21. To mój koniec

1.7K 96 15
                                    

Sydney

Budząc się dzisiaj nie miałam pojęcia tego, co mnie spotka. Do tej pory nie wiedziałam czym był prawdziwy strach, niepewność kolejnych chwil, tego, co miało na mnie spać. Chciałam pozostać w cieniu, w skorupie, która chroniłaby mnie z każdej możliwej strony. Może na początku się udawało, jednak w dniu, w którym poznałam Rafego Butlera, mogłam się spodziewać, że ukrywanie się byłoby o niebo trudniejsze. W końcu dziennikarze go śledzili, nawet jeśli sam nieźle radził sobie z umykaniem ich, to były także wyjątkowo wytrwałe sępy, takie, co to nie potrafiły sobie odpuścić. Gonili za jakąkolwiek sensacją. Taką, która dotyczyła nie tylko Assassina, ale równie Reeda i Leo. A ja, jako osoba ostatnio za dużo przebywająca z Rafem, mogłam byś wystawiona na spojrzenia kamer. A nie miałam prawa sobie na to pozwalać. Chciałam się ukryć, bo nie po to uciekłam z dawnego życia, żeby teraz zostać odnalezioną. Żeby ludzie, od których pragnęłam stronić, dowiedzieli się gdzie przebywałam, a potem ruszyli moim śladem. I mogli tego nie zobaczyć, ale kogo ja właściwie chciałam oszukać?

Przez tą dziwną sytuację najpierw z Lexy, a chwilę później z Amelią, zaczęłam się zastanawiać skąd niby o mnie wiedziały, że w ogóle przebywałam z Butlerem. Od tej potyczki słownej minęły trzy dni, a ja jakoś starałam się do tego nie wracać. W ogóle do pewnego czasu się nie rozwodziłam, skupiałam na dużo ważniejszych rzeczach. Na tym, co naprawdę powinno się dla mnie liczyć.

A to nie Rafe, a już tym bardziej napalone kobiety z jego przeszłości czy teraźniejszości.

I pewnie gdyby nie jedna dziewczyna z którą pracowałam w weekendy w klubie, to nadal żyłabym w słodkiej nieświadomości. Bo wcześniej sama na to nie natrafiłam, a może nie chciałam tego widzieć. Tak, właśnie w tym rzeczy. A kiedy zobaczyłam swoje zdjęcie w prasie, nie wiedziałam co zrobić. Zbierałam szczękę z podłogi, dłonie mi drżały. Osoby, które pytały czy to na pewno ja, musiały zostać wyprowadzone w pole. Dlatego się zapierałam, ale niewątpliwie to właśnie ja. Zdjęcie zrobione w momencie, w którym Rafe po mnie przyjechał, a potem pojechaliśmy trenować na dachu. Teraz krążyło po sieci, a także powstał artykuł w gazetach drukowanych. Stanęłam przy kiosku by przewertować pismo, i byłam cholernie zagubiona. A to, co teraz mnie ogarniało, to jedynie strach. I dlatego musiałam porozmawiać z Rafaelem. Nieważne co miałabym mu przy tym powiedzieć. I nieważne, jak miałby to zrobić. Jednak to musiało poznikać. Bo ja... mogłam zostać rozpoznana! Przez ojca, jego ludzi, kogokolwiek, z kim przebywał, a kto mógłby mu się wygadać.

Dlatego teraz znajdowałam się kamienicy w której mieszkał Rafe. I teraz pewnie nasuwało wam się pytanie, skąd mogłam wiedzieć, gdzie go szukać. Zapytałam Jasona. Powiedziałam, że to naprawdę bardzo ważna sprawa, mam coś do obgadania z Butlerem, więc bez zbędnego przedłużania podyktował mi adres. Cóż, jeśli chodziło o plan, to tak, miałam. Może niezbyt wybitny, ale niezaprzeczalnie istniał, więc mogłam to w miarę porządnie rozegrać, by nawet nie dać mu okazji zachowania się jak dupek. By nawet nie pomyślał o wywaleniu mnie za próg, jeśli oczywiście w ogóle znalazłabym się wewnątrz mieszkania.

Wielki Plan Sydney:

1. Zapukać na tyle mocno, by pomyślał, że to jakieś policyjne najście

2. Krzyknąć żeby się pierdolił i użyć miliona innych wyzwisk (czysto spontanicznie, rzecz jasna)

3. Strzelić mu z liścia w momencie, gdy będzie zbyt zdziwiony, żeby uniknąć ciosu

4. Wepchnąć się do mieszkania na pełnej piździe (jeśli nie będę w środku jeszcze przed punktem drugim)

5. Uderzyć dla spektakularnego efektu parę razy w jego kamienną klatę

Fighter#3: RafeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz