Doktor Joy wyjęła z komory regeneracyjnej dwa ostatnie Pokeballe i położyła je przed chłopcem w czerwonej czapce z daszkiem.
- Proszę. Twoje Pokemony są zdrowe i w pełni sił.
- Dziękuję, Doktor Joy!
- A teraz marsz do pokoju, już zamykam Centrum!
- Dobrze! - Chłopiec schował kule do torby obok i ruszył w stronę schodów prowadzących do sypialni - Dobranoc, Doktor Joy!
- Dobranoc!
Młody trener zniknął na górze, a lekarka westchnęła. Na zapleczu Chansey zajmowała się Poke Ballami z Systemu Przechowywania Pokemonów. Przy drzwiach wejściowych dwóch sprzedawców z Pokemartu zgasiło światła w swojej sekcji i ruszyło w stronę wyjścia.
- Dobranoc, Joy!
- Cześć, Joy!
- Narazie, chłopaki! - Zawołała za nimi.
Kolejny dzień za sobą.
Okrążyła blat i również skierowała się do oszklonych drzwi. Musiała je zakluczyć i zasunąć rolety. W przeciwieństwie do Dirka i Tommy'ego spała tutaj, w Centrum i pilnowała, żeby nocujące tu dzieci nic nie zbroiły. Żadnego dotykania sprzętu, żadnych walk, żadnych... Zieew... Relacji pomiędzy nastolatkami.
Już wkładała klucz do drzwi, kiedy dostrzegła dwóch mężczyzn biegnących w jej stronę. Jednym z nich był ten serwisant, który tydzień temu przybiegł z ciężko ranną Eevee. Drugim był policjant. Pierwszy z nich trzymał coś w rękach. Zauważyła oklapnięte ucho opadające z przedramienia.
Otworzyła drzwi i ich wpuściła. Kiedy wbiegli do środka, zakluczyła w ciszy drzwi. Wyciągnęła klucz, schowała do fartucha, odwróciła się i zaczęła:
- Myślałam, że nie muszę tego mówić dorosłemu mężczyźnie, ale widać muszę. Nie zamęczać Pokemona zanim dobrze nie wyzdrowiał!
- Dokt... - Zaczął Victor.
- I to jeszcze dzikiego! Co Pan sobie myślał?!
- Dokto...
- Myślałam, że jest Pan odpowiedzialnym człowiekiem, ale wida...
- PROSZĘ MNIE WYSŁUCHAĆ! - Ryknął Victor.
Doktor Joy zamilkła zaskoczona.
- Dzisiaj rano byłem zmuszony ją wypuścić! Gdy ją znalazłem, walczyła z innym Pokemonem! Z pomocą aspiranta Robertsa... - Skinął głową w stronę policjanta.
- Młodszego - Wtrącił Damien.
- Jeden grzyb. Z pomocą aspiranta Robertsa zdołaliśmy je rozdzielić.
- Powiedzmy, że uwierzę. Najważniejsze teraz to zająć się nią i... - Pociągnęła nosem - Co to za zapach?
- Zmoczyła się w drodze - Wyjaśnił Victor.
- Mhm. Proszę położyć ją na stole.
Zrobił jak kazała. Eevee spała, albo była nieprzytomna. W każdym razie była wycieńczona.
- Aha, i jeszcze jedno... - Włożył rękę do kieszeni i wyciągnął z niej Poke Balla. Położył go na blacie.
- Co to?
- Pokemon, z którym walczyła.
Wzięła kulę i włożyła ją do komory regeneracyjnej. Sprawdziła odczyty z monitora.
- Eevee. Samiec. Poziom dwunasty. Zgadza się?
Spojrzał na nią nierozumiejącym wzrokiem.
- Poziom...?
- Uniwersalna Skala Zdolności Pokemona do Walki - Wtrącił Damien - Mierzona w poziomach. Im wyższy poziom tym silniejszy jest Pokemon. Zazwyczaj Pokedexy potrafią wykryć, z jakim poziomem ma się do czynienia, ale często zdarza się mu pomylić lub nawet nie wykryć poziomu.
- ...Aha... - Wymamrotał serwisant. Niezbyt mu się podobało sprowadzenie całego Pokemona do jednej prostej liczby, ale nie mógł z tym nic poradzić, jeśli to się wszędzie przyjęło - Tak... Chyba wszystko się zgadza...
- Mam go zregenerować?
- W sensie wyleczyć?
- Mhm.
- Lepiej nie! Znowu się pogryzą!
- Spokojnie, ta maszyna - Klepnęła pleksiglasową pokrywę komory - sprawi, że Pokemon odzyska siły nie wyciągając go z Poke Balla.
- I to jest bezpieczne? - Victor spojrzał z powątpieniem na komorę, w której już się znajdował Poke Ball z Eevee.
- Jak dotąd żaden trener nie przyszedł z reklamacją - Uśmiechnęła się.
Serwisant spojrzał na strażnika, który skinął głową.
- No dobra... Niech będzie...
- W porządku, Wy się tam bawcie, ja spadam - Damien skierował się do drzwi.
- Zamknięte! - Zawołała za nim Joy - I do rana się nie otworzą!
- Nie zrobi Pani wyjątku? Żona czeka!
- Dobrze, już zaraz Panu otwieram! - Nacisnęła coś na klawiaturze i Pokeball w komorze rozbłysł do wtóru z brzęczeniem.
Proces powtórzył się jeszcze cztery razy, po czym zapadła cisza.
- Fascynujące - Wyszeptał Victor. Będzie musiał się kiedyś dobrać do takiej maszyny...
Joy spojrzała na odczyt monitora
- Dobra, wszystko z nim w porządku - Joy ruszyła do drzwi i otworzyła je Damienowi.
- Trzymaj się! Niech Eevee zdrowieje! - Zawołał na odchodnym.
- Dzięki!
- Pan też może iść. Ja i Chansey zajmiemy się nią.
- Nie... Wolę zostać.
- Mhm... Znajdę dla Pana jakiś wolny pokój, choć obawiam się, że wszystkie są już zajęte.
- Dziękuję.
W tym momencie piętro wyżej coś huknęło.
Joy westchnęła i ruszyła w stronę schodów.
- Ile razy - Zaczęła - Mam Wam powtarzać?! - Zniknęła w otworze w suficie - Żadnych walk Pokemonów w Centrum!
Victor jeszcze przez kilka minut słyszał okrzyki pielęgniarki. W tym czasie podszedł do stolika i pogładził Eevee po głowie. Ta otworzyła powoli oczy i spojrzała na niego.
- Hej, Mała - Wyszeptał - Jak się czujesz?
- Eee... - Pisnęła cicho.
Drzwi za kontuarem otworzyły się.
Stanęła w nich Chansey.
- Chan... - Zamarła w pół kroku widząc serwisanta i leżącego półprzytomnego Poekomona. Podbiegła ostatnie kilka kroków do Eevee i wzięła ją ostrożnie swoimi krótkimi łapkami. Jajo w torbie na jej brzuchu dosłownie podskakiwało, kiedy się spieszyła. Nóżką kopnęła drzwi za sobą, żeby się zamknęły.
Chwilę później z góry zeszła Joy. Spojrzała na pusty blat.
- Chansey wzięła Eevee? - Zapytała się.
- Tak.
- Wybacz, ale wszystkie pokoje są zajęte - Oznajmiła - Część z nich przerobiłam na magazynki, pozostałe cztery są zajęte.
- Rozumiem. Kiedy będę mógł ją zabrać? - Zmarszczyła brwi, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, dodał - Sporo dzisiaj przeżyła, nie chcę jej dodatkowo stresować zostawiając - To była prawda. Salę obserwacyjną odwiedziła tylko, kiedy była nieprzytomna, gdy Victor przzyniósł ją tutaj zakrwawioną. Później była najwyżej w sali głównej i to tylko raz dziennie. Od tamtego dnia, kiedy chłopak z Vaporeonem wyzwał go na pojedynek, Victor musiał dosłownie zaciągać Eevee do Centrum. Nie wiedział, dlaczego za pierwszym razem nie było z nią problemów, ale zauważył, że zaczęła czujnie obserwować każdego dzieciaka. A kiedy jakiś przechodził blisko, kuliła uszy i zaczynała warczeć. Nie wiedział, co jej powiedział kuzyn, ale najwyraźniej zaczęła się po tym bać trenerów. Za to mieszkanie Helen znała dobrze i ostatnio zaczęła się po nim poruszać nawet swobodnie.
Pielęgniarka skinęła głową rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Za jakieś dziesięć-piętnaście minut...
W tym momencie usłyszęli stukanie. Victor i Joy spojrzeli w stronę wejścia.
Za nimi Helen dobijała się do szklanych drzwi stukając pięścią w przezroczystą powierzchnię. No tak, pomyślał serwisant - Zapomniał, że w drodze do Centrum napisał siostrze wiadomość, że znalazł Eevee...
- Co to za świruska? Zabrudzi mi szybę! - Pielęgniarka ruszyła do drzwi, żeby ją odpędzić.
- To moja siostra - Odparł serwisant - Proszę ją wpuścić, i tak zaraz wychodzimy.
- Mhm...
Joy otworzyła drzwi i odskoczyła zaskoczona, gdy Helen wparowała do środka.
- Nic jej nie jest? Co z nią? Co się stało? Czy Drużyna R nic jej nie zrobiła?... - Jej usta się nie zamykały wypuszczając potok pytań.
- Helen - Powiedział Victor, ale siostra jakby tego nie usłyszała - Helen!
Siostra przerwała w pół słowa.
- Eevee nic nie jest, jest tylko wykończona. Za dziesięć minut będziemy mogli ją zabrać do domu...
- Chwila... - Przerwała mu Joy - Drużyna R? Wy tak na poważnie? Oni nawet nie wiedzą, że istniejemy!
- Jakoś dzisiaj spotkałem dwójkę z nich - Uciął serwisant - Dlatego musiałem zostawić Eevee w lesie. Zmusiłem ją do ucieczki, a teraz wróciłem jej poszukać.
- Aha... - Spojrzała w stronę drzwi na zaplecze - Lepiej zobaczę, jak Chansey idzie... - Mruknęła i skierowała się w ich stronę.
Kiedy drzwi się zamknęły, Victor usiadł na krześle pod ścianą. Helen stała dalej z założonymi rękami i patrzyła się w stronę zaplecza.
Siedzieli tak w milczeniu.
Po kilkunastu minutach, które zdawały się być wiecznością, oboje usłyszeli krzyki zza drzwi.
- Hej, co do...? Zostań tutaj!
- Skri!
- Chansey, przytrzymaj ją zanim coś sobie zrobi!
- Chaan!
Brat spojrzał na siostrę, która odwzajemniła zaniepokojony wzrok.
- Gdzie są te leki na uspokojenie?!
- Chaaaan-Seeey!
- Nie, nie, nie! Stój!
Coś grzmotnęło w drzwi.
Victor poderwał się i rzucił w ich stronę. Kiedy je otworzył, coś uderzyło w jego piszczel i prawa noga boleśnie odskoczyła do tyłu. Stracił równowagę i upadł na białe kafelki. Leżał przez chwilę zdezorientowany trzymając się za szczękę, którą uderzył o podłogę, lecz potem poczuł, że ma pod brzuchem coś twardego i piszczącego.
Poderwał się na kolana. Przed nim Eevee leżała na boku. Drżała.
Joy kucnęła powoli i obejrzała ją.
- Nic jej nie jest? - Helen patrzyła zszokowana na tą scenę.
- Nie - Stwierdziła pielęgniarka - Ale powinna jak najszybciej wrócić na stół...
- Nie.
Spojrzała na niego zdezorientowana.
- Słucham?
- Nie - Powtórzył - Za wiele przeszła. Nie potrzebuje więcej stresu. Zabieram ją do domu.
- Ale... - Zamilkła, kiedy spojrzała na drżącą kulkę futra leżącą przed nią - No dobrze. Niech panu będzie. Pójdę otworzyć drzwi.
Victor ostrożnie wsunął dłonie pod ciało Pokemona i podniósł go. Tymczasem Joy minęła ich i skierowała się w stronę drzwi. Serwisant wstał i ruszył za nią.
- Pani doktor - Zawołała Helen - Nie oddała Pani trenerowi Poke Balla?
Victor odwrócił się. Siostra stała dalej przy drzwiach na zaplecze i patrzyła na komorę regeneracyjną, w której leżała jedna czerwono-biała kulka.
- A! - Joy zawróciła, pochyliła się nad blatem biurka i chwyciła Poke Balla.
Odwróciła się i wyciągnęła go w stronę Victora.
- Bardzo przepraszam. Proszę.
- Może go sobie Pani zatrzymać - Stwierdził serwisant - Nie jestem trenerem, a ten konkretny Pokemon próbował zabić Eevee.
- Chwila, co...? - Zaczęła Helen.
- Nie mam prawa zatrzymywać czyjegoś Pokemona. Jest Pański.
Victor westchnął i wyciągnął drżącą Eevee w jej stronę by chwycić Poke Balla, po czym ruszył w stronę wyjścia.
- Do widzenia, Pani doktor - Zawołał w drzwiach
- Dobrej nocy!
Ledwo usłyszał szczęk klucza w drzwiach za nim, Helen się odezwała:
- Dobra, a teraz powiedz mi, co to za historia z tym Poke Ballem.
- Jutro - Uciął serwisant, mrugając oczami. Wydarzenia z dzisiejszego dnia odbiły się na nim lawinowo i marzył jedynie o ciepłym łóżku - Wszystko jutro... Mogę włączyć pralkę na piętnaście minut? Będę rano potrzebował kurtki...
- A co z nią?
- Po prostu potrzebuje prania - ziewnął - Gdzie zaparkowałaś?
CZYTASZ
Pokémon Eevee Adventures
AvventuraJest rok 1996. Młodzi Red, Green, Ash i Gary wyruszają w swoją podróż Pokemon, pierwsza dwójka by spełnić marzenie profesora Oaka dotycząca uzupełnienia Pokedexu, a druga - by zostać mistrzami Pokemon... Ale to nie będzie opowieść o nich. Victor B...