Sydney
Biła ze mnie nieopisana satysfakcja. Rozmawiałam z Rafaelem wczoraj, no i cały czas czułam się tak, jakbym sprawowała pełną kontrolę. Nad wszystkim. Może miałam błędne wyobrażenie, ale w tamtym momencie czułam się przecudownie, ani trochę się go nie bałam. Mógł udawać takiego groźnego, lecz na mnie to nie wpływało. Zawsze twardo stąpałam po ziemi, nieważne co miałoby się wydarzyć. Butler miał w sobie dużo takich czynników, które sprawiały, że ludzie od niego stronili, obawiali się. Na mnie planował wpłynąć w ten sam sposób, ale jeszcze nie miał pojęcia na kogo natrafił. Nie zamierzałam się po prostu poddać, ponieważ ja nigdy nie składałam broni. Może często uciekałam, jednak gdy na coś się napaliłam, nie było rady by mi to wybić z głowy.
Na całe szczęście napaliłaś się na zemstę i zwycięstwo, a nie na niego. Chociaż... czy aby na pewno?
Siedziałam na krawężniku przed siłownią i paliłam papierosa. Powinnam już dawno udać się w kierunku magazynu, ale jakoś mi się nie spieszyło. Rozmyślałam bardzo wiele, na wszystkie możliwe tematu. Głównie o wydarzeniach z mojej przeszłości, o ojcu, który pewnie szalał, ponieważ miałam czelność mu się postawić, miałam czelność się zawinąć, a potem moja głowa nakierowywała się na Rafego Butlera, który ostatnio pojawiał się w niej częściej, niż to było konieczne. Nadal mnie denerwował, ale teraz rzeczywiście zaczynałam dostrzegać pewne podobieństwa między nami, coś, czego nie dało się zignorować. Mimo wszystko nie zamierzałam mówić o tym głośno.
Zgasiłam peta o kostkę, którą wyłożony został podjazd, podniosłam się i mocniej zacisnęłam poły kurtki. Po chwili namysłu zasunęłam suwak. Szczękałam zębami z powodu przejmującego chłodu jaki dzisiaj panował na zewnątrz. Nie miałam dzisiaj treningu, więc w sumie nie wiedziałam po co tutaj przyszłam. Może miałam nadzieję, że wpadnę na Rafaela, a tym samym mogłabym go jeszcze odrobinę podręczyć. To zawsze coś, prawda? Teraz takie atrakcje stały się moim hobby, chociaż wcześniej nie wiedziałam, że mnie to interesowało. Jednak patrzenie jak Butler tracił kontrole i trzymał nerwy na ostatniej, cieniutkiej nitce, było naprawdę satysfakcjonującym widokiem, przez co zaczynałam się świetnie bawić.
Dobrze, mogłam się stąd zawijać. Nigdzie go nie było, a jutro znowu wybywał z Vegas, i pewnie ostatecznie miał już wrócić za dwa miesiące, jakoś tak. W każdym razie kiedy się spotkamy po jego powrocie, wtedy będę dużo lepsza niż teraz, i będę mogła znacznie bardziej go podenerwować, może w jakiś sposób podroczyć się. Jak na mój gust brzmiało to zaskakująco dobrze.
Okej. Nie chciałam jednak wracać do tego zimnego magazynu, ale w sumie to nie wiedziałam, co mogłabym ze sobą zrobić. Musiałam coś wymyślić, na już.
**
Plątałam się po mieście, nie miałam z góry określonego celu tej wycieczki. Po prostu szłam przed siebie, mocniej opatulałam się kurtką, a wiatr smagał moje rozpuszczone włosy, a także twarz, która musiała być już mocno zaczerwieniona z zimna. Godzina stosunkowo wczesna, a ja miałam w planach chodzić tak do wieczora. Nie chciałam przyznawać nawet przed samą sobą, że w pewnym momencie pomyślałam o powrocie do domu, byle tylko nie musieć siedzieć w tym magazynie, nie musieć tam jęczeć z powodu wszystkich niewygód, z jakimi tylko przychodziło mi się mierzyć. Niestety teraz te myśli nawiedzały mnie znacznie częściej, nawet jeżeli starałam się odpychać je za wszelką cenę.
Kiedy tak szłam brukowaną ulicą, obserwowałam połyskujące szyldy kasyn oraz klubów nocnych, obok mnie przejechał samochód. A właściwie to nadal jechał, ponieważ zwolnił i tak jakby chciał za wszelką cenę się ze mną zrównać. Przystanęłam, niepewna tego co powinnam zrobić. Pojazd wyglądał na drogi, luksusowy, musiał należeć do kogoś, kto ewidentnie miał pieniądze. A ja przez chwilę myślałam żeby zacząć uciekać, chociaż to nie leżało w mojej gestii. Dlatego uniosłam wysoko podbródek, spróbowałam coś dostrzec, lecz szyby były przyciemniane, a to bardzo utrudniało sprawę. W końcu okno zaczęło się powoli otwierać, przestępowałam z nogi na nogę, po czym pochyliłam się nieznacznie by móc dość dyskretnie zerknąć do środka. I wtedy odetchnęłam z nieopisaną ulgą, kiedy ukazała mi się znajoma twarz. Nie uśmiechałam się, zachowywałam pokerową twarz, a dłonie wcisnęłam do kieszeni kurtki. Pod palcami wyczułam telefon oraz paczkę papierosów wraz z zapalniczką. Cały czas koncentrowałam się na kobiecie siedzącej za kierownicą. Fleur Nelson, o ile dobrze zapamiętałam.
CZYTASZ
Fighter#3: Rafe
Storie d'amoreCo się może wydarzyć kiedy spotkają się dwa wybuchowe charaktery? Mówią: ogień zwalczaj ogniem, ale czy to zawsze wypala? Czy to nie doprowadza do większego pożaru? Rafe żyje jak mu się podoba. Po tym co się wydarzyło, po zakończonym związku wierzy...