Sydney
Patrzyłam na niego. Na każdym mięsień pod napiętą skórą. Na bicepsy, które bardziej się wydatniały za każdym razem gdy oddawał cios. Nie miał rękawic a jedynie czarne owijki. Poruszał się zwinnie po ringu, uderzał w worek z tak niesamowitą precyzją, że odrobinę za długo się temu przypatrywałam.
Naga klatka piersiowa pokryta tatuażami, tak samo jak plecy oraz ramiona. Spodenki nisko zwisające na biodrach, a ponadto ciemne loki przesiąknięte potem. Od wilgoci kilka kosmyków bardziej zwijało się nad karkiem. I te mocne, męskie łydki. Nie potrafiłam ukryć tego, jak na niego w tej chwili patrzyłam. Nie dało się oderwać wzroku. Nawet jeśli nie znosiłam Rafaela Butlera, to mimo wszystko umiałam dostrzec wyraźne aspekty fizyczne.
Na moment zaschło mi w ustach, więc przesunęłam językiem po górnej wardze. To nie była kolej na mój trening, a przynajmniej jeszcze nie. Miałam ponad godzinę, jednak mimo wszystko stopy mnie tutaj przywiodły. I dlatego skończyłam w takim miejscu, gdzie w sumie Rafe mnie nie dostrzegł zbyt zaabsorbowany uderzeniami. Mogłam się bezceremonialnie gapić, chociaż tu wcale nie chodziło o niego. To po prostu... obserwowałam technikę, tylko tyle. Mogłam coś od niego podebrać, wtedy bardziej by się wściekł, a ja weszłabym na wyższy poziom w rankingu. Pokonałabym Rafaela jego własną bronią, i moglibyśmy zobaczyć kto kogo zniszczy finalnie.
Wcale nie bierzesz pod uwagę kropli potu spływających po karku, nagim torsie, Sydney. Nie patrzysz na spodenki, które w taki sposób przywierały do jego pośladków, że przy każdym ruchu można było więcej dostrzec. I te silne, napięte ramiona. To także nie robiło na tobie żadnego wrażenia.
Tak, ani trochę. Wiedziałam po co tu byłam, co chciałam osiągnąć. Do tego przypomniałam sobie kiedy Butler pojawił się w klubie, po czym uratował mnie przed tym nawalonym gościem. Oczywiście nie zrobił tego by mi pomóc. Bardziej chodziło o niego samego, ponieważ chciał mnie osobiście podręczyć. Nie zamierzał się dzielić, tak powiedział. A wiadomo w jakim kontekście te słowa w ogóle opuściły wargi mężczyzny. Kiedy przerzucił mnie przez swoje silne ramię i tak po prostu wniósł do środka, to naprawdę miałam ochotę mu coś zrobić. Zabić. Dosłownie zadźgać tępym narzędziem, pchnąć na glebę, przygwoździć, a potem sprawić, by ta jego buźka już nie była taka przystojna.
Cholerny Butler. Niefajnie sobie ze mną pogrywał, ale nie miał co liczyć, że kiedykolwiek bym się wykruszyła. To on się podda w tym starciu, prędzej czy później do tego dojdzie.
Nie wiedziałam co teraz powinnam zrobić. W każdym razie wciąż obserwowałam sylwetkę poruszającą się po ringu, a kiedy podeszłam trochę bliżej to do moich uszu dobiegły groźne powarkiwania, sapnięcia oraz jęki, za każdym razem, gdy pięść spotykała się z workiem.
Te dźwięki miały w sobie coś seksownego, ale wcale nie myślałam o tym kiedy jeszcze mógł je wydawać. Nic z tych rzeczy, bo my jesteśmy wrogami. Nic poza tym. A z wrogami nie uprawia się seksu, nie ma mowy.
Nagle się zatrzymał. Przytknął czoło do worka. Oddychał coraz ciężej, ręce zwiesił wzdłuż ciała, barki opuścił. Nie byłam pewna, ale wyglądał na spiętego. Teraz się nie poruszał, opuścił powieki. Może w ten sposób się wyciszał, jakby sobie wyobrażał, że nikogo poza nim tutaj nie było. I ja to rozumiałam. Jawnie go obserwowałam. Nadal chodziło mi o technikę, wcale nie obczajałam sylwetki, tych silnych pleców i cholernie niezłych pośladków, których wiele kobiet mogłoby mu tylko pozazdrościć.
Ja zazdrościłam oczu, przyznaję się. Ta szmaragdowa zieleń warta wszelkich grzechów.
Jednak nie mogłam tak na niego patrzeć, bez szans. A już na pewno nie w tym momencie, kiedy nie miałam pojęcia co właściwie robił. Wciąż trwał w tym bezruchu, nie licząc lekkiego drżenia ramion kiedy łapał powietrze w płuca, po czym wypuszczał ze świstem.
![](https://img.wattpad.com/cover/304651449-288-k32902.jpg)
CZYTASZ
Fighter#3: Rafe
RomanceCo się może wydarzyć kiedy spotkają się dwa wybuchowe charaktery? Mówią: ogień zwalczaj ogniem, ale czy to zawsze wypala? Czy to nie doprowadza do większego pożaru? Rafe żyje jak mu się podoba. Po tym co się wydarzyło, po zakończonym związku wierzy...