5

26 2 0
                                    

Oh, życie... Czasami zaskakuje wtedy, kiedy tak naprawdę nie trzeba.

Harry wracał samotnie chodnikiem, kiedy ciemność całkowicie oblała tą część świata. Jego wcześniej mokre loki zdołały lekko wyschnąć przez delikatny powiew wiatru, a wcześniej odkryte ciało, teraz przykryte było ubraniami z wcześniej. Nie spieszył się do domu, choć sam nie wiedział czemu. Uwielbiał być w swoim pokoju, w którym życie nabierało innego sensu i czuł się tam jak w innym świecie. To była jego własna oaza zaczynająca się od ulubionego koloru, a kończąca się na zapachu magnolii. Nie wyobrażał sobie zostawić tego miejsca, lecz doskonale wiedział, że ten dzień kiedyś nadejdzie.

I kto by się spodziewał, że właśnie tego dnia jego umysł zacznie balans między własną sypialnią a światem, który ma przecież wiele tajemnic i pięknych miejsc.

Nie wiedział czemu jego myśli wybrały właśnie ten kierunek. Równie dobrze mógł snuć refleksje nad wyborem książki lub nad tym co zje tego wieczoru. Jednak przez dziwne zmiany w jego życiu, które stały się nagle, jego umysł również pragnął gnać w inną stronę. Jakby w stronę przyjemności i spokoju, a jednak w stronę grzechu.

Harry nie wiedział czy to czas jego buntu, który przyszedł trochę później, czy może jego głowa zderzyła się z irracjonalną częścią demonów znajdujących się w jego głowie. Od zawsze je ignorował i silnie odpierał ich atak, jednak teraz starał się je zrozumieć. Nagle świat starał się dać mu wskazówkę, a on sam nie wiedział czy to część boskiego planu, czy może jednak zaczyna wariować. Bo tłumaczenie się boskim planem było całkowicie żałosne, gdyż to wszystko było tylko przypadkiem zdarzeń i mówi się, że Bóg ma plan dla każdego bez wyjątku, ale mordercy czy gwałciciele sami wybrali swój los, prowadzący prosto do bram piekła. Dlatego nie można wszystkiego zwalać na boski plan, choć Harry bardzo by chciał.

Kiedy znalazł się przy własnym domu, przystanął na chwilę z lekkim zawahaniem, bo naprawdę nie przypominał sobie momentu, w którym zapalał jakiekolwiek światło w pomieszczeniu. Ruszył w stronę drzwi wejściowych i chwycił za klamkę, aby po chwili ujrzeć wnętrze domu. Normalnie byłaby to normalka, jednak teraz Harry nie wiedział co o tym myśleć.

Według planów jego rodzice mieli wrócić dopiero dnia następnego, a wchodząc do korytarza naprawdę się zdziwił się widząc małżeństwo, które ponownie się o coś kłóciło. Harry westchnął głośno, ponieważ jego twarz wciąż wyglądała fatalnie, a on nawet nie postarał się o jej dobre zakrycie. Dlatego kiedy jego rodzice zniknęli na chwilę za ścianą kuchni, Harry starał się szybko przemknąć przez salon, a następnie wbiec cicho po schodach. Jednak w momencie wstąpienia na połowę schodów, zatrzymał go głos prawdopodobnie demona i można powiedzieć, że pomylił się tylko trochę.

- Oh, Harry. Dzień dobry. Cieszę się, że raczyłeś przyjść w końcu do domu. A telefon to chyba musiałeś zgubić po drodze, bo nie odebrałeś ani jednego telefonu.- zaczęła sarkastycznie mama Harry'ego, która wpatrywała się w górę na swojego syna z rękoma założonymi na biodrach.

- Byłem nad jeziorem, a telefon mam wyciszony.- odpowiedział krótko Harry, wciąż skierowany w stronę korytarza prowadzącego do jego sypialni. Nie chciał pokazać swojej twarzy.

- Odwróć się jak do mnie mówisz.- rozkazała Anne jak każda szanująca się matka, a Harry jako dobry dzieciak, musiał się jej posłuchać. Dlatego westchnął głośno i z zamkniętymi oczami zaczął odwracać się w stronę swojej mamy, która przestała na moment oddychać, kiedy zauważyła twarz Harry'ego.- Skarbie, kto ci to zrobił? Matko jedyna. Des!- krzyknęła, a Harry naprawdę chciał być już w swoim pokoju. Po chwili do nich dołączył również tata Harry'ego.

- To nic takiego. Miałem trening i trochę za bardzo się wyczuliśmy, ale jest już naprawdę w porządku. Miałem dobrą pomoc.- odpowiedział szybko Harry, nie chcąc kolejnych problemów, które czekały w długiej kolejce.

Two Faces || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz