Rozdział 10. Prawie jak Ninja.

182 9 1
                                    

/Wiktoria/

Minął tydzień od rozprawy gdzie pomogłam Fetusowi i Gabrielowi nad uratowaniem ich honoru. W mediach do dziś są artykuły o tym jak dałam wystarczająco dużo informacji. Pod czas chodzenia do szkoły wszyscy się ode mnie odwrócili. Na szczęście nie nauczyciele tylko uczniowie. Szczególnie mnie złościło to, że osoby z mojej klasy dręczą Krystiana. Co prawda nie ma on tyle pieniędzy co inni ale swoje zasady ma. Widać pod czas wychowania fizycznego jaki jest chudy. Na dodatek mieszkał biednej dzielnicy Warszawy. Ukrywałam przed rodzicami, że pod czas moich spacerów podkładam pod domem Krystiana ubrania które były na mnie za małe, a czasem dawałam siatki z jedzeniem. Dokładałam też pieniądze. Chciałam wiele razy zrobić dla nich zbiórkę ale nikt ze szkoły nie popierał tego poza nauczycielami. Założyłam plecak. Do kieszeni schowałam bandanę czarną, a na dodatek schowałam trochę bandaży. Do kabury schowałam mój pistolet na gaz pieprzowy. By nikt go nie zauważył zasłoniłam go bluzą. Zeszłam na dół. Założyłam moją skórzaną kurtkę, a następnie wyszłam z domu.

/Gabriel/

Piłem właśnie kawę. Czułem się lepiej, że ta dziewczyna uratowała mój honor ale nie tylko. Uratował też... Zenka od złego zachowania swojej parszywej matki. Miałem dziś nocny dyżur w bazie. Wszyscy cieszyli się, że Maryna dostała to na co sobie zasłużyła. W pewnej chwili dostaliśmy wezwanie. Zawołałem doktora Banacha i Basią po czym poszliśmy do karetki. Gdy dojechaliśmy na miejsce zauważyłem jak jakaś zamaskowana postać która siedziała na jakiś dwóch chłopakach. Wysiadłem. Na mój widok postać zaczęła uciekać. Nie czekając na nic zacząłem tajemniczą postać gonić. W pewnej chwili dogoniłem ją ale zanim zdążyłem coś zrobić postać wyjęła pistolet. Podniosłem ręce w geście poddania się. Postać na widok prawdopodobnie biegnących funkcjonariuszy policji psiknęła mi po twarzy czymś, a następnie zaczęła ponownie uciekać. Kaszlałem. W dodatku oczy mnie piekły. Domyśliłem się, że to gaz pieprzowy. Na szczęście jeden z policjantów pomógł mi wrócić do doktora Banacha i Aro.

-Nowy co ci się stało?- Usłyszałem głos doktora który posadził mnie na siedzeniu w karetce.

-Ta jakaś osoba mnie psiknęła gazem. M-Myślałem, że to pistolet.- Powiedziałem kaszląc. Aro wsiadł do karetki i zaczął pomagać mi w przemywaniu oczy. Kiedy poprawiło mi się widzenie pojechałem z zespołem do bazy. Po drodze starałem się jakoś zmyć gaz pieprzowy z oczu. Po dotarciu do szpitala poszedłem do bazy.

-Nowak co ci się stało?- Zapytał się Artur.

-Gazem dostał doktorze.- Powiedział Aro kiedy usiadłem na kanapie. Po nie wiadomo jakim czasie okazało się, że chłopacy na których siedziała tajemnica postać to złodzieje. W dodatku ta tajemnicza postać popsikała ich gazem pieprzowym i mocno sprała im dupska. Zastanawiałem cały czas kim owa postać mogła być i czemu obezwładniła tych chłopaków. Poza tym nie wiem czemu ale... Miałem wrażenie, że odpowiedzi na pytania są pod moim nosem.

Walka z Asystolią.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz