Tak jak zawsze to ja przyszedłem jako pierwszy i to ja musiałem przygotować kawiarnię na otwarcie. Totalnie normalny początek dnia. Pomijając jakiegoś starszego faceta, który biegał przed kawiarnią bez koszulki, to dzień zapowiadał się na całkiem spokojny.
Jisung spóźnił się na swoją zmianę, czego w sumie się spodziewałem. Ten chłopak praktycznie nigdy nie był na czas.
Najważniejszym było, że w ogóle zawitał do tej pracy. Bo nie uśmiechało mi się pracować samemu.
Już na wejściu zauważyłem, że coś jest nie tak. I to nie tak jak zawsze. Tu chodziło o coś poważniejszego.
Jego ubranie było trochę pogniecione a na jego spodniach widniała niezidentyfikowana fioletowa plama. Dodatkowo trochę utykał na prawą nogę.
A powiedzmy sobie szczerze, Jisung nie należy do osób, które dałyby się uszkodzić w jakikolwiek sposób. Prędzej świnie będą latać a mi spodoba się jakaś kobieta.
Oczywiście wszyscy wiemy, że nic z tego nigdy nie będzie mieć miejsca.
Więc to musiało być coś naprawdę poważnego.
Han w ręce trzymał gruby sznur, spojrzał na mnie przelotnie i podchodząc bliżej, rzucił sznur na blat, nic nie mówiąc.
Przyjrzałem się grubej linie, która na spokojnie mogła służyć do utrzymania kilkunastu kilogramów i raczej nie wyglądała na taką, którą można kupić w zwykłym sklepie na obrzeżach miasta.
-Skąd to masz i po co ci to?- wskazałem na sznur
-Minho mi dał. No wiesz, dla bezpieczeństwa. - Jisung złapał za swój fartuch i założył go, dzięki czemu nie było widać plamy na spodniach
-Jisung...- to było jasne, że Hyung nawet będąc na łóżu śmierci, nie pozwoliłby, żeby Jisung nawet dotknął czegoś, czym może wyrządzić krzywdę sobie lub innym.
-No dobra, sam sobie wziąłem. Ale to przez tą tępą framugę!
-To znaczy?- Han miał skłonności do obrażania przeróżnych ludzi, dlatego nie miałem pewności czy tym razem obraża babę spod piątki, czy może przypadkową dziewczynę idącą chodnikiem.
-Ta pieprzona kuzynka Minho przyjechała!
-Czekaj, ta od tych małych diabłów?- jeśli tak, to wszystko się wyjaśniło.
Nie można ukrywać, że razem z Jisungiem nabawiliśmy traumy i wstrętu do tamtych dzieci.
-Dokładnie ta sama!
Jisung w między czasie zabrał drabinę, która stała oparta o ścianę, czekając na fachowca, który przyczepi ponownie dzwonek nad drzwi.
-Po co?
-Podobno mają zamieszkać z nami. Bo tamta krzywonoga landryna rozwodzi się i nie ma gdzie mieszkać. Nie ma kurwa jebanego chuja, że ja w tym domu zostanę, kiedy te małe szatany tam są. Albo ja albo one
Jisung najpierw przykleił dzwonek jakimś klejem, który wyciągnął z kieszeni a następnie przybił kilka gwoździ, aby mieć pewność, że nie spadnie.
-I co niby zamierzasz zrobić?- chwyciłem drabinę na której stał chłopak, asekurując żeby przypadkiem nie wywalił się razem z nią.
-No jak to co? Zwiąże te małe diabły i wywiozę gdzieś daleko. Albo zapakuje je w karton i wyśle pocztą na drugi koniec świata. Najważniejsze, żeby były jak najdalej mnie.
-Wiesz, że tak ogólnie nie popieram twoich pomysłów, ale akurat w tym, będę ci kibicować. Bo to nie będzie takie proste, prędzej to one ciebie zwiążą.
CZYTASZ
The Café of Love/Hyunlix
FanfictionFelix - młody chłopak pracujący w małej kawiarni Hyunjin - przystojny model, lubiący chodzić do małej kawiarni "-Wiesz, że tak naprawdę nie lubię kawy?- Hyunjin patrzył w moje oczy -To po co codziennie przychodziłeś do kawiarni?- zapytałem zdziwiony...