Zadzwonił dzwonek. Helen wyszła z kuchni z zatłuszczoną drewnianą łopatką i zerknęła przez wizjer w drzwiach.
Stał tam Victor, zobaczyła też ucho Eevee łaskoczące go w policzek.
Uśmiechnęła się i otworzyła drzwi.
- I jak? - Zapytała, kiedy przekraczał próg.
- Od teraz możesz do mnie mówić per "Panie Trenerze Pokemon".
- Oooh! - Zapiszczała i rzuciła się na Pana Trenera Pokemon - Trener w rodzinie! Matka byłaby dumna! - Puściła go i ucałowała Eevee w czoło. Pokemon zamrugał, jakby nie wiedział zbytnio co się właściwie stało. Brat też był zaskoczony.
A potem siostra walnęła go łopatką w głowę.
Victor usłyszał głuche łupnęcie. Ból przyszedł dopiero po sekundzie.
- Ała! - Zawołał. Nie miał wolnych rąk, żeby się złapać za głowę, więc schował ją w ramionach - Za co?
- Za mamrotanie za drzwiami! Jakoś zdołałam wyjść z łazienki zanim wróciłeś - Spojrzała na zegarek - Nawet Ci się zbytnio nie spieszyło... - Dopiero teraz zobaczyła papierową torebkę z baru - Co to jest?
- Śniadanie dla Eevee i obiad dla Eevee - Spojrzała na niego nierozumiejącym wzrokiem - Ta... Muszę je jakoś nazywać, żeby ich odróżnić...
- Je?
- No tak... W tym Poke Ballu jest Eevee, który próbował zagryźć Małą. Musiałem go złapać, żeby ich rozdzielić.
Spojrzała na Pokemona. Ten skulił uszy i zawarczał, jakby spodziewał się ataku.
To by wyjaśniało jej wczorajszy stan, pomyślała.
Brat pociągnął nosem.
- Co smażysz?
- Obiad - Odparła krótko - Bo na śniadanie się nie załapałeś.
- Mogę później na chwilę pożyczyć komputer? Muszę zarejestrować Pokedex na siebie.
- Mhm. Jest Twój - Odwróciła się - Obiad jest za dziesięć minut, radzę się nie spóźnić.
- Dzięki - Wszedł do salonu.
Położył Eevee na kanapie. Podrapał ją za uszami.
- Zostań tu - Wyszeptał - Muszę coś załatwić - Skierował się do korytarza.
Oczywiście poszła za nim.
- Nie - Powiedział - Nie możesz iść teraz za mną. Zostań tutaj.
Dla pewności zamknął drzwi od salonu. Wszedł do pokoju gościnnego i też go zamknął.
Podszedł do komody i z woreczka wysypał Poke Balle. Z papierowej torby wyciągnął woreczek z mięsem. Podzielił go mniej więcej na pół i połowę przerzucił do pierwszego worka.
Wyjął z kieszeni Poke Ball.
Westchnął.
- No dobra - I otworzył go.
W błysku czerwonego światła na podłodze stanął Eevee z nadszarpniętymi uszami. Rozejrzał się zdezorientowany, a potem dostrzegł Victora.
Położył uszy po sobie i zaczął warczeć. Ostrożnie zaczął się cofać.
Trener ostrożnie podszedł w jego stronę i przystanął krok od niego. Powoli, bardzo powoli, nie spuszczając z niego wzroku, położył woreczek z mięsem na ziemi i go otworzył
Eevee poruszył nosem, ale poza tym nie wykazał zainteresowania mięsem.
Victor wycofał się ostrożnie mając na uwadze to, że Pokemon przyparty do muru jest najniebezpieczniejszy.
Eevee nie ruszył się z miejsca.
Serwisant po części miał nadzieję, że Pokemon podejdzie i zacznie jeść, ale nie. Wycofał się więc do drzwi, powoli je otworzył i wyszedł, zamykając je ze sobą.
Helen patrzyła się na niego jak na świra.
- Możesz mi powiedzieć, co...
Miną i machnięciem ręki nakazał jej milczenie. Kucnął cicho i wyjrzał przez dziurkę na klucz.
Eevee dalej stał pod ścianą, obok łóżka. Patrzył się uważnie na drzwi. Stał tak chwilę, po czym poruszył nosem. Podniósł lekko uszy i ostrożnie, zaczął podchodzić do woreczka z mięsem.
Victor uśmiechnął się. Oderwał oko od dziurki i odsunął się po cichu; Pokazał siostrze na migi, żeby sama zobaczyła.
Pochyliła się i zajrzała. Trener usłyszał jej ciche westchnienie. Odwróciła głowę w jego stronę.
- Nie udławi się? - Zapytała szeptem.
Wzruszył ramionami
- Nie wiem - odparł - Muszę go obserwować, żeby do tego nie dopuścić.
Siostra znowu zajrzała.
- Niesamowite - Była zafascynowana - Mogłeś powiedzieć, bym dała miskę...
- Zbyt mocno pachniałaby człowiekiem. Woreczek miał dłuższy kontakt z mięsem.
Kiwnęła głową. Odsunęła się.
- Muszę pilnować obiadu - Wyjaśniła.
Victor zajrzał do pokoju.
Eevee pałaszował, aż mu się uszy trzęsły. Dosłownie! Jego wielkie małżowiny podrygiwały lekko, kiedy ten wsuwał mięso kawałek za kawałkiem.
Trener podniósł palec, lecz się zawahał.
Czy może mu tak przerywać w jedzeniu?
Chyba nie, ale jeśli Pokemon ma się pogodzić z życiem w niewoli jak najszybciej, musi się oswoić z widokiem swojego trenera.
Przyłożył palec do powierzchni drzwi i przesunął nim w dół, szorując paznokciem, coraz bardziej naciskając.
Eevee z początku nie usłyszał dźwięku, ale w pewnym momencie jego uszy nagle się podniosły i zwróciły w kierunku drzwi. Kiedy dźwięk nie ustał, podniósł głowę.
Victor po cichu wstał i powoli nacisnął klamkę. Nie chciał zrobić gwałtownych ruchów, aby nie wystraszyć Eevee.
Kiedy je otworzył, wystawił najpierw głowę i spojrzał w miejsce, gdzie jadł Eevee.
Już go tam nie było.
Był za to pod oknem, na swoim poprzednim miejscu. Znowu miał uszy położone i patrzył na niego swoimi wielkimi oczami.
Victor wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Skierował się na kanapę, wyciągnął Pokedex z kieszeni i zaczął przy nim majstrować.
Uznał, że najlepszym wyjściem będzie ignorowanie Eevee, żeby ten oswoił się z jego widokiem. Będzie wykonywał codzienne czynności, ale także omijał Pokemona szerokim łukiem, żeby go nadmiernie nie stresować.
Problem w tym, że nie będzie mógł pozwolić, aby Eevee weszła do pokoju gościnnego, kiedy Eevee jest poza Poke Ballem...
Uch, pomyślał. Musi ich jakoś nazwać dla odróżnienia...
Wciskając losowe przyciski uruchomił jakieś ustawienia. Nacisnął Powrót.
Hmm... To był ten przycisk? Nacisnął go. Ekran ustawień znowu się uruchomił.
Dobrze wiedzieć.
Wrócił myślami do tematu imion. Musi wymyśleć takie, żeby nie zapomniał za kilka minut i żeby w ogóle pasowało do Eevee.
Eva i Evan.
To były pierwsze imiona, które wpadły mu do głowy. Proste i od razu mówiące, z kim ma się do czynienia.
Nie...
Evan jakoś mu nie pasował, a Eva brzmiała dla niego za... Krótko. Oraz oba imiona były do siebie bardzo podobne, wymawiając jedno można pomyśleć, że wymawiasz drugie.
Vincent?
Nie. Brzmi to zbyt arystokracko. Sugerowałoby, że jego trener ma kij w...
Will?
Hmm...
Eevee.
Will.
Eevee.
Vill.
Victor zastanowił się. Will pasował, ale Vill pozwalał wybrzmieć V, jak w Eevee.
A niech będzie.
A więc Vill
Ledwo o tym pomyślał, usłyszał ciche mlaskanie. Wyjrzał zza Pokedexa.
Eevee, a raczej już Vill, wrócił do jedzenia. Victor uśmiechnął się.
To chyba pierwszy krok w kierunku ich znajomości.
Pomyślał o Eevee. Teraz mógłby sobie bezkarnie nazwać ją Eva. Ale wciąż to imie brzmiało mu za krótko. Potem sobie przypomniał, że Eva to tylko zdrobnienie imienia.
Evanlyn.
Nie wiedział, czemu, ale brzmiało to idealnie.
Ale wymyślenie imion to jedno. Grunt, żeby Pokemony na nie reagowały. Nie wiedział, jak z Evanlyn, ale z Villem chyba nie powinno być większego problemu. Wciąż jest dziki, więc mówienie do niego Vill powinno być chyba następnym krokiem w oswajaniu go.
Wrócił do Pokedexa.
Profesor mówił, żeby w celu rejestracji należy go podłączyć do komputera. Lecz nie miał żadnego kabla do niego i nie zauważył żadnego otworu, który wskazywałby gniazdo na kabel.
Po chwili dostrzegł zaślepkę u dołu urządzenia. odpiął ją.
Były tam dwa szeregi gęsto ułożonych grubych pinów.
No takiego kabla to Victor nie miał.
Ale gdy patrzył na gniazdo, to wydało mu się w pewien sposób znajome...
Pamiętał, że widział coś podobnego dzieciństwie, tylko gdzie?
Nagle rozległ się odgłos krztuszenia. Victor spojrzał znad Pokedexu.
Vill zaczął się zataczać i kaszleć, z jego pyska zwisało pół reklamówki.
Trener rzucił się w jego stronę, lecz Eevee odskoczył i, dalej się krztusząc, zaczął od niego odchodzić.
Mężczyzna, na czworakach, zdołał go dosięgnąć i przysunąć, zapierającego się nogami, do siebie.
Usiadł na kolanach i drugą ręką zbił Villa z nóg. Lewą unieruchomił głowę i zaczął powoli wyciągać reklamówkę z jego pyska.
Eevee zacisnął szczęki...
- Kurwa, nie pomagasz - Wymamrotał serwisant.
Usłyszał, że ten kaszle coraz słabiej...
Obiema rękami siłą rozwarł mu pysk i włożył palec między ostre kły, uniemożliwiając mu zaciśnięcie ich.
Zaczął znowu wyjmować torebkę.
Zobaczył, że powieki Villa zaczęły opadać...
Zdołał wyciągnąć torebkę.
Eevee nie oddychał.
- Kurwa mać!
Chwycił za jego przednią łapę i przewrócił na plecy.
Pohylił się nad nim i zawahał.
Następnie przyłożył usta do jego pyska i, uszczelniając palcami, dmuchnął.
Pierś Eevee się podniosła i opadła.
- Oddychaj... - Wymamrotał.
Przyłożył kciuk do jego piersi i zaczął naciskać.
Nie wiedział, czy robi to dobrze, nie wiedział nawet, czy w ogóle coś takiego należy robić...
Nie wiedział nawet, czy nie naciska za słabo... Ale gdyby naciskał mocniej, bał się, że połamie mu żebra.
Drzwi otworzyły się. Wyhyliła się z nich głowa Helen.
- Co tu się...
Otworzyła szeroko oczy na ten widok.
Pokedex leżał porzucony na ziemi, przy nim Victor na kolanach jedną ręką trzymał Eevee za łapę, drugą ściskał go w żebra. Obok walała się pomięta foliowa torebka.
- Dzwoń do centrum! - Zawołał brat.
- Nie mam numeru!
- To jedź tam! Szybko!
Usłyszał, jak Helen pospiesznie otwiera drzwi wyjściowe i je zatrzaskuje.
- Oddychaj, kurwa oddychaj! - Krzyknął.
Znowu przyłożył usta do jego pyska i dmuchnął.
Villem szarpnął spazm.
Victor zabrał głowę w odpowiednim momencie, kiedy Eevee zwymiotował.
Trener podniósł jego głowę i obrócił w bok, żeby ten się nie utopił.
Kiedy skończył, zaczął kaszleć, ale ewidentnie oddychał.
Mężczyzna westchnął i odgarnął kawałki przetrawionego mięsa i żółci i położył głowę Pokemona na podłodze.
Otarł usta.
- Uch... Nie tak sobie wyobrażałem pierwszy pocałunek - Powiedział. Kiedy było już po wszystkim nagle wzięło go na sarkazm - A Ty?
Odpowiedziało mu mrugnięcie.
Westchnął. Vill był za słaby, żeby nawet się poruszyć. Pewnie teraz jest przerażony, że człowiek jest tuż obok.
Wstał. Kiedy to zrobił, poczuł, jakby coś mu kapnęło z lewego palca wskazującego. Podniósł go.
Zobaczył trzy dziurki, dwie z jednej dtrony, jedną z drugiej. Ze wszystkich trzech krew zaczęła ściekać po dłoni.
- Mmm... - Włożył palec do ust i zaczął ssać. Poczuł metaliczny posmak krwi - Poczekaj tu chwilę...
Wyszedł z pokoju.
Mijając drzwi do salonu usłyszał ciche popiskiwanie i szorowanie. Zignorował je.
Wszedł do kuchni.
Wypluł krew do zlewu i opłukał palec.
Cóż, bez krwi to wygląda nie najgorzej...
Owinął go ręcznikiem papierowym i opłukał zlew. Na patelni dostrzegł steki z Taurosa, ale nie zwrócił na nie zbytniej uwagi. Otworzył szafkę ścienną i wyjął z niej miskę. Nalał do niej wody. Wszedł do łazienki naprzeciwko i wziął z niej ręcznik.
Wrócił do gościnnego.
Vill leżał na swoim miejscu, już z progu widział, że oddycha.
Uklęknął przy nim i, maczając ręcznik w wodzie, zacząlł ocierać jego pyszczek z grwi i wymiocin.
Eevee zaprotestował głuchym warknięciem, ale wciąż był za słaby na cokolwiek więcej.
- No już... Vill - Wymamrotał - Spokojnie...
Na zlepionym żółtawym futrze porastającym jego szyję i kark dostrzegł czerwone smugi. Wytarł je. To samo zrobił ze zlepioną krwią sierścią na przedniej prawej łapie, którą wcześniej trzymał, żeby utrzymać Villa na grzbiecie.
Kiedy skończył, woda w misce była różowopomarańczowa.
Victor spojrzał na nią.
- Pewnie jesteś spragniony - Powiedział do Eevee - Ja bym był, gdybym zjadł pół torebki, otarł się o śmierć i zwymiotował.
Zaczekaj chwilę...
I wyszedł z gościnnego.
CZYTASZ
Pokémon Eevee Adventures
AventuraJest rok 1996. Młodzi Red, Green, Ash i Gary wyruszają w swoją podróż Pokemon, pierwsza dwójka by spełnić marzenie profesora Oaka dotycząca uzupełnienia Pokedexu, a druga - by zostać mistrzami Pokemon... Ale to nie będzie opowieść o nich. Victor B...