IV

23 5 0
                                    

Musiałam czekać jakąś godzinę aż znowu przyjdzie. Przez ten cały czas usiłowałam zrobić cokolwiek, by stąd uciec. Niestety, ani nie udało mi się przepiłować krat, ani rozwalić ściany, czy podłogi. Naprawdę byłam skazana na łaskę Ostatków Rozpaczy. Nie podobało mi się to. Zwłaszcza, gdy przypomniałam sobie, że Baizhu oddał za mnie życie... a skończyłam tutaj.

-Wróciłem!- obwieścił ten chłopak entuzjastycznie.

Zauważyłam wtedy, że nie ma już ze sobą ani mojej wizji, ani papierów... schował to wszystko nie wiadomo gdzie. Obmyślałam plan, jakby go tu unieszkodliwić i wybrać się na poszukiwanie moich rzeczy, ale tak długo jak on ma wizję, a ja nie, szanse mam znikome.

-Pójdziemy teraz na spotkanie z moimi właścicielami, dobrze?- otworzył ostrożnie moją celę- Trzymaj się blisko mnie, a nie powinnaś się zgubić!

Nic mu nie odpowiedziałam, tylko przekroczyłam próg pomieszczenia i się rozejrzałam. Wygląda na to, że ten korytarz póki co jest prosty, więc i tak nie mam wyjścia, jak iść za nim. Zresztą, zupełnie nie znam tego terenu. Może uciekanie mu po drodze nie byłoby najlepszym pomysłem, bo jeszcze skończyłabym gorzej, niż teraz.

-Więc... z tego co pamiętam...- zaczęłam rozmowę, wciąż uważnie obserwując otoczenie- to po tym, jak rozbiłam się helikopterem, otoczyły mnie Monokumy... więc jakim cudem przeżyłam?

-Przeżyłaś dzięki temu, że moi wspaniali właściciele mają nienajgorszego sługę- odpowiedział- spadający helikopter dosyć zwrócił moją uwagę, więc udałem się w to miejsce. Wtedy mogłem cię uratować.

-Uratowałeś mnie? Sam? Przed tym stadem Monokum?- zdziwiłam się.

-Oh, nie myśl sobie, że my, Rozpacze, nie umiemy poradzić sobie z własnymi dziećmi...

-Po prostu miałeś przy sobie coś w rodzaju dezaktywatora, nie?- uniosłam jedną brew.

-Doookładnie!- uśmiechnął się i pokazał mi swoje urządzenie- Działa na wszystkie Monokumy w obrębie pięciu metrów.

Wtedy, jak na zawołanie, wyskoczył przed nami rozwścieczony Monokuma. Od razu chciałam wyjąć moją broń hakującą... ale wygląda na to, że też mi ją zabrali. Na moje szczęście, tajemniczy chłopak użył swojego dezaktywatora.

-Oh? Aaah, chyba wiem, czego szukasz- zauważył moją desperacką próbę wyciągnięcia broni.

Chwilę sam musiał się przeszukać, ale w końcu wyjął ją- moją broń hakującą. Już się wkurzyłam, że zabrał mi kolejną rzecz i nie będzie chciał oddać, ale miło się zaskoczyłam. Rzucił mi ją prosto do rąk.

-My nie będziemy tego potrzebować, możesz sobie wziąść- wzruszył ramionami.

Ale oczywiście, byłoby za pięknie, gdyby wszystko było w porządku. Od razu zauważyłam, że jest okrągłe zero procent baterii. A niestety, nie mając mojej wizji, nie mogę sobie tego znowu naładować.

-Poważnie? Oddajesz mi rozładowane?!- wkurzyłam się.

-Przypuszczam, że to urządzenie nie jest jednorazowe i można je naładować? Więc nie widzę problemu.

-To jest problem, ponieważ zabrałeś mi wizję, przez co nie mogę tego naładować!

-Tylko posiadacze electro wizji takie dostają?

-Cóż... no... nie...

-No więc, w czym problem?

Burknęłam, bo chyba ma trochę racji. Jestem teraz w standardowej sytuacji każdej osoby, która tą broń dostała, a wizji electro nie ma. Czyli... jak większość. Póki co więc, po prostu schowałam broń, mając nadzieję, że wkrótce nadarzy się okazja, by ją naładować.
Szliśmy dalej, i nadal nie wypatrzyłam żadnej możliwości ucieczki. Westchnęłam, bo być może nie będzie jej przez całą drogę, co jest powodem, dla którego nie zakuli mnie w kajdany...

Genshinronpa Another: No More Despair!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz