Moi sąsiedzi imprezowali do czwartej rano. Byłem wykończony i jakbym tylko mógł, to zasnąłbym na stojąco.
Oczywiście, wszechświat chciał mi jeszcze bardziej dopierdolić, nasyłając do naszej kawiarni tłumy. Kolejka od lady ciągnęła się aż do drzwi.
- Czy oni dzisiaj wszyscy powariowali?- szeptałem do siebie, stojąc przed ekspresem do kawy.
-Lixie...?- Jisung użył głosu, świadczącego, że coś chce. Znam go już kilka lat i wiem, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
- Nawet mnie nie denerwuj. Przemyśl jeszcze trzy razy, czy napewno chcesz mi to powiedzieć.
- Felix, wiesz, że jesteś moim najlepszym przyjacielem, prawda?
-Jestem twoim jedynym przyjacielem- szybko ułożyłem dwa plastikowe kubeczki na papierowej podstawce i podałem klientowi.
-Jesteś okrutny, ale mniejsza. Wychodzę dzisiaj wcześniej.Spojrzałem na Hana z mordem w oczach.
Ściszyłem głos, aby klienci nie słyszeli.
-Czy ciebie pojebało? Ty widzisz ile tu jest ludzi? Nie dam sobie sam rady.
-Poradzisz sobie. Po za tym wychodzę dopiero za godzinę.
-No to mnie pocieszyłeś, naprawdę.Kolejka się nie zmniejszała, a wręcz przeciwnie. Ludzi było coraz więcej. Do zamknięcia zostały jakieś dwie godziny. A ja tonąłem w syfie. Nie miałem nawet chwili aby wytrzeć rozlaną kawę z podłogi. Omijałem kałużę ciemnego napoju, aby przypadkiem się na niej nie poślizgnąć. Nie chciałem umrzeć uderzając głową o kant lady.
I to nie tak, że nie chciałem umrzeć, to akurat byłoby zbawieniem, w aktualnej sytuacji. Nie chciałem po prostu zrobić tego w pracy.
~*~
Godzina zamknięcia minęła jakieś dwadzieścia minut temu. Obsłużyłem ostatnią klientkę i w końcu mogłem usiąść, przynajmniej na kilka minut. Bo oczywiście zostało mi jeszcze posprzątać cały ten bałagan.
Mój żołądek domagał się choćby małego kęsa jedzenia. Postanowiłem go jednak zignorować i zabrałem się za sprzątanie.
Na pierwszy ogień wziąłem umycie ekspresów od kawy.Do moich uszu dobiegł dźwięk tego przeklętego dzwoneczka, znajdującego się nad drzwiami. Wewnętrznie płakałem, jednak na mojej twarzy pojawił się uśmiech, mimo wszystko musiałem robić dobre wrażenie na klientach. I powoli zacząłem odwracać się w stronę osoby, która zakłóciła moje sprzątanie. Nawet nie patrząc na nią dokładnie.
-Bardzo przepraszam, ale mamy już zamknięte
- Wiem- spojrzałem na nowo przybyłego, którym okazał się Hyunjin.
-Ohh ... Co tu robisz?- wróciłem do wcześniejszej czynności.
- Wracałem z sesji i zobaczyłem, że ciągle u was jest otwarte, więc wpadłem. Sam jesteś? Gdzie twój kolega?
-Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia, powiedział mi tylko, że wychodzi dzisiaj wcześniej. Zaproponowałbym ci kawę, ale naprawdę nie chce mi się kolejny raz tego myć. - wskazałem na świeżo umyte ekspresy.
-W porządku
-Ale mogę poczęstować cię ciastem jabłkowym, zostało trochę. - nie czekałem na odpowiedź chłopka, tylko od razu zacząłem iść w stronę talerzyków i ciast.Oczywiście zapomniałem o tej wielkiej plamie kawy na podłodze, co prawda była w połowie zaschnięta.
No właśnie w połowie, o czym dowiedziałem się w momencie w którym się na niej poślizgnąłem.Odcięło mi mózg. Zamiast jakkolwiek bronić się przed upadkiem, lub przynajmniej ochronić swoją głowę, aby nie roztrzaskać jej. Ja po prostu czekałem na upadek.
Nic nie poczułem. Czyli udało mi się umrzeć bezboleśnie. No i fajnie. Przynajmniej śmierć mi wyszła.
Zastanawiał mnie jednak uścisk na mojej tali.
-Hej, otwórz oczy. Trzymam cię.- otworzyłem powoli oczy i od razu ujrzałem czarne jak węgielki oczy chłopaka, wpatrujące się w te moje.
CZYTASZ
The Café of Love/Hyunlix
FanfictionFelix - młody chłopak pracujący w małej kawiarni Hyunjin - przystojny model, lubiący chodzić do małej kawiarni "-Wiesz, że tak naprawdę nie lubię kawy?- Hyunjin patrzył w moje oczy -To po co codziennie przychodziłeś do kawiarni?- zapytałem zdziwiony...