Rozdział 20. Dyżur z bratem.

120 12 0
                                    

/Gabriel/

Od pochowania Psoty minął tydzień. Wika mocno to przeżyła. Na szczęście jej psiak przy niej czuwał każdej nocy. Właśnie szykowałem się do pracy kiedy siostra robiła mi drugie śniadanie do pracy. Przez pierwsze trzy dni budziła się w nocy kilka razy bo słyszała jak Psota piszczy nocami. Aż prosiła czy może ze mną spać więc się zgadzałem. Na szczęście przeprowadzkę mamy już z głowy, a Wice z żałobą pomaga Hachiko. Spojrzałem na telefon kiedy Beniamin zadzwonił. Odebrałem.

-Słuchaj Nowy przejdę do konkretów. Chce byś przyszedł z siostrą do bazy. Z resztą postanowiliśmy by jakoś odciągnąć jej myśli od tego co się stało więc niech jedzie dziś z tobą, Anną i Martyną na wezwania.- Powiedział Benio.

-Jesteś pewny? Nie chce by to było wezwanie gdzie... No wiesz. Nie chciałbym by dostała traumy.- Powiedziałem dopijając kawę.

-Spokojnie załatwiłem to więc możesz być spokojny. W razie co to jej dasz jakieś zadanie.- Powiedział Beniamin. Po chwili się rozłączyłem i spojrzałem jak Wiki chowa do mojej torby pudełko.- Młoda spakuj torbę. Beniamin pozwolił mi zabrać ciebie do bazy na wezwania.- Gdy to powiedziałem... Wiktorii odpadła prawie szczęka. Kiedy powtórzyłem swoje słowa pobiegła  do swojego pokoju. Szybko wróciła przebrana mając na sobie koszulkę ratownika. Podeszła do Hachiko i wzięła go na smycz. Poszliśmy po kilku do bazy. Wiktoria strasznie się cieszyła. Będąc w bazie poszedłem się przebrać. Gdy wróciłem dostaliśmy wezwanie do małej stłuczki. Wiktoria zostawiła swojego pupila w bazie po czym pojechałem z Wiką, Martyną i Anną. Mojej siostrze oczy się świeciły na widok z przodu karetki. Po przyjeździe dałem jej plecak po czym razem z doktor Reiter poszły do auta. Zabrałem z Martyną resztę sprzętu i podeszliśmy do auta. W środku była ranna kobieta oraz na oko pięcioletnie dziecko. Dziewczynce nie było prawdopodobnie nic złego. Anna dała jej zieloną opaskę. Zaś jej matce żółtą.

-Dobrze Wiktoria zabierz małą do karetki. W karetce jest jeszcze apteczka więc opatrzysz jej tą rączkę dobrze? Na szczęście nie jest złamana ale lepiej dmuchać na zimno.- Zapytała lekarka. Moja siostra w odpowiedzi skinęła głową.

/Wiktoria/

Wzięłam tą małą na ręce, a dodatkowo wzięłam jej plecaczek. Na oko miała pięć może sześć lat. Zaniosłam ją do karetki i posadziłam na noszach. Po czym usiadłam obok. Objęłam ją przytulając do siebie. Była wystraszona. Zerknęłam na jej rączkę.

-Opatrzymy tą rączkę dobrze?- Zapytałam się małej, a ta kiwnęła główką. Wzięłam bandaż i szynę. Kiedy usztywniłam jej rączkę przyjechał drugi zespół. W pewnej chwili przybiegła jakaś kobieta. Mała nazwała ją matką. Domyśliłam się, że są one rodziną LGBT. Po powrocie do bazy zajęliśmy się sobą przed kolejnym wyjazdem. Jednak szkoda było, ponieważ kobieta z auta nie przeżyła. Zbyt duży krwotok. Brat wypytywał się mnie czy wszystko jest ok. No cóż. Żal było mi jedynie małej. Straciła członka rodziny.

Walka z Asystolią.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz