Natomiast Ganyu gwałtownie chwyciła moją dłoń i pociągnęła mnie gdzieś do tyłu. Nie otrząsnęłam się nawet jeszcze na tyle, by zapytać ją, co tak właściwie wyrabia. Odwróciłam tylko głowę w stronę tamtych dzieci i szepnęłam:
-Przepraszam...
Okazało się, że gdy dzieci zeszły z trybun, to odsłoniły wyjście z tej sali. Ganyu to zauważyła, dzięki czemu udało nam się uciec. Uf, w sumie to dobrze się stało. Bogowie tylko wiedzą, co te dzieci zrobiłyby z nami, gdyby znudziły się już miażdżeniem i ćwiartowaniem Qiqi... ugh.
Wyszłyśmy przed czymś, co definitywnie było kiedyś trawerną. Więc byłyśmy pod ziemią? Nie spodziewałam się, że w trawernach budowali takie rozległe piwnice... chociaż z drugiej strony ma to dużo sensu, w końcu gdzieś trzeba było przechowywać zapasy beczek z piwem i winem.-Myślisz, że... naprawdę nie mogłyśmy nic zrobić, by ją uratować...?- zapytałam się Ganyu, gdy już trochę ochłonęłyśmy.
Było mi naprawdę smutno z powodu śmierci Qiqi. Chciałabym wierzyć, że ta tragedia nie jest winą mojej niekompetencji...
-Nie było co zrobić, Keqing- westchnęła Ganyu- widać tak się musiało stać... nie obwiniaj się o to.
-Ale... eh. My też byłyśmy bliskie śmierci. Gdyby tylko ten, kto nas jakimś cudem złapał i przeniósł do tej piwnicy miał intencję nas zabić, to byłybyśmy martwe! A szczególnie ty nie możesz umrzeć... podjęłam decyzję, byś tu została, ale...
-Nie podjęłaś decyzji, bym tu została, tylko żebym ja mogła podjąć decyzję za siebie, czyż nie? Więc nie waż mi się też obwiniać za to! To ja sama się naraziłam, wiesz?!- krzyknęła na mnie. Dawno nie widziałam jej tak stanowczej...
-Em...- potrzebowałam kilku sekund, by się otrząsnąć- ale z drugiej strony, jakby o tym pomyśleć... to była to sprawka bardzo niebezpiecznej rozpaczy, czyż nie?
-Tak, zgadzam się. Do tej pory żadna inna nie zaszła nas od tyłu. I to jeszcze tak cicho...
-Nie mogły być to Qiqi ani Diona, bo przecież ostatnie, co pamiętam to to, że one i Rosaria były przed nami...
-Zastanawiam się też, co się stało z Rosarią i Dioną.
No tak, to całkiem dobre pytanie. Tak samo jak to, ile czasu minęło od momentu, gdy się z nią rozdzieliłyśmy? Czy nadal jest ten sam dzień?
-Może poszukamy Rosarii?- zaproponowałam- Trochę się teraz o nią martwię...
-To chyba nie leży w naszym zakresie obowiązków? Lepiej będzie to zostawić tym, co ewentualnie zajmują się zaginionymi żołnierzami...
Już się miałam coś odezwać, ale ktoś mi przerwał.
-Ależ Ganyu odpowiedzialna i rozsądna. Chociaż akurat bezduszności się po niej nie spodziewałam.
Definitywnie był to głos Rosarii. Zanim jeszcze Ganyu w ogóle spojrzała się w jej stronę, to zaczerwieniła się jak pomidor i zasłoniła usta ręką. Dosyć zabawnie to wyglądało.
-Rosaria!- ucieszyłam się, że problem sam się rozwiązał.
Wtedy się odwróciłam i zauważyłam, że Rosaria niesie pod pachą... związaną Dionę. Która była rozwścieczona i szamotała się na wszystkie strony, ale bezskutecznie.
-Oh, udało ci się złapać Dionę...!- byłam niemało zaskoczona- A-ale! Co ważniejsze, to chciałabym wiedzieć, co się tutaj stało...
-To... było dosyć interesujące- zaczęła tłumaczyć, Dionę mając kompletnie gdzieś- Gdy wyszłam z kryjówki i zmierzałam w stronę tej dwójki, to za mną nagle pojawił się Kazuha i mnie zaatakował. Musiałam stoczyć z nim walkę, ale chyba okazałam się silniejsza, niż się tego spodziewał. Bo gdy zdał sobie sprawę, że ta walka wcale nie zajmie chwilkę, to po prostu uciekł. Niestety przez ten czas Qiqi i tak zdążyła gdzieś zniknąć, ale Diona siedziała cały czas na swoim miejscu. Chyba oglądała naszą walkę i była zawiedziona, że nie skończyła się moją śmiercią. W każdym razie, gdy Kazuha uciekł, sama zaczęła we mnie strzelać i próbować mnie zabić. No więc musiałam stoczyć kolejną walkę. W pewnym momencie przyłożyłam jej w głowę. I szczerze to myślałam, że ją zabiłam, ale puls miała, więc związałam ją na wszelki wypadek i zabrałam ze sobą. No i niedawno się obudziła.
CZYTASZ
Genshinronpa Another: No More Despair!
FanficGdy w Teyvat nadchodzą czasy rozpaczy, Liyue Qixing ewoluuje w Wojowników Nadziei- światową organizację, która ma za zadanie go uratować. Ratowanie świata, a nawet jednego miasta, to ciężki orzech do zgryzienia- o tym przekonała się Keqing, gdy pew...