XI

10 5 0
                                    

-Cześć Kokomiś!- przywitała się Hu swoim zwyczajem- Możemy już jeść?

-Haha, jasne, przecież to dla was- zaśmiała się.

-Kokomi, to są nasze przyjaciółki, Ganyu oraz Keqing- przedstawiła nas Beidou.

-Keqing, lider drugiej dywizji Wojowników Nadzieji- polubiłam przedstawianie się w ten sposób- miło mi panią poznać.

-Dzień dobry... ja nazywam się Sangonomiya Kokomi, lider trzynastej dywizji Wojowników Nadzieji. Was również miło poznać- od momentu gdy usłyszała, kim jestem, miała bardzo zaskoczoną minę- lider drugiej dywizji? Czy w Inazumie wydarzyło się coś złego, że musieli przysłać więcej ludzi?

-Nie, to nie tak!- uspokoiła ją Beidou- Dziewczyny po prostu trochę pobłądziły, to wszystko.

-W związku z tym poprosiłybyśmy o jeden nocleg, jeśli to możliwe- wtrąciła Ganyu nieśmiało- jutro wyjedziemy razem z Beidou i Hu, więc się nie martw...

-Ah tak, jasne- gdy wszystko zostało wyjaśnione, Kokomi znowu się uśmiechnęła- czujcie się jak u siebie w domu. Gdy zjemy, powiem kapłankom, by przygotowały wam miejsce do spania. A teraz proszę, siadajcie.

Wszystkie zajęłyśmy miejsca. Kokomi usiadła na środku, na krześle z najkrótszego brzegu, ja i Ganyu zaraz obok, a Beidou i Hu na przeciwko nas.

-Jedzcie do woli, jak czegoś zabraknie, to poprosimy kapłanki, by zrobiły więcej!- po tej informacji Kokomi złożyła ręce- Smacznego!

-Smacznego!- Beidou i Hu odpowiedziały jednocześnie, również składając ręce.

-Smacznego...- ja i Ganyu też postanowiłyśmy to zrobić, bo może takie tu mają zwyczaje, a nie chciałam wyjść na niegrzeczną, czy coś.

Jakoś tutaj miałam mniejszy apetyt niż u Miko. Nalałam sobie odrobinkę zupy miso, a później zjadłam jeszcze onigiri i mi wystarczyło. Jedzenie wyglądało bardzo ładnie, ale coś sprawiało, że smak nie robił tego wrażenia "wow".

-Oh, zapomniałam wam powiedzieć, że spodziewamy się jeszcze jednego gościa!- Kokomi nagle klasnęła w ręce- Odrobinę się spóźni, więc chciałam powiedzieć, że nie musicie się spieszyć z jedzeniem. Byłoby miło, gdybyśmy jeszcze z nim posiedzieli...

-Jasne, nie ma sprawy!- odpowiedziała Hu z pełną buzią.

-Keqing, Ganyu, podobno zabłądziłyście- Sangonomiya tym razem zwróciła się do nas, popijając przy tym swoją herbatę- gdzie w takim razie zmierzałyście? Mogę wam jakoś pomóc się tam dostać?

-Do Mondstadt- powiedziałam.

Kokomi zakrztusiła się herbatą.

-Ej, Kokomiś, wszystko w porządku?- zmartwiła się Hu- Pouderzać cię w plecy kilka razy? Pomogę!

-Nie, nie trzeba!- Kokomi musiała niestety zatrzymać jej rękę w locie- Ekhe, ekhe, to tylko zwykłe zakrztuszenie się herbatą, ekhe, ekhe, jest już dobrze.

-Na pewno?

-Tak. Wracając do tematu... to świetnie, że w końcu wysyłają więcej dywizji do Mondstadt!- była wyraźnie ucieszona- Wszyscy przecież dobrze wiemy, że sprawa natychmiastowo tego wymaga. Jeśli chcecie, to mogę załatwić wam samolot!

-Nie musisz się tym kłopotać!- zapewniła ją Beidou- Dziewczyny wylecą jutrzejszym samolotem razem z nami, to je podrzucimy do Mond. Drugi samolot na jutro jest zbędny.

-Oh, no to dobrze, w takim razie.

Do kuchni ktoś wszedł, i domyśliłam się od razu, że to pewnie ten spóźniony gość, o którym mówiła Kokomi. Oderwałam wzrok od mojego talerza, by go zobaczyć. Chwila... Heizou?!

Genshinronpa Another: No More Despair!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz