Rafe
- Uderzaj mocniej, Sydney. Przestań się opierdalać, ściśnij poślady i po prostu wal. Ile tylko masz w sobie siły.
- Jestem zmęczona.- jęknęła.
- Przepraszam bardzo. Jesteś jaka?- prychnąłem.- Nawet tego nie mów. Ciągle za bardzo się miotasz i przez to szybko tracisz energię. Uderzaj jeszcze raz, z całej pizdy.
Ugiąłem nieco nogi w kolanach. Tarcze bokserskie, które miałem założone na dłonie, wyciągnąłem przed siebie. Mocno usztywniłem ramiona, nie chciałem nawet drgnąć. To Ruda musiała się zebrać w sobie by zacząć na mnie nacierać. A jeśli chciała jakoś się zaprezentować na swoich pierwszych sparingach, to musiała wziąć się w garść. Zamierzałem zrobić z niej bezlitosną maszynę, dokładnie tak, jak już zapowiedziałem.
Teraz oddychała ciężko, niemal słyszałem te uderzenia serca. Przyspieszone. Jakby miało jej się wyrwać z piersi. Jak dla mnie na ten moment nadal była zbyt wątła by wygrać cokolwiek, więc musieliśmy trenować dużo więcej. Potrzebowała wiele impulsów by wreszcie pokazać, co tak naprawdę potrafi. Byłaby w stanie skopać nie jeden tyłek, ale najpierw musiała skupić się na konkretnym celu. Na tym, który ja zamierzałem jej wyznaczyć.
Zaczęła na nowo uderzać, a ja skupiałem się na każdym jej ruchu. Na tym, by móc coś doradzić, bo przecież z jakiegoś powodu tutaj byłem. Do tego potrzebowaliśmy spokojniejszego miejsca, gdzie mogliśmy być sami. Dlatego pojechałem z nią do magazynu, który był przystosowany do podobnego treningu. Nikt już tutaj nie zaglądał, mało w ogóle wiedziało o jego istnieniu. Już tu kiedyś byliśmy, więc mogliśmy to powtórzyć. Zresztą nie musieliśmy słuchać innych ludzi, a mogliśmy się koncentrować na tym, co ważne. Na tym jak trenować w taki sposób, by osiągnąć odpowiednie efekty, i by kościste chucherko stało się pierwszorzędną zawodniczką. I jeśli ja nie byłem w stanie tego dokonać, to nikt nie był. Bo Jason myślał, że byłby w stanie ją wytrenować, ale nie wiedział tego co ja. Nie do końca miał pomysł na Sydney, a trenowanie ją centralnie pode mnie, moją technikę, to przecież nie wszystko. Zamierzałem mu pokazać, że mogłem ją wytrenować by wygrała. Dałaby radę, ja bym dał. Tylko musieliśmy pracować ciężej, więcej, sprawniej. To musiało stanowić pieprzony priorytet, jeśli naprawdę liczyła, że zrobię z niej kogoś niezwyciężonego.
W końcu jedynie ze mną będzie konkurowała, a inny ludzie... nie będą mieć dla niej znaczenia. Z nimi będzie dawała sobie radę. Tylko musiała słuchać, musiała mi się podporządkować.
- Ugnij kolana, bo gwarantuję, że jeśli teraz bym cię podciął, to bym ci połamał nóżki tak, jakby to były pieprzone wykałaczki. Łokcie bliżej ciała.
- Chyba rękawica się poluzowała.- wysapała i przestała uderzać.
Przewróciłem oczami, opuściłem dłonie wzdłuż ciała, a chwilę później rzuciłem tarcze treningowe na ring u naszych stóp.
- Dopiero teraz mi to mówisz?- wymruczałem i podszedłem do niej wolnym krokiem.
- Dopiero teraz poczułam.
- Która?
- Chyba... w sumie możesz poprawić obie.- wzruszyła ramionami i uniosła dłonie w moim kierunku.
Najpierw chwyciłem lewą. Nie patrzyłem na Sydney, tylko na jej dłonie, ale czułem, że ona wypalała spojrzeniem dziurę w mojej twarzy. Starałem się to ignorować. Dobrze, że jednak powiedziała o rękawicach, bo za chwilę coś by sobie zrobiła, a wtedy bylibyśmy spaleni, i jedynie, gdzie by mogła się pojawić, to w szpitalu. Żadnych walk sparingowych, niczego takiego. A ja, nawet jeśli to dziwne, trochę bym się za to obwiniał. Bo nawet taki dupek jak ja czasami miał ludzie odruchy oraz coś takiego, co zwykły, szary obywatel nazywał wyrzutami sumienia.
CZYTASZ
Fighter#3: Rafe
RomanceCo się może wydarzyć kiedy spotkają się dwa wybuchowe charaktery? Mówią: ogień zwalczaj ogniem, ale czy to zawsze wypala? Czy to nie doprowadza do większego pożaru? Rafe żyje jak mu się podoba. Po tym co się wydarzyło, po zakończonym związku wierzy...