13. Jesteśmy umówieni

957 64 3
                                    

Drew

To nie tak, że chciałem tam pojechać tylko ze względu na nią. Już wcześniej jeździłem do domu dziecka bardzo często, do wielu takich miejsc, nawet jeśli w tym konkretnym bywałem najczęściej. A teraz po prostu pracowała tam dziewczyna- ba!- kobieta, z którą, można powiedzieć, przyjaźniłem się za dzieciaka. A skoro minęło tyle lat, przez które nie mieliśmy kontaktu, ponieważ ona przebywała poza Vegas- najpierw szkoły z internatem, potem studia i akademiki- to należało pewne rzeczy ponadrabiać. Może już trochę czasu ze sobą spędziliśmy, ale chciałem poznać Emery jeszcze bardziej. Tą Emery, którą stała się przez ten czas, kiedy nie przebywała tutaj. Ale oczywiście nadal nie chodziło mi wyłącznie o jej osobę. Uwielbiałem dzieciaki. Uwielbiałem sprawiać im radości moją obecnością, skoro stanowiłem dla nich swego rodzaju wzór do naśladowania, co bardzo mi schlebiało. A to, że na miejscu mogłem również widywać się z Emery, to taki dodatkowy profit, który strasznie mi się podobał. To właśnie zamierzałem robić, kiedy rodzice kazali trzymać się z daleka. Zresztą nie było ich tutaj, więc nie widzieli. A kiedy nie widzą, to moim skromnym zdaniem nie ma tematu, i nie należy nic roztrząsać.

Poza tym teraz tata znajdował się w siódmym niebie, co spowodowała moja wczorajsza, wygrana walka. Jakoś się nie dziwiłem. Sam nadal pozostawałem w pełni naładowany adrenaliną. Czy można mi się było dziwić? Dałem sobie radę, niewątpliwie. Teraz do kolejnego starcia pozostawało półtorej tygodnia. Na dniach miałem się dowiedzieć kto zostanie moim kolejnym przeciwnikiem. Dzisiaj miałem już wolne, do końca dnia, ale jutro mieliśmy wrócić do morderczych treningów.

I chyba powinienem o czymś wspomnieć. Po walce przyszedł do mnie Charlie żeby mi coś dać, dokładnie tak, jak zapowiedział. Tylko raczej spodziewałem się czegoś innego, ale nie żebym był zawiedziony. Gość się zaręczył, autentycznie, i chciał mi wręczyć zaproszenie na wesele. Oczywiście z osobą towarzyszącą. Nawet Danny dostał zaproszenie, co jednak mnie trochę zdziwiło. W sumie bym sobie tym na razie nie zaprzątał myśli, gdyby nie fakt, że ślub miał być już za trzy miesiące. Nie wiedziałem czemu tak szybko, ale dowiedziałem się jedynie, że nie chcieli niczego z pompą. A ja nie zamierzałem ingerować, czy coś. Jedynie obiecałem, że się zjawię.

Teraz jednak musiałem skupić się na innych rzeczach. Obecnie wszedłem do budynku bezszelestnie, na nikogo po drodze nie trafiłem. A kiedy dotarłem do drzwi, które obecnie mnie interesowały, to zaskoczyło mnie, że były otwarte. Prawie na oścież. Emery siedziała za biurkiem i coś zapisywała, na razie nie zdawała sobie sprawy z mojej obecności. Uśmiechnąłem się pod nosem, uniosłem dłoń, a potem zapukałem we framugę. I odezwałem się dopiero w momencie, w którym na mnie spojrzała.

- Dzień dobry, pani doktor.

- Hej.

Podniosła się powoli, a ja wkroczyłem do pomieszczenia. Wyglądała gorąco w tym fartuszku, który miała na sobie. Nie wiedziałem jak to nazwać, ale to takie coś, co nosili wszyscy lekarze. Właściwie... czy psycholog to lekarz? Tak ją nazwałem, bo nie chciałem obrazić, ale co ja, bokser, mogłem o tym wiedzieć? Dobra, nieważne.

- Co tu robisz?

- Odwiedzam dzieciaki.- wzruszyłem ramionami.

Emery uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową, po czym delikatnie rozłożyła ramiona.

- Tutaj ich nie ma, Drew.

- Naprawdę?- udałem zaskoczonego.- Cóż, w takim razie wybacz. Musiałem pomylić pomieszczenia, no niestety.

Zaśmiała się pod nosem, a ja jej zawtórowałem. Zaplotłam ramiona na piersiach. Uważnie przyglądałem się kobiecie. Tak miło się na nią patrzyło, a już w szczególności wtedy, gdy była szczęśliwa. Może zajechało taniochą, ale mówiłem tylko to, co wyraźnie rzucało mi się w oczy.

Fighter#4: DrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz