Sydney
Zawsze myślałam, że będzie dobrze. Jako dziecko, przynajmniej na początku, mogłam poczuć się beztrosko. Zawsze byłam wychowywana przez szereg opiekunek, ojca rzadko widywałam. Jednak doskonale pamiętam, że kiedy tylko wracał, wręcz maniakalnie łaknęłam jego uwagi. Chciałam by mnie dostrzegł. Chciałam by był ze mnie dumny, nawet jeśli miałam raptem kilka lat, a tak naprawdę niewiele jeszcze rozumiałam. Pewne rzeczy wyczuwałam. Chciałam być kimś w oczach Lachlana Rogersa. Już od samego początku. Robiłam wtedy to, co teraz jego ludzie, właśnie tacy jak Jacob. Próbowałam mu się przypodobać, spijałam każde słowo z tych zakłamanych warg i czekałam. Na co? Na jakąś, nawet najmniejszą pochwałę, na coś, co mi powie, że zadowoliłam tatę. Bo trudno było spełnić wymagania tego mężczyzny.
Od samego początku chciałam być tylko daddy's girl, jak chyba każda mała dziewczynka. Chciałam by patrzył na mnie... bym znaczyła coś więcej. A tak naprawdę rzadko rozmawialiśmy, a on zawsze powierzał komuś innemu opiekę nade mną.
A potem przyszedł czas dorastania. Kiedy coraz więcej rozumiałam, kiedy się ode mnie wymagało cholernie dużo. Musiałam się dostosować do wszystkiego, co ode mnie chcieli, nie było mowy o tym, bym odmówiła. To akurat ostatnie, co w ogóle powinno przejść mi przez myśl. Ojciec zawsze mnie obserwował, uważnie analizował moje poczynania, oceniał oraz mówił o wszystkim, co według niego robiłam nie tak. A było tego multum. Mało kiedy udawało mi się starego w pełni zadowolić, lecz cały czas właśnie tego pragnęłam. Całą sobą. Nie potrafiłam sobie przypomnieć co było pierwszym impulsem, który pchnął mnie w kierunku wolności. Jednak ani trochę nie żałowałam. W końcu poznałam faceta, który uświadomił mi bardzo wiele. Byłam silniejsza, niż do tej pory mi mówili. Byłam w stanie poradzić sobie ze światem, który mnie niszczył. Ale nie sądziłam by bez Rafego okazało się to proste. A teraz byłam sama, daleko od niego. I tylko się modliłam... już nie wiedziałam o co. Ten list... to wszystko co się wydarzyło... Rafe mógł się cieszyć, że zniknęłam. Dobra, nie wiedziałam o czym teraz myślał, co robił, ale byliśmy daleko od siebie. Wróciłam do miejsca, którego już nie mogłam nazwać domem.
- No i na co ci to było?- nawet nie podniósł na mnie wzroku. Siedział przy masywnym biurku, przeglądał jakieś dokumenty, a ja na skórzanym fotelu, z dłońmi wciśniętymi między kolana. Po moich obu stronach, w niewielkiej odległości, stali dwaj goryle ojca. Cały czas mi się przyglądali, byli gotowi na każdą ewentualność. Gdybym nagle próbowała zwiać, znowu. A teraz na pewno by mi się to nie udało, ponieważ obstawili cały dom.- Uważałem cię za kogoś inteligentniejszego, córeczko.
Córeczko. Córeczka tatusia.
Zwracał się zawsze do mnie w ten sposób, kiedy nie chciał się kłócić, a ponadto uważał, iż znajdował się na wygranej pozycji. I teraz miał rację. Wygrywał ze mną, a ja musiałam się poddać. I kiedy tak siedziałam, obserwowałam go, a do oczu cisnęły mi się łzy, to usłyszałam w głowie pewien głos. Głos Rafego, mówił do mnie. A ja umierałam ze strachu, co on by na pewno potępił.
Nie daj mu tej satysfakcji, Ruda. Pokaż jak bardzo się zmieniłaś. Bądź silna, głowa do góry. Już nie jesteś taka jak kiedyś. Przypomnij sobie nasze treningi. Umiałaś użyć pięści, byłaś w stanie mi dokopać. Czasami chodzi tylko o wyłączenie myślenia. Samo działanie, to właśnie jest ważne.
- Nie potrafię, Rafe.- wymruczałam pod nosem.- Nie dam sobie rady.
- Co tam mówisz?
Poderwałam wzrok, ojciec też teraz na mnie patrzył. Wbijał we mnie przeszywające spojrzenie, które mroziło krew w żyłach. Ani trochę za nim nie tęskniłam. I choć w momencie, gdy mnie uderzył, a ja postanowiłam uciec, nie bałam się go w ogóle, to teraz było inaczej. Strach przebiegał przez całe moje ciało, po tym, jak usłyszałam historię z mamą. Ciągle myślałam o tym, że mogłam być następna. A ja chciałam żyć. Doskonale wiedziałam o tym, że stary trzymał w domu broń, więc nie zamierzałam mu się narażać. Skoro zrobił coś takiego mamie, za nieposłuszeństwo, to nie miałby oporów również w posłaniu kulki mi. Swojej córce. Bo ewidentnie więzy rodzinne się dla niego nie liczyły.
CZYTASZ
Fighter#3: Rafe
RomanceCo się może wydarzyć kiedy spotkają się dwa wybuchowe charaktery? Mówią: ogień zwalczaj ogniem, ale czy to zawsze wypala? Czy to nie doprowadza do większego pożaru? Rafe żyje jak mu się podoba. Po tym co się wydarzyło, po zakończonym związku wierzy...