23. Nie wycofamy się

1.7K 94 12
                                    

Rafe

- Jeszcze coś mnie ciekawi. Zapytam.

- Jasne, nie krępuj się.- Sydney przewróciła oczami.- Już i tak jest wystarczająco dziwnie.

- Dziwnie?- uśmiechnąłem się pod nosem.- Raczej zabawnie. Chociaż może jest w tym coś dziwnego, że nagle zaczęliśmy gadać. Tak bez wyzwisk. Zapytam o ostatnią rzecz, słowo.

- Okej. W końcu wpadłam tu żeby cię zjebać od góry do dołu, kazać nas z tego wyplątać, w szczególności mnie, a tymczasem zostałam twoją dziewczyną, teraz każesz mi u siebie mieszkać, podszedłeś mnie i opowiedziałam ci o moim ojcu. Świat stanął na głowie.- westchnęła.- To co cię jeszcze interesuje, Butler?

- Jak znalazłaś się Vegas bez kasy i samochodu?- zmarszczyłem brwi.- Przecież twój ojciec mieszka w Reno, prawda? To jakieś siedem godzin drogi samochodem.

- Jaki obeznany.- westchnęła głośno. Nie patrzyła na mnie. Leżała na fotelu i wbijała spojrzenie w sufit.- Zgadza się. Mieszkałam w Reno, a bez pieniędzy i środka transportu... trudna sprawa. Wtedy miałam szczęście. Udało mi się złapać stopa. Jechali tutaj, więc postanowiłam zrobić przystanek i jakoś się zaczepić. Kogoś poznałam, a potem zamieszkałam z innymi w tym magazynie. Nie ma co opowiadać.

- A nigdy się nie interesowałaś czy tam, w Reno, cię nie szukają? Może są jakieś informacje. No sama rozumiesz. Ja bym chciał wiedzieć czy kogoś to obeszło, czy jednak nie.

- Tamto pytanie miało być ostatnie. Ale no dobra. Nie, nie patrzyłam, nawet nie zamierzam.- przygryzła dolną wargę.- Muszę się zaraz zbierać.

- Niby dokąd? Zostajesz tutaj, to już dogadane.

- Posłuchaj mnie, dupku. Tak, może zatrzymam się na jakiś czas w twoim cholernym mieszkaniu, ale jakieś rzeczy mam. A ten mój marny dobytek jest w magazynie. Muszę to zabrać.

- Super. Daj mi dziesięć minut. Wezmę prysznic i pojedziemy. Aha...- podniosłem się i wytknąłem ją palcem- nawet nie myśl o uciekaniu, Ruda, bo i tak cię złapię. Lepiej po dobroci poczekać, niż gdybyś znowu musiała włazić na niepewną ścieżkę.

- Ja nie...

- Chciałaś.- przerwałem jej z uśmiechem.

- Skubańcu jebany, kurwa. Możesz mi nie czytać w myślach?

- To taki talent, cóż poradzić.

- Dobra.- zgrzytnęła zębami.- Przebiorę się i będę na ciebie czekać.

- No i teraz gadasz z sensem. Dziesięć minut, Syd.

Syd. Dlaczego zdrobniłem jej imię?

**

Następnego dnia nie bardzo wiedziałem co ze sobą zrobić. Rozmawiałem przez telefon z Sofią z samego rana, powiedziała o przewidzianej na wtorek konferencji, gdzie oczywiście będę musiał się trzymać ułożonego planu. Innego wyjścia z tej sytuacji nie widziałem. Oczywiście ja, osobiście, byłbym zdania, że powinniśmy sobie odpuścić kombinowanie. Najlepiej pozwolić temu żyć własnym życiem, a media w końcu by przystopowały. A zdaniem pani menadżer, tutaj na szali została położona moja dalsza reputacja. Musiałem się wreszcie zaczepić, ponieważ od dłuższego czasu byłem jedynie kojarzony z przypadkowymi panienkami. Dlatego pierwszy raz w życiu postanowiłem się w pełni dostosować do tego, co obmyślili za mnie inni. Chociaż Sydney również miała wiele obiekcji dotyczących całej tej sprawy. I jeszcze tego, że od wczoraj nocowała w moim pokoju gościnnym, który wcześniej był pokojem Leo. Mimo to nie zamierzaliśmy opowiadać nikomu o zaistniałej sytuacji z mieszkaniem, ponieważ trzeba by było zacząć od początku, o tym, w jakim położeniu znajdowała się Sydney. Dlatego zamierzaliśmy zachować to dla siebie. Były pewne sprawy o których nie należało mówić głośno, a ja doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że Ruda czuła się potwornie z faktem, iż mi powiedziała. O swoim ojcu, jechaniu stopem z Reno, o mieszkaniu w magazynie, o braku środków, z czym wiązały się te kradzieże, więc teraz nasze pierwsze spotkanie nabierało odpowiednich kształtów. No i przede wszystkim ukrywanie się, spoglądanie za siebie notorycznie. Próba ucieczki przed przeszłością, o czym sam trochę wiedziałem.

Fighter#3: RafeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz