Rafe
- Daj spokój. Albo będziesz dalej smęcił i uderzał na ślepo, albo po prostu jedźmy do mnie, żebym ci pomogła się trochę wyluzować.
- Miło z twojej strony, Jude, ale czy ja cię w ogóle prosiłem o jakiś komentarz?- przewróciłem oczami, nawet na nią nie spojrzałem.
Wciąż ładowałem w worek. Nie byłem na siłowni, ponieważ potrzebowałem trochę pobyć sam. I byłem sam dopóki ona się nie napatoczyła. Jakimś cudem zawsze wiedziała gdzie przebywałem. Nawet jeśli znajdowałem się w starym garażu blaszanym na pieprzonym odludziu. Po cholerę mnie szukała? Czasami lepiej dla niej by sobie darowała. Już kiedyś gadaliśmy. Sypiałem z nią niedługo po rozstaniu z Lexy, i kazałem też nie robić sobie zbędnych nadziei. Nie wiedziałem czy już to do niej dotarło, ale jeśli nie, to mogłem godzinami tłuc jej ten fakt do głowy. Lepiej by nie liczyła na nic więcej z mojej strony. Nie mogłem uwierzyć. Wciąż ze mną wytrzymywała, kiedy ja zachowywałem się jak największy dupek na świecie. Dziewczyna miała stalowe nerwy i tak naprawdę niewiele lat. Spokojnie, była legalna, sprawdziłem to. Ale dwadzieścia jeden to i tak mało. A jednak nie kopnąłem jej w dupę tylko dlatego, że wyglądała na kruchą, a ja nie miałem ochoty na znoszenie kobiecych łez. Nie żebym sobie z tym nie radził. To po prostu wyższy stopień wtajemniczenia, którego nie zamierzam poznawać.
- Dobra, jak sobie chcesz. Zamierzasz tutaj tak siedzieć, smutasie? Bo wyglądasz jakby ktoś rozjechał ci kota.
- Ktoś rozjechał moją męskość.- wymruczałem.- A teraz spadaj, nie mam ochoty rozmawiać. Nie mogę się skupić na worku kiedy tutaj jesteś, stoisz nade mną i trujesz mi dupę.
- Okej, spadam. Tylko żebyś tego nie żałował, ponieważ ja już nie wrócę, Rafe.
- Szerokiej drogi.- nadal na nią nie patrzyłem.
Usłyszałem tylko jak wychodzi, bo zamaszyście zatrzasnęła za sobą drzwi. Uśmiechnąłem się pod nosem, pokręciłem głową z lekkim niedowierzaniem. Laski czasami były naprawdę kłopotliwe, ale jednak mnie słuchały, po prostu wykonywały polecenia. Raczej żadna jeszcze się nie stawiała. Tylko pieprzona Lexy myślała, że będzie mogła stawiać mi ultimatum i wpływać na moje życiowe wybory. To się przeliczyła. Czy za nią rozpaczałem? Może na początku. Potem do mnie dotarło, że to kolejna suka, która jedynie chciała zabawiać się moim kosztem. A teraz nie musiałem się nią przejmować. Nie musiałem przejmować się żadną, ponieważ nie istniało już przywiązanie emocjonalne, które może kiedyś się uaktywniło. Teraz było trochę ciężko, ale dawałem radę. I nie musiałem się niczym martwić.
Do czasu. Bo to początek historii o tym jak trafiłem z deszczu pod rynnę.
**
Stoisz sobie jak gdyby nigdy nic przed galerią handlową, wchodzisz do środka i kupujesz rzeczy, które nie będą ci się zbytnio przydawać, ale masz chorą manię posiadania, bo przecież jesteś tylko szarym obywatelem. No właśnie nie do końca. Szary obywatel od razu wszedłby do środka żeby łazić po tych głupich sklepach, lecz nie ja. Nadal stałem przed budynkiem, a mój wzrok był wlepiony w dużą, niemal połyskującą reklamę nad moją głową. Aż zsunąłem okulary przeciwsłoneczne na czubek nosa by móc się temu uważnie przyjrzeć.
Westchnąłem przeciągle. A co ja tam zobaczyłem? Moją mordę w ogromnym formacie. A także kilka linijek tekstu. To nie była zwykła reklama, ponieważ nie chodziło w niej o promowanie walk. To były działania tabloidów, które od dawna marzyły o wyciąganiu moich brudów na wierzch. Marzyły, by mieć na mnie coś mocnego. Akurat się pilnowałem, byle tylko nie dawać im zbytniego pola do popisu.
CZYTASZ
Fighter#3: Rafe
RomanceCo się może wydarzyć kiedy spotkają się dwa wybuchowe charaktery? Mówią: ogień zwalczaj ogniem, ale czy to zawsze wypala? Czy to nie doprowadza do większego pożaru? Rafe żyje jak mu się podoba. Po tym co się wydarzyło, po zakończonym związku wierzy...