Rozdział IX

44 4 13
                                    

- EEVEE! - Zawołał Victor.
Odpowiedziało mu echo.
- EEVEE!
- ...veeveev... - Przedrzeźniały go drzewa.
Robiło się ciemno. Victor wyciągnął telefon i włączył latarkę. To był jeden z tych całych multitoolowych Pokegearów, które ostatnio weszły na rynek. Może i są zdolne wytrzymać wszystko, ale Victor potrzebował tylko czegoś, co dobrze podświetlało mu piny w gnieździe procesora.
Drzewa oświetlone białym światłem wyglądały trochę upiornie. Mężczyzna rozejrzał się, lecz nie dostrzegł nic na krztałt nienaturalnie długich uszu, grubego ogona, czy przynajmniej dwóch świetlików odbijających światło latarki.
- Eevee! - Zawołał ponownie, lecz odpowiedziało mu jedynie oburzone cykanie jakichś owadopodobnych Pokemonów.
Ruszył przed siebie. Z tej perspektywy wszystko było dla niego nowe, więc nie wiedział, czy idzie głębiej w las, czy może wraca na drogę.
Zastanowił się, gdzie może być Eevee... Musi ją jak najszybciej odnaleźć, a ciemniejące niebo mu w tym nie pomagało.
- Eevee! - Krzyknął w las, lecz znowu nic nie dostrzegł, ani nie usłyszał odpowiedzi.
Czy może się spóźnił? Pokręcił głową. Nie. Eevee gdzieś tu jest, może jeszcze nieświadoma niebezpieczeństwa, a może już biegnie. Im wcześniej Victor ją znajdzie, tym lepiej.

Mam nadzieję, że ich zgubiłam. Wiem, że to niemożliwe, sfora z łatwością może znaleźć mój trop, ale ważne jest to, że zaniechała pościgu.
Rozejrzałam się. Wokół było cicho.
Chwila odpoczynku i muszę biec dalej. Wkrótce sfora może znowu za mną ruszyć. Nogi dosłownie mnie palą rozdzierającym bólem. Z tęsknotą przypomniałam sobie, jak człowiek mnie wszędzie nosił, żebym nie musiała męczyć słabej jeszcze nogi...
Wtedy mnie olśniło. Człowiek! On może mi pomóc! Co prawda zaatakował mnie, lecz musiał mieć swój powód...
Tylko jak do niego wrócić...
Pamiętam, jak biegliśmy ciepłą ścieżką do drugiego człowieka i jego stwora. To nie powinno być nic trudnego.
Instynkt podpowiedział mi, że biegłam w stronę porannego słońca*. Ścieżka powinna być gdzieś ćwierć obrotu w prawo**. Wiatr wieje mi w pysk, więc sfora z łatwością wyczuje zmianę kierunku i szybko mnie dogoni.
Jednak jeśli pobiegnę połowę ćwierci obrotu w prawo***...
To może się udać. Już zbierałam się do biegu, kiedy usłyszałam w oddali:
- ...riiii!
Sfora złapała mój trop. Nie ma chwili do stracenia.

- ...riiii!
Victor usłyszał ten dźwięk w oddali. Echo sprawiło, że nie był urywany, ale dobrze wiedział, co to. Podobny dźwięk czasami wydawała Eevee.
Przez echo ciężko się było zorientować, skąd pochodził, ale chuba szedł w dobrym kierunku. Przed nim, wśród gwiazd majaczyła wielka, czarna plama. Góra Księżycowa.
Musi się pośpieszyć.
Nie przebiegł jednak dziesięciu metrów, gdy usłyszał:
- Growlithe! Błysk!

[??? used Flash]

Oślepiające, białe światło jak igły wbiły się w oczy Victora. Krzyknął zaskoczony, po czym odwrócił się i zakrył twarz dłońmi, lecz wciąż przed oczami miał tą białą plamę, która go kłuła w oczy.
- Puść to, co trzymasz i ręce na widoku! - Zawołał nieznajomy, a w tle usłyszał metaliczny szczęk. Usłuchał, powoli podnosząc ręce. Telefon głucho uderzył o ziemię
- Victor? - Teraz już rozpoznał ten głos.
- Damien? - Zapytał się odwrócony tyłem, wciąż zoślepiony.
- Cholera, nie strasz mnie człowieku!
- Ja Ciebie wystraszyłem? A co ja mam powiedzieć?
- Racja. Wybacz.
- Weź zgaś to...
- Za chwilę się przyzwyczaisz. Co Ty tu robisz?
- Myślałem, że Helen już Ci to powiedziała...
- Musieliśmy się minąć. A więc?
- Szukam Eevee. A Ty? - Biała plama powoli zeszła mu spod powiek. Ostrożnie otworzył oczy. Odwrócił się.
Przed nim stał Damien, w mundurze, akurat chował pistolet w do kabury. Obok unosiły się jakieś trzy plamy oślepiającgo światła, pewnie to ten Growlithe.
- Ja też. Co ty sobie myślałeś, żeby szukać Pokemona bez niczego, na jego własnych zasadach i terytorium?
- Eevee jest w niebezpieczeństwie.
- Skąd wiesz?
- Po prostu wiem.
- Ech... Tak to do niczego nie dojdziemy... Ale dobra, niech Ci będzie. Wiesz, gdzie szukać?
- Chyba gdzieś stamtąd - Victor wskazał kierunek - Słyszałem wycie. Brzmiało dokładnie tak, jak czasami się odzywała Eevee.
- Też tam coś słyszałem. Dobra, chodźmy.

Pokémon Eevee AdventuresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz