27. List

1.5K 111 16
                                    

Rafe

Serio, kurwa? Ja musiałem być ograniczony umysłowo, albo to ona całkiem nieźle się zabawiła. Jebać. Gdybym od razu ją rozgryzł, wtedy na pewno wiedziałbym z czym powinienem się mierzyć. A tymczasem mnie znokautowała, na moim własnym ringu. Weszła w moją przestrzeń. No i koniec końców... zostawiała mi coś takiego? Mogła przynajmniej wykazać się jakąś odwagą, i powiedzieć mi to wszystko prosto w twarz. Ja zrobiłbym właśnie tak, gdybym miał komuś coś ważnego do powiedzenia. Szlag by to. Kiedy już myślałem, że moglibyśmy się dogadać. Kiedy nasza relacja mogła wejść na zupełnie inny etap. I kiedy być może zaczynałem czuć coś, przed czym wcześniej ją ostrzegałem. Bo ona obiecała się nie zakochać, ale ode mnie nie oczekiwała podobnych deklaracji. Coś po prostu założyła z góry.

Wal się, Sydney. Od początku właśnie tego chciałaś, co? Mam nadzieję, że w domciu będzie ci dobrze. Możesz walić sparingi, to co zbudowałaś w Vegas, i możesz walić mnie. Przecież już to, kurwa mać, zrobiłaś. Tylko powiem jedno. Mogłaś przynajmniej nie wtargnąć do mojego życia. Mogłaś okazać się inna ode mnie, mało intrygująca. Mogłaś spojrzeć mi w twarz i powiedzieć, że cały czas miałaś na mnie wyjebane, a niektóre momenty między nami, które wydawały mi się po prostu miłe... udawałaś to. I ja też powinienem udawać. Powinienem trzymać się tego, że cię nie polubiłem. A wiesz co się stało? Tak, polubiłem cię. To ty miałaś się nie zakochiwać, a koniec końców z mojej strony coś się zaczęło dziać. Kurwa mać. Te wszystkie drobne chwile między nami, kiedy wreszcie czułem się niczym nieograniczany.

To, że nie chciałaś mnie przelecieć, nie chciałaś grzać się w mojej sławie. Nie oczekiwałaś niczego. Byłaś sarkastyczna, nie umiałaś wyrażać wdzięczności, stawiałaś mi się na każdym kroku. I właśnie to mi się w tobie spodobało. Chyba już od samego początku. Od każdej naszej wspólnej chwili. I może byłem dupkiem, ponieważ przez chwilę sobie pomyślałem, że wolałbym cię rozpierdolić od środka, niż po prostu pozwolić ci odejść. Bo prawda jest taka, iż oboje siejemy zniszczenie. A razem... może nie było by tak źle. Dałoby radę. Tylko nigdy nic mi się w życiu nie udawało. Począwszy od moich starych, aż po Lexy, która teraz już nic dla mnie nie znaczyła. Prawda jest taka, że kochałem rodziców, nawet jeśli ich nie pamiętam, no i kochałem też Lexy, chociaż nigdy tego nie powiedziałem. W myślach też nie. Bo wmawiałem ludziom, jak i sobie, że ani przez chwilę nic do niej nie czułem. A potem, kiedy chciałem pogrążyć się w samotności, odpychać wszystkie uczucia jakie mogłyby się pojawić gdzieś tam, w środku, pojawiłaś się ty. I zaczęłaś bardzo powoli kruszyć mur, chociaż nie miałaś o tym pojęcia. Bo przy tobie, pierwszy raz od dawna, zdarzały mi się momenty radości. Nie mówię tylko o fenomenalnym seksie, chociaż to oczywiście też. Chodziło o coś znacznie więcej. Bo ty dawałaś radę zrównać mnie z ziemią. I może się w tobie nie zakochałem, ale znajdowałem się na granicy. I jeśli miałbym komuś zaufać, to właśnie w tym rzecz, że nie byłabyś to ty. Nie ufa się ludziom jak ja. A więc właśnie dlatego mnie do ciebie ciągnie. Za dobrze mi przy tobie było, powinienem wcześniej coś z tym zrobić. A teraz ty odeszłaś, po prostu, zostawiając jedynie głupi list. Zniszczyłaś wszystko, co dla mnie teraz było nikłą radością. Bo dobrze się bawiłem we wszystkich tych momentach, które razem stworzyliśmy.

A nigdy wcześniej nie zrobiłeś się taki... beztroski. Teraz już wiem, że to wszystko powinno pozostać tak, jak ustaliliśmy. Ty się nie zakochałaś, nasze drogi się rozeszły, nawet jeśli dużo wcześniej, niż w ogóle planowaliśmy. I tak musiało być od początku. Żebyśmy nawzajem się nie zniszczyli. Teraz zamykałem oczy, zanim w ogóle byłem w stanie ponownie sięgnąć do tego listu. Bo już naprawdę nie wiedziałem czego oczekiwałem od życia. A przynajmniej wszystko było poddane w wątpliwość już chyba od dnia, w którym po raz pierwszy cię zobaczyłem. A teraz te pieprzone wspomnienia przelatywały mi przed oczami, niczym w pieprzonym kalejdoskopie.

Fighter#3: RafeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz