Prey

41 1 0
                                    

Premiera: 5 maja 2017

Twórcy: Arkane Studios, Bethsada Sotworks

Gatunek; Skradanka, strzelanka, przygodowa, trochę horror

Platformy: PC, Xbox One, PS4/PS5

O Preyu nigdy nie słyszałam. Zaczęłam się nią interesować szczególnie jak widziałam zestawy, gdzie były do kupienia dwie części Dishonored i Prey w zestawie. Grę zdobywałam dzięki Epic Games, ale na steamie planuje zakupić by wesprzeć twórców. Tylko dziwnie się czułam gdy nie wyskakiwały jakie kolwiek osiągnięcia za przejście gry czy coś. Ale taki już urok Epica. Ale pare miesięcy temu coś mnie podkusiło by zainstalować tą grę. Mój mózg mi mówił będziesz sie przy tej grze dobrze bawić. Chociaż raz przyznałam mu racje. Dowiedziałam sie ostatnio, że Prey jest niedocenianą grą. Bo ta gra odbiła sie echem.

Gra daje do możliwość grania albo postacią żeńska albo męską. Za głównego bohatera wcielamy się jako Morgan Yu. Ty wraz z bratem Alexem Yu jesteście szefami na Talosie 1. Akcja dzieje sie na statku kosmicznym Talos 1. Podczas 'pierwszego dnia' w pracy czarne atramentowe potwory zaczęły atakować ludzi. Wydarzyło się to dnia 23 marca 2035 roku. Zostajemy wtedy uśpieni w niewyjaśniony sposób. Jednakże ludzi, których widzieliśmy wcześniej już nie żyli. Wita nas January, która została stworzona przez ciebie na wypadek gdyby coś grubego się stało. Jako że musimy jej zaufać, próbuje nam pomóc uciec z Talosa 1. I tak zaczyna sie podróż po całym statku kosmicznym.

Klimat bycia w kosmosie zachęciła mnie do grania. Używania jeszcze mocy od samych tyfonów tym bardziej mnie przekonała. W dodatku jak jest shootgun to czuje się bezpieczniej. Wraz z pistoletem z tłumikiem. O ile czy mam jeszcze przeładowaną i mam w niej amunicję. Do Technopaty i Telepaty nie podchodzę bez shootguna. Nienawidzę tych kurwiszczy. O Koszmarach nie wspomnę. Będą cie ścigać za to, że zainstalował*ś neuromody z mocami tyfonów. Ja dzięki tym mocą mogę sie w rzeczy pozamieniać i tak przedostać nie sie do zablokowanego pomieszczenia.

Przejście gry zajęło mi ok. 40 godzin. Czemu aż tyle? Bo latałam jak czub z punktu A do punktu B. Ale w wielu przypadkach warto było zrobić poboczniaki. Jednakże im był*ś końca gry trochę było takie żmudne. Bo wystarczyło tylko zdobyć amunicję do shootguna i naura.


I w zależności od tego co odwalił*ś podczas gry ma zarówno wpływ na zakończenie jak i na koniec pokazują ci statystyki. Między innymi to ile zabiłeś tyfonów, ludzi, użycie apteczek, neuromodów itp.
Były momenty gdzie płakałam ze śmiechu jak coś debilnego zrobiłam. Oraz gdzie nawet podskoczyłam ze strachu. Przez jakiś czas jak widziałam przedmioty to się obawiałam, że zaraz mim mi na ryj wyskoczy. Całe szczęście, że to mi już przeszło. W Preyu zakończeń jest 3. Jak w Dishonored (ale szczerze nie wiedziałam, że mogę uśmiercić pod koniec gry Emily. To się dowiedziałam przez przypadek na necie)

Podsumowanie:

Mimo, że gra jest chwilami monotonna. To potrafi wciągnąć jak dobry odkurzacz. Jest jedną z tych gier, gdzie grało mi się przyjemnie czy też momentami relaksowało. Chyba też przez to polubiłam z jednej strony gry z dużą ilością strzelania i używania super duper zdolności. A z drugiej w tej grze nie ma takiej brutalności jak w takim BioShock Infinite co teraz przechodzę. Jeśli twoimi klimatami jest kosmos, strzelanie, eksperymentowanie i eksplorowanie wszystkiego co się da. To ta gra jest dla ciebie.

Ocenka 8/10 🚀
Za monotonność w tej grze. Ale i tak wysoka ocenka

Co ja robię z własnym życiem?! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz