18. Każdy popełnia błędy

837 66 4
                                    

Emery

Całował mnie. Drew Butler mnie całował. Ten sam Drew, którego postrzegałam jako ideał, a który zrobił coś tak odpychającego, czego nie umiałabym po prostu wybaczyć.

Jednak teraz, gdy nasze usta stykały się tak cudownie, namiętnie i gorąco, a ja czułam dreszcze na całym ciele, a także coś jakby... pulsowanie między nogami, moje urazy, to całe rozczarowanie co do jego osoby, to wszystko zaczynało blednąć. Cholera. Doskonale wiedział w jaki sposób podejść kobietę. Wiedział jak uspokoić, jak doprowadzić do spuszczenia z tonu, i jak sprawić, by choć po części zaczęła mu ulegać. I teraz nawet przeszło mi przez myśl, że nie pierwszy raz załatwiał to w ten sposób, lecz jeszcze nie potrafiłam się od niego oderwać. To on mnie obejmował, to on dociskał do siebie nasze ciała. Ja poruszałam wyłącznie ustami, ponieważ reszta była jak wykuta z kamienia. Nie dotykałam go, miałam mocno zaciśnięte powieki, no i dopiero teraz dotarł do mnie dość silny zapach perfum. Męskich, surowych, wyrazistych jak diabli. A moje serce niebezpiecznie, niemal boleśnie podskoczyło w klatce piersiowej. Jakby chciało ją rozerwać by wyjść na wolność. By wyrwać się prosto do faceta, który już kiedyś je miał. W którym kiedyś naprawdę się podkochiwałam, a obecnie, gdy dorosłam, dojrzałam do pewnych spraw, to nie wiedziałam co czułam. Jak tu przyszłam, była wyłącznie wściekłość wymieszana z niedowierzaniem oraz pewnym poczuciem straty. A teraz? Chciałam by mnie całował, nawet jeśli nie powinnam. Nawet jeśli to ostatnie, o czym w ogóle powinnam rozmyślać.

A jednak te usta dawały rozkosz. Były jak zakazany owoc, przez co stawały się znacznie słodsze, a to pobudzało moje zmysły. I pierwszy raz w życiu wreszcie to poczułam. Poczułam kolosalne pożądanie zbierające się we mnie, które tylko błagało bym pozwoliła mu przejąć kontrolę. A ja kurczowo trzymałam się racjonalizmu, mimo wszystko. Nawet jeśli nikt mnie wcześniej tak nie całował. Może nie uprawiałam seksu, ale wiadome było, że już się z facetami całowałam. Wiele razy. A jednak to nie było coś takiego, jak właśnie w tym momencie. Teraz, w ramionach Drew, czułam się jak w niebie. Nawet jeśli jeszcze niedawno byłam na niego cholernie zła, i jedyne co miałam ochotę zrobić, to go uderzyć, a także wymusić by mi powiedział, że to nieprawda. Bo naprawdę nie chciałam zmienić o nim zdania. Fakt, iż Luke mnie nie okłamywał by zmienić mój obraz odnośnie Drew, okazał się wręcz szokujący.

Ale teraz już nie mogłam. Po prostu nie mogłam tego robić w taki sposób. I chociaż wymagało to ode mnie ogromnej silnej woli, to się udało. Wreszcie poruszyłam dłońmi, które do tej pory wydawały się niezdatne do czegokolwiek, ułożyłam je na jego klatce piersiowej, a następnie pchnęłam tyle, na ile pozwalała mi skumulowana siła w tych moich wątłych ramionach. Zrobiłam kilka kroków w tył, a między nami powstała przestrzeń, której teraz tak cholernie potrzebowałam. Która pozwalała mi jasno myśleć. Po części. Nawet z odległości wyczuwałam jego odurzający zapach, który w pewien sposób był w stanie mnie osłabić. A to ostatnie czego chciałam. Musiałam się ewakuować, jak najszybciej. Musiałam uciec, zanim to zaczęłoby mnie jeszcze bardziej przytłaczać. Już czułam ucisk na sercu, do tego oddychałem coraz ciężej, chrapliwiej, a kiedy poczułam silne zawroty głowy, to wyciągnęłam dłoń by podeprzeć się o ścianę.

Chciałam to zrobić bez słowa, taki był pierwotny zamiar. Dlatego odwróciłam się, a spoconą dłonią chwyciłam za klamkę by wydostać się z tego mieszkania, które teraz przypominało mi puszkę po sardynkach. Czułam się tak, jakbym była z nim zamknięta w maleńkim pomieszczeniu, do tego bez możliwości wyjścia stąd, bez możliwości ucieczki od Drew.

A teraz złapał mnie za nadgarstek, więc zamarłam. Jęknęłam cicho, na moment musiałam zacisnąć powieki. Potrzebowałam spokoju, chciałam przede wszystkim zostać sama. Chociaż dzisiaj. To zdecydowanie za dużo.

Fighter#4: DrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz