Drew
- Długo jeszcze? Ścierpłem trochę.
Emery spojrzała na mnie znad szkicownika. Uśmiechnęła się półgębkiem, zatrzymała ołówek nad kartką.
- Jeszcze chwila. Plus jest taki, że...- chrząknęła, a potem pokręciła głową, od razu spuściła wzrok- nie, nic. To nieważne. Nie ruszaj się jeszcze przez moment.
- Co chciałaś powiedzieć, Emi?
- Nic.
- Kłamiesz.- westchnąłem cicho, nie spuszczałem z niej wzrok. Siedziałem w tych moich ciuszkach treningowych, a dłonie już się nieźle napociły w rękawicach.- No powiedz.
- Chciałam tylko powiedzieć, że mimo wszystko wyglądasz dobrze, więc z tego właśnie powodu powinieneś jeszcze trochę wytrzymać.
- Dam radę. Poza tym bardzo ciekawi mnie efekt końcowy.
- Oby ci się spodobało.
- Innej opcji nie brałem pod uwagę.- odparłem mrukliwie.
Poprawiłem się nieznacznie. Siedziałem okrakiem na ławeczce do podnoszenia ciężarów, przedramiona opierałem na kolanach, a dłonie zwieszałem, jednak cały czas skupiałem się na jak najlepszym ukazywaniu rękawic. I wcale nie starałem się zbytnio eksponować klaty. To tak samo jakoś. W sumie nie wyglądałem źle. Do tego starałem się panować nad mimiką twarzy. Całe ciało mi już ścierpło, ale dzielnie się trzymałem.
Jakieś dziesięć minut, mniej więcej. Tak na moje oko tyle jeszcze siedziałem, pozowałem. Nie wiedziałem nawet, która była godzina, a jednak już dość długo pracowała nad szkicem.
- Może potem coś zjemy? Mogę zamówić coś, powinno szybko być. Jeśli oczywiście nie masz innych planów na wieczór.
- Jestem odrobinę głodna.- potaknęła.- Mogę zostać. Nie spieszy mi się do domu.
- Starzy?- zapytałem po chwili namysłu.
- Tak. Czasami są za bardzo wścibscy. Do tego dochodzi mój brat, który lubi mnie kontrolować. Wkurza mnie to, wiesz? Czasami wszyscy są milutcy, dobrze się dogadujemy, a potem... tak jakby zostaję wyobcowana z tego kręgu wzajemnej adoracji.
- Wyobcowana?- przyjrzałem jej się uważnie.- W jaki sposób?
- Jestem inna niż oni, pod wieloma aspektami. A czasami im się to nie podoba. Potrafią być naprawdę zawistni, najbardziej w stosunku do twoich rodziców i ciebie, a ja uważam, że chowanie do kogoś urazy i tworzenie sobie wrogów, jest po prostu głupie. Wolę żyć ze wszystkimi w zgodzie.
- Coś wiem o byciu zawistnym, czy tej szeroko pojętej nienawiści. Cóż, moi rodzice są tacy sami, przecież to wiesz. I może ja też.
- Nie jesteś jak oni.
- Trochę tak. Nie trawię twojego brata, bo to zbolały kutas, który sam zaczynał ze mną rywalizować, a potem tylko zgrzytał zębami przy kolejnych porażkach. I twoi rodzice to też specyficzni ludzie, którzy umieli mnie zdenerwować, ale tego po sobie nie pokazywałem.
- I jaki w tym sens? Poszło o coś głupiego i nie umiecie sobie darować. Nie lepiej odpuścić? Żyć w zgodzie?
- Prędzej piekło zamarznie, niż ja dogadam się z Lukiem i będziemy sobie spijać z dziubków. Poza tym robię to, co kazał mi robić ojciec.- zerknąłem na nią, po czym uśmiechnąłem się blado.- No... prawie. Ale ciebie lubię, Emery, to zupełnie inna sprawa. To jak? Skończyłaś?
- Yhm. Chcesz zobaczyć?
- No raczej.
Poderwałem się z miejsca, kości mi strzeliły, a z moich ust wyrwał się cichy jęk bólu, wymieszany z uczuciem ulgi. Emery do mnie podeszła. Stanęła dość blisko. Ja byłem wyluzowany, ciepło bijące od jej ciała wcale mnie nie krępowało. Za to ona... czułem, że coś było nie tak, jak powinno. Spięła się, jednak próbowała dziwną reakcję zamaskować, więc szybko wcisnęła mi w dłoń swój notes w skórzanej oprawie, który chyba powinienem nazywać „szkicownikiem".
CZYTASZ
Fighter#4: Drew
RomanceMówią: niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jednak często zdarzają się wyjątki. Jak na przykład Drew Butler, zawsze kojarzony ze swoim ojcem, samym Rafaelem Butlerem. Mimo wszystko Drew jest inny pod niektórymi względami. Bardzo utalentowany, przyszły...