7

28 1 0
                                    

Harry nie pamięta co robił w przeciągu ostatnich kilku godzin, a przede wszystkim nie rozumie dlaczego jest w takim stanie jak teraz...

Można było mu zarzucić wiele, że był perfekcjonistą, że czasami uczył się zbyt wiele lub po prostu powiedzieć, iż był w dziwaczny sposób idealnie nieidealny. Naprawdę, Harry ma wiele wad i zalet, które zaczynały się od małych punktów, a kończyły na jednej wielkiej kropce. Jego osoba była niezwykle ciekawa, a zarazem chaotycznie nudna, dlatego wielu chciało z nim rozmawiać i widywać się w czasie wolnym, a jednak większość z tych osób odchodziła, widząc jego granice, za które niekoniecznie loczek chciał wychodzić.

Jednak teraz? Harry sam nie wiedział gdzie podziały się jego granice.

Kiedy otworzył swoje piękne zielone oczy, dotarła do niego mocna jasność, która wzięła się z promieni słońca przebijających się przez niezasłonione okna. Przetarł piąstką oko i zmarszczył nos na nieprzyjemną suchość w gardle oraz z lekka pulsujące skronie. Nie pamiętał kiedy ostatni raz czuł się tak fatalnie po piciu alkoholu, jednak doskonale wiedział, że już niegdy nie weźmie do ust alkoholu. Nigdy.

Rozejrzał się po pokoju, w którym się znajdował i naprawdę nie rozpoznawał miejsca, w którym aktualnie się znajdował. Ostatnie co pamięta z tej chorej imprezy to kłótnia z Zaynem w kuchni, a później moment, w którym ktoś chciał go zgwałcić, jednak on sam zaczął wymiotować. Później Harry nie miał pojęcia co się dzieje, lecz miał nadzieję, że nikt go jednak nie zgwałcił. Biały pokój z szarymi dodatkami zdawał się być jakby naprawdę piękny i idealny dla każdego perfekcjonisty, zważając na czystość oraz małą ilość rzeczy w pokoju. W jego oczy niemal od razu trafiło duże łóżko z czarną pościelą, które musiało być naprawdę wygodne. Później ujrzał szarą komodę, szafę oraz biurko, na którym ułożony był laptop i inne akcesoria. W rogu stała jedna duża roślina przypominająca palmę, a na szarych panelach ułożony był biały puchaty dywan. Przy oknach i drzwiach balkonowych wisiały długie białe firany, a gdzieś z boku ujrzał zwykły karton z pucharami, a Harry był naprawdę ciekawy za co to i kogo to pokój. Zdziwił się w momencie, kiedy w rogu ściany ujrzał sztalugę z czystym płótnem. Pokój wydawał się być piękny, a przyozdobiony złotymi smugami słońca, wydawał się być wręcz idealny.

Wtedy Harry również zdał sobie sprawę z tego, że przez cały ten czas spał na siedząco na podłodze. Spojrzał na swoje ciało, gdzie ujrzał tą samą koszulkę, którą miał wczoraj, a to wszystko dało mu natychmiastową odpowiedź na to, co robił kilka godzin wcześniej. Mleczna skóra pokryta była kolorami wylanego alkoholu, do którego zdążyły przykleić się złote  serpentyny. Czuł również lekkie szczypanie i dyskomfort na swojej szyi, lecz doskonale wiedział co miało miejsce kilka godzin temu, gdyż wszystko uderzało w niego jak łuk w tarczę. Starał się nie panikować, jednak jego twarz mówiła sama za siebie.

Był cholernie przerażony.

- Mama mnie zabije.- powiedział drżącym głosem Harry, spoglądając na to jak wyglądał.- Co ja mówię... Ona wynajmie kogoś, żeby mnie zabił.- przełknął głośno ślinę, spoglądając na odkryty brzuch.

Tak dokładnie nie wiedział co go czeka. Nie widział nigdzie Niall'a, a sam wyglądał jakby wstąpił do przedszkola pełnego małych dziewczynek. Jego ciało było kolorowe, nie mówiąc o ulubionych spodniach, które prawdopodobnie nie będą w takim samym stanie jak wcześniej. Harry tak dokładnie nie wiedział nic, bo jego życie stało się zwyczajną kropką.

Wtedy przypomniał sobie jedną bardzo ważną sprawę, która lekko zawróciła w jego głowie, lecz nie było to nic poważnego, a po prostu Harry był bardzo zdziwiony tym, że obok niego spał na siedząco sam Louis Tomlinson, z którym przegadał trochę nocy i kawałek ranka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo brunet był nieźle upity, jednak trzeba nadmienić fakt, iż był świadomy po tym jak część alkoholu opuściła jego organizm, a on śmiał się z opowieści szatyna. 

Two Faces || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz