Emery
Tak wielu rzeczy i zdarzeń teraz nie rozumiałam. Jakbym nie wiedziała co ze sobą zrobić, gdzie położyć dłonie, w którym konkretnie punkt powinnam patrzeć. A co z moim sercem? Waliło cholernie. Uderzało o żebra niemal boleśnie, co z jednej strony wywoływało dyskomfort, a z drugiej wytwarzało swego rodzaju spokój, ukojenie. I wcześniej nie miałam nawet pojęcia, że tak naprawdę tego właśnie potrzebowałam.
Właśnie w tym momencie czułam się jak na haju albo jakbym była ostro upojona wysokoprocentowym alkoholem. Jakbym wymieszała antydepresanty z energetykiem, co miało mi za sekundę rozsadzić pikawę. I nie uważałam teraz bym była czemukolwiek winna. To Drew. To zawsze musiał być Drew Butler. Kiedy się w nim zakochałam będąc jeszcze gówniarą, wtedy mogłam nad tym panować. No bo co takie dziecko mogło wiedzieć na temat miłości? Nawet nie wiedziałam czy będąc w takim wieku, można było w ogóle mówić o miłości romantycznej do drugiego człowieka. Teraz miałam dwadzieścia cztery lata i wiedziałam dużo więcej, ale dopóki znowu nie spotkałam się z Drew, to nie miałam nawet pojęcia, że wciąż coś do niego czułam. Coś głębszego. A nie powinnam. Oczywiście miałam prawo do własnych uczuć, lecz nie chciałam myśleć co by się stało, gdyby ktoś z mojej rodziny się dowiedział.
Dlatego tak bardzo się wściekłam kiedy się dowiedziałam o tym, jak Drew powiedział mojemu bratu, że ze mną spał. Tylko ten facet miał to do siebie, iż nigdy nie potrafiłam na poważnie się na niego złościć. To znaczy... właściwie potrafiłam, ale nie mogło to trwać specjalnie długo. Czasami potrzebowałam kilku chwil do namysłu, potem się uspokajałam i uśmiech wracał. A już szczególnie wtedy, gdy Drew spoglądał na mnie tymi zielonymi, hipnotyzującymi oczami, o czym pewnie nie miał najmniejszego pojęcia.
W tej jednej chwili czułam się dobrze, ale miałam pewne obawy. Tylko nie potrafiłabym odmówić. Nawet gdybym cholernie mocno próbowała, gdyby tylko to mogło utrzymać mnie przy życiu. A jednak nie potrafiłam. A już na pewno nie wtedy, gdy Drew robił właśnie to, co w tym momencie. Powietrze wokół nas zgęstniało, za to temperatura rosła coraz bardziej. Czułam gorąco uderzające o policzki, a urywany oddech wydostawał się spomiędzy moich warg. Do czasu. Potem już w ogóle nie byłam w stanie oddychać, a moje dłonie dotknęły nieco szorstkiej skóry, pod którą dało się wyczuć tańczące mięśnie. A gdy nasze usta się zetknęły, to przydługie włosy Drew musnęły moje czoło, następnie czubek nosa, a potem poczułam przyjemne łaskotanie w okolicy lewego policzka.
Na moment zamarłam, jedynie na samym początku. A kiedy już zaczęłam rozumieć, że to, co się działo nie było jedynie wytworem mojej wybujałej wyobraźni, otrząsnęłam się z otępienia i zaczęłam odpowiadać na pocałunki. Moje były mniej zażarte, do tego w pewnym momencie przestałam nadążać, a płuca niebezpiecznie paliły z powodu braku powietrza, które teraz było dla mnie bezcenne.
Ponieważ to nie pierwszy raz kiedy w obecności Drew Butlera traciłam dech. No i zdrowy rozsądek. Tego mi cholernie brakowało.
- Przepraszam, Emi.- wysapał.
Zmarszczyłam brwi, co było kwestią mojej dezorientacji. Musiałam na niego spojrzeć. Teraz naprawdę nie rozumiałam za co mnie przepraszał.
- Tak strasznie mi przykro, ale ja też mam pewne granice. Cholernie wiele granic, które praktycznie przestają istnieć. Przez ciebie albo dzięki tobie, nieważne.- westchnął pod nosem, a ja wciąż tylko słuchałam.- Dlaczego mi to robisz?
- Nie wiem co masz na myśli, Drew.
- Testujesz mnie. Może nawet o tym nie wiesz. I dlatego muszę cię przeprosić, bo już jest za późno. Nie powstrzymam się.
CZYTASZ
Fighter#4: Drew
RomanceMówią: niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jednak często zdarzają się wyjątki. Jak na przykład Drew Butler, zawsze kojarzony ze swoim ojcem, samym Rafaelem Butlerem. Mimo wszystko Drew jest inny pod niektórymi względami. Bardzo utalentowany, przyszły...