równowagi. Zahaczył plecakiem o coś, co nie pozwalało Victorowi ściągnąć go na dół. Obejrzał się.
Znad ogona Evanlyn dostrzegł szary, cylindryczny worek przywiązany do plecaka.
No tak, pomyślał, śpiwór...
Ostrożnie obrócił się w miejscu, chwytając trawę obiema rękami. Poczuł, jak śpiwór zsuwa się ze skarpy i zaczął ściągać trenera w dół.
- No dobra - Mruknął - Raz Flaffy śmierć...
Obrócił się jeszcze raz, puszczając trawę i zaczął drobnymi krokami schodzić wzdłuż stoku. Evanlyn protestowała piśnięciem za każdym razem, kiedy tracił równowagę i musiał postawić ciężej stopę, a zdarzało się to dosyć często, ponieważ nieszczęsny śpiwór cały czas odbijał się od ściany i wchodził mu między nogi.
Kiedy był już mniej więcej w połowie drogi poczuł, jak coś mu się wyślizguje z prawej kieszeni. Sięgnął tam i przygniótł kieszeń, lecz było już za późno. Zobaczył, jak czerwona kula ląduje na stoku i stacza się po nim, aż w końcu wylądował w kałuży.
Victor patrzył na nią tępo, nie wiedząc, o czym myśleć, lecz kiedy rozległ się cichy plusk, zawołał:
- Vill!
- Skri? - Evanlyn obwąchała mu szyję.
Victor nie odpowiedział, tylko zaczął zbiegać po stoku, nie zważając na śpiwór obijający mu się o nogi. Zwolnił kilka sekund później, kiedy potknął się i omal nie poleciał w dół.
Nie zauważył młodego, na oko piętnastoletniego trenera ubranego na zielono, który wyszedł zza zakrętu, i przystanął, kiedy zauważył Victora. Chciał zawrócić, lecz kiedy dostrzegł, co leży w kałuży natychmiast zmienił zdanie i puścił się biegiem w jego stronę.
Kiedy mężczyzna zszedł na ziemię i sięgnął w stronę Poke Balla, jego już tam nie było. Leżał w dłoni dzieciaka, który skanował go czerwonym Pokedexem.
- Co?! - Zawołał z niedowierzeniem - Eevee!
- Eevee - Rozległ się elektroniczny głos - Jego niestabilny kod genetyczny pozwala na różnorodne przemiany. Potrafi się przemienić w pięć różnych typów Pokemonów. Odnotowano jedynie kilka żywych osobników.
- Tak - Odparł Victor - Dzięki, chłopcze. Będziesz mógł mi go oddać?
- Słucham? - Zapytał się dzieciak, jakby nie rozumiał o co chodzi.
- Poke Balla - Wyjaśnił Victor, nie wiedząc, czego ten nie rozumie - Wypadł mi, kiedy schodziłem.
- Nie. Ja go znalazłem! Jest mój!
Teraz to Victor nic nie rozumiał.
- Przepraszam - Powiedział mężczyzna - Ale może źle zrozumiałeś... Ten Eevee jest ze mną. Czy będziesz mógł mi go oddać?
- Nie. To - Podniósł rękę pokazując Poke Balla - Są zapasy z Centrum Pokemon.
Jeśli dotąd Victor nic nie rozumiał, to w tym momencie jego zdolność pojmowania czegokolwiek została całkowicie zabita.
- ...słucham? - Wykrztusił.
- Pan nie wie? - Chłopak prychnął - Centrum Pokemon zbiera dary na wsparcie dla trenerów i chowa je w lesie. Dla nas to fajnie, bo zawsze to jakieś darmowe mikstury, nie? A jak się ma szczęście, to może też dadzą jakiegoś porzuconego Pokemona, który by sobie nie poradził sam w dziczy!
Victor mimo sytuacji roześmiał się lekko w duchu. Rzeczywiście dostrzegł jakiś stos przedmiotów w Centrum, ale widać było, że ten dzieciak żyje nie z walki, tylko ze zbierania takich rzeczy. Żyje tylko dzięki komuś, kogo nawet nigdy nie widział na oczy.
- No dobrze - Powiedział - Może i nie wiedziałem o tym, ale to nie zmienia faktu, że osobiście złapałem tego Eevee i chcę go mieć spowrotem.
- W porządku - Odparł ten - Ale dopiero, kiedy wygra Pan walkę.
- Walkę?
- Wygrany bierze Eevee. Chociaż Pan już ma jednego - Wskazał palcem na Evanlyn, która siedziała w kapturze Victora, i z lekko zaciekawionym wzrokiem wpatrywała się w dzieciaka.
Mężczyzna zastanowił się. Vill nie zaatakuje Evanlyn, to było pewne. To, że Evanlyn zrobi to samo jest już takie nie było. Jednak zawsze miała jakiś powód, a tym razem będzie musiała to zrobić bez niego. Były jeszcze pozostałe Pokemony młodego trenera...
- No dobrze - Powiedział w końcu. Nie mógł w końcu zostawić Villa.
- Jeden na jednego Pokemona - Zaproponował dzieciak - Dam Panu fory
Mężczyzna nie odpowiedział.
Cóż, pomyślał kucając i ostrożnie wyciągając Evanlyn z kaptura, przydałoby mi się. Nie wiedział w ogóle, czy Mała w ogóle będzie go słuchać. Zapewne nie. Nie trenował jej ani razu, bo przecież to Vill jest jego Pokemonem. Chociaż, pomyślał z lekką satysfakcją, z nim też się niezbyt wywiązał z obowiązku. Był szczerze ciekaw, w jaki sposób chłopak by go opanował.
Zastanawiał się przez ułamek sekundy, czy nie puścić Pidgeya, lecz ten najpewniej by uciekł od walki. Tym bardziej, że Evanlyn jest bardzo... Zainteresowana tymi ptakami.
- W porządku - Postawił Małą przed siebie. Spojrzała na niego zaciekawiona.
- Dobra. Moim Pokemonem będzie Pidgeotto - Wyciągnął Poke Balla z kieszeni i sprawdził go Pokedexem.
CZYTASZ
Pokémon Eevee Adventures
AbenteuerJest rok 1996. Młodzi Red, Green, Ash i Gary wyruszają w swoją podróż Pokemon, pierwsza dwójka by spełnić marzenie profesora Oaka dotycząca uzupełnienia Pokedexu, a druga - by zostać mistrzami Pokemon... Ale to nie będzie opowieść o nich. Victor B...