Rozdział 17. Diagnoza.

153 9 1
                                    

/Wiktoria/

Minęły cztery dni od mojego spaceru i rozmowy z Gabrielem. Szczerze. Jak spotkam tą Zośkę to jej nawtykam. Zaczęłam powoli przygotowania do przeprowadzki do domu Gabriela. Jednak... Martwi mnie stan zdrowia Psoty. Raptem zaczęła się załatwiać nie dając żadnego znaku gdzie zawsze piszczała gdy chciała wyjść za potrzebą. Właśnie szłam z pupilem do weterynarza. Nagle ktoś złapał mnie za ramię i ściągnął mi słuchawki z głowy.

-Ej może posprzątasz po tym kundlu?!- Wrzasnął jakiś mężczyzna prosto mi do ucha. Zabolało. Psota gwałtownie ugryzła jegomościa w nogę przez co ten wrzasnął odsuwając się i puszczając mnie.- Jeszcze ze wścieklizną! W kagańcu się trzyma kundla!- Krzyknął ponownie. Nagle podbiegła do nas jakaś para. Kobieta nie czekając na nic zadzwoniła po policję kiedy mężczyzna starał się uspokoić gościa który się na mnie wydzierał. Przywiązałam psa do drzewa i wyczyściłam za pomocą woreczków odchody Psoty. Wyrzuciłam wszystko do kosza.

-Zadowolony?- Zapytałam się nieco wkurzona patrząc na mężczyznę. Podeszłam do suni i odwiązałam Psotę. Pies był nieco niespokojny całą sytuacją. Nalałam do pojemnika zimną wodę którą Psota zaczęła pić. Oczywiście moje słowa usłyszeli policjanci którzy podchodzili do nas.

-Dzień dobry. Podkomisarz Edyta Zapała oraz aspirant Mikołaj Zalewski. Co się wydarzyło i kto zgłaszał?- Zapytała kobieta podchodząc do nas.

-Dzień dobry. Pułkownik Bieliński. Proszę zatrzymać tą wulgarną gówniarę.- Spojrzałam na mężczyznę wkurzona i zaskoczona. Wulgarna? Ja przecież się tylko zapytałam czy jest zadowolony gdy posprzątałam odchody Psoty.

-Może lepiej od początku i proszę przyszykować dokumenty.- Powiedział policjant, a ja wyciągnęłam wszystkie swoje dokumenty. Dowód, legitymacje szkolną oraz książeczkę zdrowia Psoty.

-Panie policjancie. Od kilku dni Psota się dziwnie zachowywała. Postanowiłam wziąć ją na badania do weterynarza. Szłam sobie spokojnie z nią do weterynarza gdy nagle ten mężczyzna złapał mnie za ramię i wrzasnął mi do ucha zdejmując słuchawki bym posprzątała odchody psa. Nie byłam świadoma, że Psota idąc się załatwia.- Tłumaczyłam się patrząc na policjantów podając im dokumenty.

-Ta dziewczyna mówi prawdę pani policjant. Widząc jak ten mężczyzna ją trzyma myślałem z żoną, że to jest jakiś gwałcicie lub pedofil. Widzieliśmy jak pies go ugryzł w nogę ale prawdopodobnie to była obrona właściciela.- Powiedział mężczyzna. Oczywiście sprawę załatwiły nagrania z monitoringu z budynku apteki. Policjanci kazali trójce dorosłych iść na komendę, a mnie prosili o przyjście z osobą pod której jestem opieką na komendę po załatwieniu spraw u weterynarza. Powiedziałam, że nie ma żadnego problemu. Jednak nieco martwię się co będzie dalej. W dodatku martwił mnie stan Psoty. Po wejściu do budynku weterynarza od razu z psem podeszłyśmy do wagi. Kiedy zauważyłam ile waży... Przeraziłam się. Ważyła o wiele za mało. Zaczęłam czekać. Po chwili z gabinetu wyszedł chłopak. Na oko 10 lat z psem rasy labrador.

-Dziękuję proszę pani.- Powiedział chłopiec patrząc na kobietę.

-Nie ma za co. Pamiętaj, że macie zniżkę tutaj. A ty Luka opiekuj się swoim właścicielem.- Powiedziała kobieta kiedy chłopiec zaczął iść. Podeszłam do kobiety z Psotą.

-Dzień dobry. Byłaby możliwość by przebadała pani Psotę?- Zapytałam się zwracając na siebie uwagę kobiety.

-Tak oczywiście. Zapraszam do gabinetu. Ważny jest najpierw wywiad.- Powiedziała kobieta idąc za nią razem z Psotą. W gabinecie wszystko jej powiedziałam. Kobieta zleciła wykonanie USG i badania krwi. Byłam przy Psocie gdy lekarka z pomocą pielęgniarki goliły Psocie brzuch przed wykonaniem USG. Zaniepokoiły mnie guzy na sutkach Psoty. Pielęgniarka zapisała to w karcie. Podczas badania trzymałam Psotę za łapę mówiąc, że wszystko będzie ok oraz, że zaraz badanie się skończy. Niepokoiły mnie jeszcze bardziej słowa o powiększonej śledzionie lub o płynie w jamie brzusznej. Wróciłam z Psotą i kobietą do jej gabinetu po wykonaniu USG i pobraniu krwi.

-Więc co się dzieje z Psotą pani doktor. Boję się, że to coś niedobrego.- Powiedziałam gdy kobieta wypełniała jakieś papiery.

-Cóż. Prawdopodobnie Psota może mieć nowotwór. Sama powiedziałaś, że ostatnio wypróżnia się samoczynnie, straciła na wadze, a do tego to co widziałam na USG czyli płyn w jamie brzusznej, zmiany na wątrobie, powiększona śledziona, guzy na sutkach... Obawiam się właśnie, że to nowotwór.- Powiedziała kobieta. Diagnoza jaką kobieta przedstawiła... Przeraziła mnie. Nowotwór? Zapłaciłam za badania wykonane na Psocie po czym opuściłam z nią budynek.

/Gabriel/

Sprzątałem z Baśką karetkę po wezwaniu do narkomana dźgniętego przez kuzyna. Sądzę, że chłopak niczego nie jest winny. Bronił się przez kuzyna będącego na głodzie narkotykowym. W pewnej chwili dostałem wiadomość. Spojrzałem. Był to SMS od mojej babci. Pytała czy jest u mnie Wika. Zadzwoniłem do niej. Dowiedziałem się od babci, że Wiktoria miała iść z Psotą na badania. Zaniepokoiłem się. Wiktoria to mądra dziewczyna ale też... Bardzo szybko się przywiązuje. Postanowiłem poszukać jej. Nie miałem zamiaru powiadamiać policji. Spojrzałem na koleżankę z pracy.

-Basia? Przekażesz Benkowi, że musiałem coś załatwić? Wiktoria cóż... Nie dała znaku naszej babci. Wole jej poszukać.- Starałem się jakoś wytłumaczyć. Nadal dla mnie było niekomfortowo mówienie przyjaciołom o swojej siostrze. Nie wstydziłem się jej ale... Martwiłem się.

-Jasne nie ma problemu Nowy.- Powiedziała po czym poszedłem do bazy. Przebrałem się po czym opuściłem budynek. Zacząłem szukać siostry. Długo to nie trwało. Znalazłem Wiktorię chodzącą prawdopodobnie bez sensu po działkach. Nic nie mówiła, drżała, a z jej oczu kapały łzy. Zabrałem ją i Psotę do domu. Tam wybuchła płaczem i wszystko mi powiedziała nie przestając płakać. Z trudem ją uspokoiłem. Nastolatka poszła do łazienki. Musiała się uspokoić co pewnie długo zajmie. Będziemy musieli uśpić Psotę. Nie mamy wyboru. Jeślibyśmy mieli podawać jej leki które by miały przedłużyć jej życie to przedłużą one jej cierpienia. Gdy Wiki w końcu położyła się w moim pokoju do łóżka na jej prośbę byłem przy niej do chwili aż zasnęła.

Walka z Asystolią.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz