XX

12 5 0
                                    

W pierwszej kolejności Ganyu przysunęła mnie do siebie, a Barbarę odsunęła za pomocą przesuwającej się szybko ściany lodu i wydaje mi się, że wypchnęła ją przez okno. A co w takim razie z nami? Byłyśmy dużo dalej od okna. Miałam już w uszach dźwięk wybuchu pierwszych bomb na dole, a z pewnością Klee wrzuca ich dużo więcej. To kwestia ułamków sekund, jak siła uderzeniowa dojdzie do nas, bo już nie mamy szansy na ucieczkę stąd. Takie typowe dla rozpaczy, wysadzić budynek nawet nie patrząc, czy jest ktoś w środku. Tak więc, gdy znalazłam się na puchatej chmurce, byłam pewna, że umarłam. Więc... właśnie w ten sposób moja historia dobiegła końca. Nie podołałam misji. Z dołu słyszę jeszcze, jak odłamy wysadzonego budynku uderzają o ziemię. Może otworze oczy i zobaczę jak wygląda ten pośmiertny świat? Więc tak też zrobiłam. Pierwsze, co zobaczyłam, to biało-niebieska puchatość. Całe życie mówili mi, że chmury są z pary wodnej, ale teraz chyba mogę zaprzeczyć tej teorii. Wychyliłam się i zobaczyłam świat z góry. Hm, tak, budynek w którym byłam przed chwilą został zrównany z ziemią. Na dole jest Klee, jej sługus i nawet Barbara, widać przeżyła. Wszyscy patrzyli się na górę, w moją stronę i mieli szczęki prawie, że na ziemi. To oni mogą mnie zobaczyć? Dziwne... a jeszcze dziwniejsze jest to, że przysięgłabym, iż wydaje mi się, że ta chmura ma nogi... i gdzie tak w ogóle jest Ganyu?

-Keqing? Wszystko w porządku?- usłyszałam jej głos, ale był on ze trzy razy głośniejszy niż zwykle.

Dochodził z góry. Czyżby siedzi na chmurce gdzieś nade mną? Spojrzałam więc nad siebie, a moim oczom ukazała się... G-GŁOWA QILINA?!

-Dobrze się czujesz?- odezwała się znów głowa głosem Ganyu.

-T-tak...- wydukałam.

Qilin to wielkie, chmurkowo-puchate stworzenie, przypominające trochę kozę, albo sarnę z rogami, o którym można usłyszeć w opowieściach o adepti. A przy okazji... mama Ganyu. Jednak jestem pewna, że mama Ganyu nie mogłaby się tu pojawić, ponieważ definitywnie jest martwa. Więc... to musi być Ganyu?! Wiem, że jest ona w połowie qilinem, ale nie miałam pojęcia, że może zmieniać się w całego qilina! A więc ja żyje! Po prostu siedzę na qilinowej Ganyu. To musiało być w takim razie tak: Ganyu, wiedząc, że już nie mamy szans się uratować, zmieniła się w ogromną bestię. Dzięki temu wybuch bomb nie zbyt miał na nią działanie, a ja, będąc na niej, znalazłam się w bezpiecznej odległości. Jeśli zmienia się tylko w kryzysowych sytuacjach, to ta z pewnością taką była!

-Ganyu! Nie wiedziałam, że tak potrafisz!- krzyknęłam do niej.

-"Potrafię" to trochę za dużo powiedziane- odpowiedziała mi- moja energia jest praktycznie wyczerpana.

-Co to oznacza?

Nie odpowiedziała mi, tylko podniosła mnie pyskiem za górę mojego stroju i postawiła na dachu budynku obok. A później qilin zniknął. I znów pojawiła się ludzka Ganyu, lewitująca nade mną coraz niżej i niżej, aż w końcu wylądowała na moich kolanach. Nie przytomna.

-Em, Ganyu...?- lekko uderzałam ją po policzku, próbując obudzić.

-TRZEBA JE WYBUCHNĄĆ!!!- usłyszałam krzyk Klee na dole- BRAĆ JE!

-Ganyu, no obudź się!- potrząsałam nią za ramiona z całej siły, ale kompletnie nic to nie dawało.

Mimo to, trzeba było jakoś szybko się stąd wynieść, ponieważ sługus Klee wspinał się coraz wyżej po ścianie budynku, na którego dachu byłyśmy. Był dobrze uzbrojony, więc mając nieprzytomną Ganyu ze sobą, oraz fakt, że Klee też może w każdej chwili podłożyć bomby pod ten budynek, lepiej było nie rozpoczynać z nim walki. Chociaż może dałabym radę odzyskać teraz moją wizję... nie, to by było nie rozsądne w tej sytuacji!

Genshinronpa Another: No More Despair!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz