Rozdział 13. Szpital.

191 10 0
                                    

/Wiktoria/

Od opieki nad Tadziem minęło sporo dni. Dziś 23 czerwca. Zakończenie roku szkolnego. Nareszcie będę miała luz od lekcji przez 2 miesiące. Przynajmniej będę mogła skupić się na moich zainteresowaniach. Chciałabym mieć już październik. Wtedy mam urodziny. Zostało tylko całe 4 miesiące do nich i będę miała 18 lat. Właśnie ja i moja klasa razem z innymi byliśmy na dworze. Mieliśmy zakończenie roku szkolnego. Wszystko dobrze szło. W domu czekali na mnie moi rodzice adopcyjni, biologiczna mama oraz babcia. Jak i Hachiko i Psota. Wiedziałam, że zaraz po powrocie będziemy świętować kolejny miniony rok szkolny. Tak jak co roku dostałam nagrody za konkursy. W dodatku dostałam nagrodę za udzielenie pierwszej pomocy naszej nauczycielce od geografii która miała iść na zwolnienie kiedy była w 6 miesiącu ciąży. Pamiętam to doskonale. Zdawałam u niej test którego nie napisałam przez przerwę związaną z chorobą. Nazwała swoją córkę Eliza, a na drugie dała jej Wiktoria. To było miłe z jej strony. Po chwili razem z klasą i wychowawcą poszliśmy do sali. Podczas dostawania świadectw wszyscy patrzyli się na mnie jakbym była pupilkiem nauczycieli. Gdy mogliśmy w końcu iść do domów by rozpocząć okres wakacyjny stanęłam koło schodów. Napisałam mojej biologicznej matce, że niebawem będę. Naglę ktoś mnie szturchnął. Spojrzałam. Był to Sebastian. Otyły brunet który prawie ciągle mi dokuczał. Jak to on ponownie zaczął mnie drażnić. Ignorowała go. Zaczęłam powoli schodzić po schodach.

-Ty mała parszywa dziwko!- Wrzasnął Sebastian który ze wściekłości popchnął mnie z wielką siłą. Zamknęłam oczy. Starałam się chronić głowę podczas upadku wiedząc jakich mogę doznać urazów. Kompletnie olałam fakt mojego problemu z kręgosłupem. Kiedy leżałam na podłodze starałam się złapać oddech. Zawsze tak miałam gdy upadałam z dużą siłą na plecy. Podbiegło do mnie kilka uczniów jak i nauczyciele. Wezwali karetkę i szkolną pielęgniarkę. Po kilku minutach przyjechała karetka.

-Halo słyszysz mnie?- Zapytał się okularnik.

-Słyszę. O-Oj Zalewski. Jak tylko ciebie znajdę skopie ci porządnie dupsko. To nie groźba, a ostrzeżenie.- Warknęłam gdy ratownicy przełożyli mnie na plecy kładąc jednocześnie mnie na deskę i nakładając mi na szyję kołnierz.

-Spokojnie młoda.- Powiedział nie kto inny niż Gabriel Nowak. Usztywnili mi nogę która bolała mnie jak diabli. Kiedy padła informacja o powiadomieniu rodziców od razu postanowiłam sama zadzwonić do adopcyjnej matki. W drodze do szpitala do niej zadzwoniłam i opowiedziałam o wszystkim. Będąc w szpitalu wykonano mi wiele badań. Powiedziałam by nie czekali na moją mamę, ponieważ w tym czasie mogłam zacząć mieć groźne dla swojego życia objawy. Ze słów lekarza kiedy przyszły wyniki kilku badań wychodziło, że nie mam wstrząśnienia mózgu ani poważniejszy uraz kręgosłupa. Jednak dla bezpieczeństwa muszę mieć kołnierz ortopedyczny. Musiałam czekać przed salą by mieć rentgen nogi. Ponoć przyjechało w między czasie kilka ofiar z wypadku no i muszę czekać. Siedziałam na wózku inwalidzkim i patrzyłam w ekran telefonu. Przez upadek ekran się mocno pobił. Wściekło mnie to mimo ale byłam spokojniejsza widząc, że ekran dotykowy działał. Irytowało mnie to, że przedmiot o którego dbałam całym sercem się popsuł. Cóż mam jakąś kasę na kącie więc jakoś będę musiała naprawić telefon.- Ajajaj. Ale pobity.- Powiedział nagle Gabriel Nowak który usiadł koło mnie na krześle.

-Zauważyłam to bardzo doskonale. Dobrze, że mam oszczędności na kącie.- Powiedziałam patrząc na ratownika. Zaczęliśmy rozmawiać do chwili aż na korytarzu nie było słychać odgłosu jak ktoś biegnie. Spojrzeliśmy w ten sam kierunek. Stała tam moja biologiczna matka.

Walka z Asystolią.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz