30

51 4 3
                                    

Stwórzmy historię, której nigdy nie opowiemy. Coś naszego. Nasz nowy sekret. 

Harry wciąż miał w głowie wczorajszy dzień, który utknął w jakiejś niewypełnionej wcześniej części mózgu i nie chciał wyjść. A może to on nie chciał go wypuścić i wciąż wracał do suchej myśli? Nie wiedział tego. Nie dopytywał. 

Teraz leżał z głową ułożoną między poduszkami, wpatrując się w błękitne niebo za oknem. Była trzynasta dwadzieścia, a on wstał dwie godziny temu, jednak wciąż leżał na łóżku i nie chciał ruszyć się z tego miejsca. To nie miało żadnego sensu, tak samo jak jego istnienie i całe marne życie. Bo przecież próbował i walczył, ale kiedyś przychodzi ten moment, kiedy dochodzisz do wniosku, że przecież to chyba nie o to chodzi w życiu. I to jest też myśl, która doprowadza do samobójstw. 

Ale Harry był tchórzem. Nigdy nie zdoła się świadomie zabić. 

Nie słyszał na dole swojej matki, która wciąż mówiłaby jak bardzo jest niewychowany, ale czy go to interesowało? Niekoniecznie. W jego głowie był tylko Louis i jego dwa szafiry wbite w centrum śnieżnych białek oczu. Myślał nad tym, czy jeszcze kiedykolwiek się spotkają. W głowie obmyślał plan, że może mogliby spotykać się, kiedy będą na studiach, bo wtedy nikt nie będzie miał nad nimi bezpośredniej kontroli. Ale im dłużej o tym myślał, tym bardziej bał się tej odpowiedzialności. 

Dlatego przestał myśleć. Tak po prostu. 

Wpatrywał się w błękit nieba, wzrokiem błądząc między gładkim tłem. Kiedy wybiła godzina czternasta, uniósł się do pozycji siedzącej, czując jak kręgosłup sztywnieje i pobolewa przez ciągłe leżenie w jednej pozycji. Dlatego wyszedł z przyjemnego łóżka i wszedł pod prysznic. Pomimo wysokiej temperatury na zewnątrz skusił się na gorący prysznic, którego wrzątek wody oblał jego ciało i wrażliwą skórę, a on nie wiedział, kiedy jęknął z przyjemności. Naprawdę, w ostatnim czasie jego ciało wciąż opętane było wewnętrzną i zewnętrzną boleścią, więc kiedy miał momenty najmniejszej przyjemności jak gorący prysznic, rozpływał się. 

Ubrany w wygodne spodnie dresowe i biały t-shirt, wyszedł z łazienki, od razu rzucając się na niepościelone łóżko i chwytając za laptopa, którego naprawdę mało używał. Na jego półce nocnej leżał nowy telefon, jednak nie było na nim nic, więc Harry nie sięgał po niego. Ostatnio żyło mu się lepiej z większa prywatnością i nie pisaniem z nikim. Był wolnym człowiekiem i nie czuł wyrzutów sumienia, iż nie odpisał komuś na wiadomość.

Wchodząc w przeglądarkę, od razu kliknął w ikonkę Instagrama, chcąc sprawdzić świeżości, ale nim mógł to zrobić, dostał wiele wiadomości na Whatsapp'e, dlatego jednym kliknięciem przeniósł się tam. Znalazł tam wiele wiadomości m.in. od Lauren, Louis'a, Niall'a czy Gemmy, jednak jego wzrok przyciągnęła świeża wiadomość Lauren sprzed kilku sekund. 

Był to link i Harry nie do końca wiedział, czy to wirus, jednak odczytując pojedyncze słowa, link powinien skierować go na live na Instagramie. Wszedł w niego z ciekawości i pierwsze co zobaczył to ponad pięćset oglądających, a ludzi wciąż przybywało, a dopiero po chwili ujrzał obraz. 

Zamarł. 

Jego oddech ponownie stał się nieregularny, a on sam czuł jak jego serce bije zbyt szybko, kiedy z twarzy znikają wszystkie kolory. Nie myślał zbyt wiele. Odrzucił laptopa na materac łóżka i czym prędzej ruszył w stronę schodów, aby w niebezpieczny sposób zbiec po nich, od razu chwytając w dłoń kluczyki od swojego samochodu, do którego ponownie wrócił. Jego perła była wciąż w idealnym stanie do użytkowania i teraz miała swój dzień ostateczny, aby sprawdzić czy wszystko z nią w porządku i wciąż funkcjonuje jak strzała.

Two Faces || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz