Rozdział XXVI

26 2 21
                                    

Victor spojrzał na Jima.
- Co to było? - Zapytał się chłopak.
- Nie wiem. To gdzieś na zewnątrz - Podbiegł w stronę drzwi i wyszedł.
Jeśli kilka minut temu na ulicach były korki, to teraz było nadzwyczaj pusto. Jedynie kilka osób stało na chodnikach.
Wszystko wydawało się spokojnie, dopóki trener nie zauważył, że piesi patrzą się gdzieś w górę, na lewo od Centrum.
Spojrzał w tamtym kierunku.
Ponad dachami budynków zauważył coś ogromnego i żółtawego, jak sierść na karku Eevee. Dom zasłonił to częściowo, a sam obiekt był tyłem do trenera, lecz Victor dostrzegł czarne uszy i złoty talizman.
Dobrze wiedział, co to jest, w końcu przez te Pokemony spotkał Evanlyn.
Meowth.
Zza drzwi Centrum wychylił Jim. Prawie od razu dostrzegł głowę Pokemona wiszącą nad budynkami.
- To jest nad salą! - Zawołał.
- Wiesz, co to jest? - Zapytał się mężczyzna.
- Tylko tyle, że wygląda mi to na głowę Meowth, a co?
Usłyszał kroki. Trener spojrzał za siebie.
W ich stronę biegła policjantka, którą Victor dostrzegł wcześniej. Teraz mężczyzna nie miał żadnych wątpliwości, że to była oficer Jenny.
- Yyy... Przepraszam? - Zawołał do niej, lecz ta bez słowa ich ominęła.
- Cholera... - Wymamrotał, po czym puścił się za nią biegiem. Mała zaprotestowała w kapturze, kiedy zaczęło nią trząść - Przepraszam? - Uff, szybka jest, pomyślał - Może Pani zwolnić?
Wbrew pozorom policjantka zwolniła nieco.
- Tak? Tylko szybko! - Popędziła go.
Victor wziął głębszy oddech, zmęczony.
- Co się dzieje? - Wydyszał.
- Drużyna R zaatakowała salę Pokemon!
Victor słysząc to omal się nie potknął i nie przewrócił na brukowany chodnik.
- Drużyna R? - Zapytał nie będąc pewien, czy dobrze usłyszał.
- Tak! Coś jeszcze?! - Dopytała się.
Victor nie odpowiedział, tylko zwolnił, aż w końcu się zatrzymał. Funkcjonariuszka pobiegła dalej i zniknęła za rogiem.
Po chwili dobiegł do niego Jim. W przeciwieństwie do Victora nie zmęczył się i nie zdyszał jak on.
- I co? Co się stało?
- Drużyna R - Odparł krótko, podpierając ręce o kolana, żeby łatwiej mu było oddychać.
- Kur... - Zaczął dzieciak - Przepraszam. I co teraz?
Victor podszedł w stronę skrzyżowania i wyjrzał zza rogu.
Dostrzegł spory, okrągły budynek, który bardziej przypominał namiot cyrkowy niż salę Pokemon. Miał niski wiatrołap podpierany kolumnami oraz półokrągły dach pomalowany w żółte i czerwone pasy. Za nim Victor dostrzegł jakiś krztałt zbity z drewnianych desek.
Pod budynkiem rozciągał się parking, który był dosłownie zalany samochodami.
Nad nim, z koszem schowanym w dziurze wybitej w dachu, wisiał balon w krztałcie głowy Meowth.
- No i co teraz? - Powtórzył Jim.
- Nic - Odparł Victor - Nic tu nie widzieliśmy. W ogóle się nie ruszyliśmy z Centrum. Chodź - Skierował się w stronę lecznicy.
Chłopak nie potrafił uwierzyć własnym uszom.
- Że co?! A co z Drużyną R?!
- Na pewno jest tam ktoś, kto ich pokona. Na balonie mogło się zmieścić najwyżej z pięć osób, a zobacz, ilu jest widzów. Połowa z nich to pewnie trenerzy.
- A jeśli Erki są też pomiędzy widzami?
Lecz w tym momencie rozległy się... Oklaski?
Oklaski i gwizdy dobiegające z sali.
Victor zatrzymał się.
Cóż, gdyby się nad tym zastanowić, mógłby rzucić okiem na to, co się tam dzieje. Chętnie by zobaczył, jak Drużyna R dostaje po tyłkach od jakiegoś trenera.
Odwrócił się.
Ale...
- Nie mogę ryzykować z Małą - Powiedział, sięgając do tyłu i drapiąc Evanlyn za uszami - Już raz Drużyna R próbowała mi ją odebrać. Nie chcę, żeby się to powtórzyło.
Ponownie skierował się w stronę Centrum.
- To ja pobiegnę - Zaproponował dzieciak.
- Twój Pidgeotto ma złamane skrzydło... - Zaczął trener.
- ...Ale mam jeszcze Nidorinę - Dokończył za niego.
Lecz w tym momencie rozległ się potężny huk, od którego Victorowi przytkały się uszy. Evanlyn pisnęła wystraszona i próbowała się wydostać z kaptura. Victor wziął ją na ręce i otoczył ją nimi, żeby ją uspokoić. Dostrzegł kątem oka, jak kosz od balonu podbija się i uderza w palnik oraz sam balon, który odleciał w górę, obracając się od siły uderzenia. Po huku rozległ się cichy głos wykrzykiwany przez kilka osób, który jakby się odalał:
- ...wu błysnąąąął!
- Piękny Ho-Oh - Wymamrotał Victor wpatrując się w czarną kropkę na niebie - Czy na tym balonie byli ludzie?
- Oby ich śmierć była krótka - Dopowiedział Jim również wpatrując się w balon.
Victor zamarł. Rzeczywiście, nie życzyłby takiego losu nawet Drużynie R.
Z sali znowu dobiegły ich oklaski.
- Potwory - Skomentował chłopak - Ludzie giną, a oni się cieszą - Odwrócił się i ruszył w stronę Centrum. Victor niemalże widział ciemne chmury nad jego głową.

Pokémon Eevee AdventuresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz