Zaletą mojego szybkiego tępa zdecydowanie było to, że dostaliśmy się na lotnisko dosyć szybko. Biorąc pod uwagę teraźniejszą sytuację w Liyue, mieliśmy naprawdę sporo szczęścia, że nie natknęliśmy się na Monokume lub Rozpacz po drodze. Na lotnisku czekał już na nas helikopter, oraz kilkoro ludzi, zapewne załoga, która ma z nami lecieć.
-Oh, panna Keqing i pan Baizhu, czekaliśmy na was- odezwał się mężczyzna w typowym garniturze spotykanym u członków Wojowników Nadzieji.
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Ja pilotuję ten helikopter, a ci ludzie za mną to zespół, który pomoże wam podczas misji w Mondstadt- wyjaśnił.
Ja i Baizhu podeszliśmy do nich, uścisnęliśmy im dłonie, każdy się też przedstawił. To bardzo sympatyczny zespół, mam nadzieję na owocną współpracę.
Po tym krótkim przywitaniu, pilot zaprosił nas na pokład. Już mieliśmy wsiadać, gdy nagle... usłyszeliśmy wystrzał, a jedna dziewczyna z zespołu, która stała obok mnie, osunęła się na ziemię, na której zaraz pojawiła się też plama z krwi. Ktoś ją... postrzelił. O nie, zostaliśmy zaatakowani! Od razu odwróciłam się, by zobaczyć, skąd padł ten strzał. Na wzgórzu, zaledwie parę metrów od lotniska, stała dziewczyna, a obok niej kilka lub nawet kilkanaście Monokum. Dziewczyna była ponadto uzbrojona w broń maszynową. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Idąc coraz bardziej w naszą stronę, oddawała kolejne strzały.-Do helikoptera! Szybko!- krzyknął ktoś z załogi.
Nie ma co się dziwić, że wybuchła panika. Ten, który krzyknął by wsiadać do helikoptera, pchał się jako pierwszy. Gdy już był w progu drzwi... z dachu pojazdu skoczył na niego Monokuma. Głowa tego człowieka niemalże od razu znalazła się w jego paszczy, więc zapewne już nigdy o nim nie usłyszymy. Jednak fakt, że Monokumy nas otoczyły i nie pozwalają wejść do jedynego miejsca, gdzie moglibyśmy się schronić, wywołał jeszcze większą panikę, która stwarzała dodatkowe zagrożenie sama z siebie.
Dziewczyna z bronią maszynową była już całkiem blisko. Na tyle blisko, że mogłam poznać kto to jest. Tak... znam ją. To Xinyan. Niestety wiedziałam już wcześniej, że trzyma się z Rozpaczami, ale nie byłam mentalnie przygotowana na to, by zmierzyć się z nią twarzą w twarz. Będzie trochę ciężko, nie byłam pewna, czy podbiec zaatakować ją, czy też zająć się Monokumami. Muszę mieć też na względzie, że sam Rex Lapis prosił mnie o to, by postarać się nikogo nie zabić. Muszę uporać się z Xinyan tak, by ją tylko unieruchomić, czy dam radę? Baizhu oraz reszta pozostałej żywej załogi, właśnie unicestwiali kolejne Monokumy za pomocą swoich broni hakujących, więc wygląda na to, że mam okazję, by zająć się dziewczyną. Wyciągnęłam swój miecz i przeteleportowałam się ukradkiem, by zmniejszyć odległość. Chyba nie zauważyła w pierwszej chwili, że zmieniłam swoją pozycję, to dobrze. Jednak ta odległość wciąż była za mała na atak. Przyteleportowałam się jeszcze trochę bliżej. Tu jednak musiałam przypuścić atak od razu, bo będę odsłonięta, więc Xinyan mnie natychmiast zauważy. Niestety zapomniałam o tym, że też muszę pilnować Monokum, które są obok. Jeden z nich prawie mnie zaatakował. Nie miałam problemu z uniknięciem tego, ale skutecznie opóźniło to mój atak na Xinyan, więc od razu znalazłam się na przegranej pozycji. Dziewczyna wycelowała już we mnie swoją broń i zaczęła strzelać. Dosłownie widziałam pociski, które lecą prosto na mnie i wiedziałam dobrze, że nawet teleportując się, nie dam już rady uciec...
Wtedy jednak przed moim nosem przemknęła zielona czupryna. B-Baizhu? Skoczył przede mnie tak, że jakimś cudem znalazł się jeszcze między mną a pociskami. To wszystko działo się ułamki sekund, mężczyzna szeroko rozłożył ręce, jakby chciał mieć absolutną pewność, że nie zostanę zraniona... Tylko, że wszystko, co wystrzeliła Xinyan we mnie, trafiło w jednej chwili w niego... Jak to z bronią maszynową, Xinyan wystrzeliła całe mnóstwo naboi. Ciało Baizhu trzęsło się i tryskało krwią z każdym kolejnym... mimo to, on wciąż stał. Byłam w takim szoku, że nawet nie przeszło mi przez myśl, by się jakkolwiek ruszyć.
W krótce Xinyan skończyły się naboje i musiała sięgnąć po nowe, co dało kilka krótkich sekund spokoju. W tym czasie Baizhu lekko odwrócił się w moją stronę. Był podziurkowany jak ser.
![](https://img.wattpad.com/cover/286809998-288-k278996.jpg)
CZYTASZ
Genshinronpa Another: No More Despair!
FanfictionGdy w Teyvat nadchodzą czasy rozpaczy, Liyue Qixing ewoluuje w Wojowników Nadziei- światową organizację, która ma za zadanie go uratować. Ratowanie świata, a nawet jednego miasta, to ciężki orzech do zgryzienia- o tym przekonała się Keqing, gdy pew...